Informuję tylko ,że tekst zapisany w “…” to myśli bohaterów, bo głupio wygląda pod każdym pisanie -pomyślał Marek,- myślała Ula.
Marek załamany poszedł do bufetu. Usiadł na należnym miejscu czekając aż kolejka trochę się zmniejszy. Obok jego stolika właśnie przechodziła jedna z pracownic, potknęła się o nogę stołu i na klinie Marka znalazła się cała filiżanka herbaty- Co robisz!- Przepraszam, przepraszam
Marek wściekły wstał i kierował się w kierunku swojego stanowiska
-” Na szczęście mam w szafie zapasowe spodnie”
Dochodził właśnie do pomieszczenia prezesa nie unikając śmiejących się z niego gapiów. Dopiero gdy zauważył napis na drzwiach: ,, Prezes Urszula Cieplak” przypomniał sobie ,że nie ma już szafy z ciuchami. W tym samym czasie odezwała się do niego Viola
-Marek, a tobie co? Mokre sny cię napadły?
Marek spojrzał na swoje mokre spodnie i strzelił takiego buraka, że twarz nie odróżniała się kolorem od podpuchniętego nosa.
W tym samym czasie z gabinetu wyszła Ula. Popatrzyła na mężczyznę od dołu do góry. Powstrzymując się od śmiechu powiedziała:
- Viola to te dokumenty połóż później na biurku
Odwróciła się na pięcie i wybuchnęła śmiechem. Po chwili zniknęła za szklaną szybą gabinetu.
-” świetny dzień, po prostu super”- narzekał Marek
-Mam pomysł- wykrzyczał nieświadomie na głos Marek
Viola patrzyła na niego z miną w stylu ,, Chory jakiś”. Ten nie zwracając uwagi na jej docinki wstał i zmierzał w kierunku WC. Dotarł.
-” mamy w firmie suszarkę”
Podłączył do przodu i zaczął suszyć mokre miejsce. Kręcił pośladkami w te i z powrotem wykonując dziwne ruchy. Znowu to samo, do WC weszła Ula
- Boże! Nie! ( zasłaniała rękami oczy śmiejąc się do rozpuku)- Ja mam już dość! To najgorszy dzień w moim życiu- jęczał Marek- Poczekaj tu, zaraz wrócę. Ale nie wychodź, nie rób z siebie większego pośmiewiska- Większego?
Ale ona już go nie słyszała. Wróciła po chwili z parą dżinsów w rękach.
- Proszę, lepsze to niż nic
Wyszła z pomieszczenia i wróciła po kilku minutach. Spodnie prawie pasowały. Nogawki były trochę za długie, ale mogło być. Ula od razu zauważyła ,że koszula pod krawatem nie pasuje do dżinsów , podeszła więc do mężczyzny i ściągnęła mu krawat. Marek znowu czuł się jak w niebie, opiekowała się nim jak żona. Szczęście trwało by nadal gdyby nie Viola
- Ula, ten mężczyzna dzwonił, mówi ,że czeka we Wtorek o 18.00- Ok, dzięki
Marek znowu się załamał. Wycedził przez zęby
- Dziękuje
I wyszedł. Kobiecie było go trochę żal ,ale od razu przypominała sobie wszystkie świństwa ,które jej uczynił. Sama jednak nie mogła patrzyć jak osoba ,którą tak bardzo kocha robi z siebie idiotę.
Marek nie jadł dzisiaj nic, szedł załamany, smutny i bardzo słaby po korytarzu. Nagle zakręciło mu się w głowie i zesłabł…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz