Marek siedział w swoim samochodzie i patrzył tępo w sufit
Tyle razy przeprowadzał tę samą rozmowę z Ulą, w swojej głowie i zawsze kończył słowem-Idiota!
Przez pierwszy tydzień, w każdą noc gnał samochodem do Rysiowa i patrzył w jej okno.Wyobrażał sobie jak Ula układa się do snu.Widział jej włosy rozrzucone na poduszce,czuł jej zapach…taki słodki,delikatny jak ona.Nie mógł odjechać,był tak blisko niej.Teraz też tu był.Ocknął się z zamyślenia gdy ktoś zastukał w okno
-Panie Marku,co pan tu robi o tak późnej porze-zapytał zdziwiony Józef
-Już od kilku dni widzę tu pana samochód,Uli nie ma jeśli to do niej pan przyjechał
-Jak to nie ma?-podskoczył Marek
-No nie ma już od kilku dni,pojechała do znajomych.To nic panu nie powiedziała?-zdziwił się Józef
-Nie-Marek spuścił głowę by nie pokazać rozczarowania
-A nie wie pan gdzie ci znajomi mieszkają-spytał
-Ula powiedziała ze wyjeżdża nad morze,bo musi odpocząć ale dokładnie nie wiem.Dzwoni codziennie więc jestem spokojny.
-W takim razie dobranoc panie Józefie,pojadę już do domu
-Dobranoc,ale swoją drogą to dziwne ze Ula panu nic nie powiedziała
-Idiota!Skończony idiota ze mnie!!!!-pomyślał Marek
-Jak mogłem sądzić że ona mnie kocha-uderzył pięścią w kierownicę.To była jedna z wielu chwil zwątpienia.
Pojechał do biura,tylko tam czuł ukojenie.Każdy mebel mu ją przypominał,każdy kąt.Władka już dawno przestało dziwić to,że widzi prezesa snującego się po firmie w nocy
-Biedny facet-pomyślał obserwując Marka idącego do windy
Nawet winda przypominała mu Ulę,przecież to właśnie tu powiedziała że się w nim zakochała.Szybkim krokiem poszedł do biura,przechodząc obok jej biurka stanął.Zostały tu wszystkie jej rzeczy,nie zdążyła się jeszcze przenieść do biura Aleksa.Otworzył szufladę…krówki,tyle po niej pozostało.Wziął je jak talizman.Ona je tak uwielbia.Wrzucił je do kieszeni.Usiadł w fotelu i zaczął przeglądać szuflady szukając jej śladów.Zobaczył pamiętnik,ten sam który jej kupił.Poczuł jej zapach.Przycisnął go do siebie tak jakby ja tulił w ramionach.Nie otworzył go,nie potrafił.Ruszył z nim do swego gabinetu ,nalał sobie sporego drinka.Wypił go jednym haustem.Położył się na kanapie tuląc pamiętnik.
-Ula gdzie jesteś-jego zdławiony głos odbił się echem od ścian.
Zapadł w sen.
Obudził go krzyk Uli,zerwał się lecz jej nie było.To tylko koszmar.Nadal było ciemno, zapalił więc lampę.Spojrzał na pamiętnik.Wiedział że nie powinien lecz jakaś siła pchała go by chociaż spojrzeć na jej pismo.Otworzył go jakby to był drogocenny manuskrypt.Pachniał aż mu dech zaparło,tak jakby tu była. Otworzył na losowo wybranej stronie,przeczytał pierwszy wers
-Nie ma już Marka i Uli…osobno
Rozpłakał się jak małe dziecko.Poruszyły go te słowa.Wrócił jednak do lektury.
Zaczął czytać dalej ,a jego twarz była mieszaniną smutku i radości.Uśmiechał się gdy opisywała każdy spędzony z nim dzień.Każda chwila razem była dla niej tak ważna a on…kłamał,kłamał!!!!!Jej miłość taka szczera biła z każdego słowa.Marek czytał i czytał nie zdając sobie sprawy że świt zagląda w okno.Ocknął się dopiero gdy usłyszał głos Violi
-Marek,ty już w pracy?
Spojrzał na nią jakby widział ja pierwszy raz i wrócił do lektury.Viola wzruszyła ramionami i wyszła mrucząc coś pod nosem.Kiedy Marek dobrnął wreszcie do końca pamiętnika zastanawiał się jak ona mogła go tak kochać.Za co.Była mu tak oddana a on odpłacił jej kłamstwami.To co z tego ze ja teraz kocha.Teraz…było za późno
-Marek…-usłyszał głos Pauliny
-Co się z tobą dzieje,nie wracasz na noc do domu?!Masz kłopoty?
-Ona mnie naprawdę kochała-wypowiedział swoją myśl na głos
-Kto cie kochał,o kim mówisz do cholery-wrzasnęła Paulina
Podniósł głowę,spojrzał na nią jak na odrażającą rzecz
-Ona mnie naprawdę kochała-powtórzył
-A co ja zrobiłem?
-Zabiłem tę miłość!!!-wykrzyczał
-Czy ty zwariowałeś,o czym ty mówisz,jaka miłość zabiłeś?!-wrzeszczała Paulina?!
-Jej miłość i siebie samego-powiedział już spokojniej
Osłupiała Paulina obserwowała jak wstał,odsunął ją i wyszedł z gabinetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz