Get your own Digital Clock

środa, 17 czerwca 2009

Opowiadanie BrzydUlowe Iwony

BrzydUla – opowieść o prawdziwej miłości i przebaczeniu.

1.

Ula wróciła do swojego gabinetu z lunchu. Uczcili z Markiem udane zebranie zarządu
Febo & Dobrzański. Ula przedstawiła swoje sprawozdanie. Wciąż trudno jej było pogodzić się z tym, że to zrobiła, dla Niego i dla firmy, z którą coraz bardziej się identyfikowała. Gdyby nie jej bezgraniczne uczucie do Marka, nie byłaby do tego zdolna. Siedziała przy Biurku, przez duże B, z twarzą ukrytą w dłoniach i przypomniały jej się niedawne przeżycia, tak inne od wszystkich wcześniejszych. Namiętne pocałunki w Marka gabinecie, słowa
o miłości, obietnica szczęścia. Potem ten weekend w SPA. To było dla niej jak objawienie, zupełnie inaczej reagowała niż kiedyś z Bartkiem. To miłość i instynkt kierowały jej ciałem,
a Marek był cudowny, delikatny i jednocześnie pewny siebie, czuła, że jej pragnął, że mu na niej zależy. Była w niebie.

Z zamyślenia wyrwał ją telefon. Dzwonił Marek.

- Hej Ulka - kochanie, chyba nie skończymy na lunchu, chciałbym pójść z tobą gdzieś po pracy…

- Marek, ty wiesz, że ja też bym chciała, ale dzisiaj nie mogę. Tata umówił się z Alą, Jaśka nie ma, muszę wracać do Betty.

- Szkoda, właśnie wspominałem nasz wypad do SPA…, ale rozumiem i poczekam pod warunkiem, że tylko do jutra.

– Dobrze.

Ula zbierała się do wyjścia, kiedy zadzwonił Maciek. Powiedział, że właśnie wrócił z Poznania i chciałby z nią pogadać. Poczeka z Betty, aż wróci z pracy. Ulka postanowiła wykorzystać to, że Maciek posiedzi z siostrzyczką i wpaść do Marka na chwilkę żeby się czule pożegnać.

Violki już nie było, drzwi do Marka gabinetu były uchylone. Usłyszała dwa znajome głosy:

- No i jakoś dałeś radę, ty to umiesz sobie okręcić każdą pannę, nawet Brzydulę, twoje zdrowie Stary, uratowała ci tyłek nie ma co – Sebastian wzniósł szklaneczkę ze złotym trunkiem.

- Ulę, Seba Ulę, ja tak dłużej nie mogę jej oszukiwać. Ona mnie naprawdę kocha, jestem podły – odpowiedział Marek.

Ula zamarła, zrobiło się jej gorąco.

- Nie przesadzaj, jest już po zarządzie, pożar ugaszony, wszyscy jedzą ci z ręki. Teraz jakoś jej to wytłumaczysz, że rodzina, Paula, wcześniejsze zobowiązania, ślub.

- Ja nie chcę jej skrzywdzić, to nie tak miało być, nie taki był plan. Wszystko popsułem. Niepotrzebnie robiłem jej nadzieję.

Nie mogła dalej tego słuchać, musiała stąd uciec, ale nie mogła się ruszyć, nie mogła uwierzyć w to, co słyszała.

- Daj jej jeszcze trochę czasu, może samo się rozwiąże, przecież to bystra dziewczyna, sam mówiłeś, że ona wie jak wygląda – Seba dalej dawał rady przyjacielowi.

– Stary, ty nic nie rozumiesz, ona wierzy, że ją kocham, a najbardziej niezwykłe jest to, że ja w końcu zrozumiałem w tym SPA, że……….

Ula uciekła. Była zdruzgotana. Musiała usiąść na chwilę, nie mogła wracać teraz do domu. Poszła do swojego biura. Siedziała w ciszy i ciemnościach. Chciała umrzeć, zniknąć z powierzchni ziemi. Jak mogła być taka naiwna. Łzy nie przynosiły ukojenia. Kochała go, była szczera, wierzyła mu. A jemu chodziło ... no właśnie, o co? Zrozumiała, że ostatnie dni to była Marka gra o fałszywy raport, a wcześniej? Nagle dotarło do niej - Marek bał się, że ona odejdzie z firmy i jego życia i zabierze te cholerne udziały.

Wiedziała co musi zrobić i to natychmiast, mimo że serce krwawi i nadal kocha. Napisała szybko list do Marka.

Marku! Jak mogłeś tak mnie skrzywdzić. Słyszałam właśnie rozmowę Twoją z Sebą, mówiliście o mnie, o „nas”, wszystko już rozumiem. Jaka ja byłam naiwna, miłość zaślepia i zawsze mnie rani.

Prawie osiągnąłeś swoje cele, zarząd dostał laurkę o tobie i FD Sportivo, ale weksle zabieram, bo teraz kiedy widzę jaki jesteś, to po raz pierwszy zaczynam się obawiać o to czy dotrzymasz naszej umowy.

Dołączam moje wypowiedzenie, tym razem tego już nie zmienisz.

Swoich uczuć nie potrafię zabić, ale to przecież bez znaczenia dla ciebie. Jesteś świetnym aktorem, minąłeś się z powołaniem.

Brzydula

Zapakowała go do koperty razem z wypowiedzeniem. Zabrała te kilka osobistych drobiazgów, które zdążyła tu umieścić. Kopertę zostawiła w recepcji i odeszła z FD.

2.

W tym czasie w biurze Marka trwała rozmowa:

– Stary ty nic nie rozumiesz, ona wierzy, że ją kocham, a najbardziej niezwykłe jest to, że ja w końcu zrozumiałem w tym SPA, że tak jest naprawdę.

- Marek, no co ty…

- Słuchaj ja nie znałem wcześniej takiej kobiety. Tak naprawdę to już od dawna kochałem jej duszę i serce. Ty nie masz pojęcia jaka ona jest, dobra, ufna, jednocześnie zna prawdziwe życie, a nie taki plastik jak my. Nikt nigdy nie powiedział mi tyle prawdy w oczy ile ona. A do tego szczerze mnie kocha, bezinteresownie, wbrew logice. Nie rozumiałem tego, myślałem, że to tylko przyjaźń z mojej strony. Postanowiłem pójść z nią do łóżka żeby jeszcze bardziej ją uzależnić od siebie. Jeszcze parę tygodni temu, cos takiego było niemożliwe, nie była dla mnie kobietą tylko przyjaciółką, głosem sumienia. Ale w ostatnim czasie, krok po kroku to się zmieniało i podobało mi się, byłem nawet zazdrosny. W czasie naszego wyjazdu opadły klapki z moich oczu. Wiesz ona była cudowna, taka niewinna, a jednocześnie zmysłowa. Po tych wszystkich modelkach, Pauli ona była jak woda na pustyni. Ja oszaleję, co ja mam zrobić? Nie kocham Pauli kocham Ulę.

- No stary widzę że to nie żarty, trudno mi to pojąć i kompletnie nie wiem co ci poradzić, to się chyba samo nie rozwiąże.

Niestety Ulka już tego nie słyszała.

3.

Wyszła z budynku. Szła przed siebie nie wiedząc co począć, płakała. Nagle zadzwonił telefon, to był Maciek, odebrała.

- Ulka na gdzie ty jesteś, przyjechać po ciebie?

- Jestem niedaleko firmy, ale nie bardzo wiem gdzie. – Ula szlochała do telefonu.

- Ty płaczesz co się stało?

- Maciek miałeś rację co do Marka. On mnie oszukiwał cały czas, właśnie się wszystko wydało, słyszałam ich rozmowę, ja tego chyba nie przeżyję. Nie po raz kolejny. Ostrzegałeś mnie, a ja nie słuchałam.

- Ulka czekaj tam na mnie, już jadę.

Nagle w słuchawce usłyszał pisk opon, krzyk i głuche uderzenie.

– Ula!!! O Boże.

Ale Ula już nie słyszała. Potrącił ją samochód.

4.

Maciek był przerażony, zaniósł Beatkę do swojego domu, krzyknął tylko, że Ula chyba miała wypadek i pognał do Warszawy.

Odnalazł ją w szpitalu niedaleko FD. Żyła, ale była nieprzytomna. Zawiadomił ojca Uli, który przyjechał razem z Alą. Czekali na wyniki badań. Było już po północy kiedy przyszedł lekarz. Okazało się, że Ula miała dużo szczęścia. Na szczęście samochód jechał wolno, Ula nie zdawała sobie sprawy, że stała na środku ulicy. Była poobijana, miała wstrząs mózgu, ale żadnych poważniejszych obrażeń czy złamań. Powinna niedługo się odzyskać przytomność. Pan Józef został z Ulą, Maciek i Ala pojechali.

Ula ocknęła się nad ranem, przypomniała sobie wszystko i znowu zaczęła płakać

- Boli cię, zaraz zawołam pielęgniarkę – Józef pogłaskał Ulę po głowie.

- Nie tato nie trzeba. Płaczę przez Marka.

Opowiedziała wszystko ojcu. Pan Józef nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Tak mu było żal córki. Płakali razem. Rano Ula kazała mu wracać do domu i zająć się rodzeństwem. Poprosiła tylko, żeby nic nie mówił Markowi, gdyby się pojawił.

Niedługo potem odwiedził ją Maciek. Porozmawiali szczerze. Pocieszał Ulę jak umiał. Ale niewiele to dało. Ulka pogrążyła się w rozpaczy. Już nie płakała, poprosiła o środki uspakajające i zasnęła.

5.

Ludzie pojawiali się powoli w biurze. Marek przyszedł punktualnie i skierował się do gabinetu Ulki. Nie było jej, zauważył brak drobiazgów na biurku, miał złe przeczucia. Ula od wczoraj nie odbierała niego telefonów. Dorota powiedziała, że Uli jeszcze nie ma i nie dzwoniła. Zaniepokojony poszedł do siebie.

Po chwili Violka przyniosła mu pocztę. Od razu zauważył kopertę z pismem ukochanej. Otworzył ją i zrozumiał. Poczuł, że się dusi, jakby zabrano mu powietrze. Dostrzegł ślady łez na liście. Musi ją zobaczyć, przytulić wytłumaczyć, przeprosić, tyle chciał jej powiedzieć. Jak wariat pojechał do Rysiowa do jej domu.

Zapukał gwałtownie, w drzwiach stanął Pan Józef.

- Dzień dobry, ja chciałbym porozmawiać z Ulą, proszę – niepewnym głosem powiedział Marek.

Józef dłuższą chwilę nic nie mówił. Nie wiedział co ma zrobić, dać mu w gębę za jego Ulcię, wyprosić? W końcu wyksztusił:

- Uli nie ma.

Marek dostrzegł, ze mężczyzna jest bardzo wzburzony. Domyślił się, że zna prawdę, było mu wstyd.

- Panie Józefie, zaszło nieporozumienie. Ula usłyszała coś czego nie powinna.

Ojciec Uli zacisnął pięści.

- Jak pan śmie tu przychodzić, po tym co pan zrobił mojej córce i jeszcze twierdzić, że nie powinna znać prawdy. Proszę iść i nie wracać tu więcej.

- Przepraszam, proszę mnie wysłuchać, Ula nadal nie zna całej prawdy. Ja muszę to jej wyjaśnić i Panu też.

Pan Józef był bardzo zły, ale pomyślał, że może jednak Marek ma coś na swoją obronę. Tak naprawdę, to chciał żeby tak było.

- No dobrze niech pan wejdzie.

– Panie Józefie ja kocham Ulę. Zrozumiałem to niedawno, ale niestety wszystko popsułem, zawiodłem ją. Marek opowiedział ojcu Uli wszystko.

Pan Józef sam nie wiedział czy wierzyć Markowi.

- Panie Marku, ja sam nie wiem czy panu wierzyć, za mało pana znam. To, że oszukiwał pan Ulę jest faktem. To nie mnie pan powinien prosić o wybaczenie. Myślę, że to nie będzie łatwe, nie wiem czy Ula będzie potrafiła panu uwierzyć i wybaczyć.

– Ale ja ją kocham.

– To, jeśli jest prawdą, zupełnie inna sprawa. Zakochał się pan w Ulce, jakby wbrew sobie, nie można budować związku na oszustwie.

- Ja się tak łatwo nie poddam, wynagrodzę Uli to co jej zrobiłem, zobaczy pan. Proszę mi powiedzieć gdzie ona jest.

- Ja nie mogę panu pomóc, obiecałem Uli, że nic panu nie powiem. Powiem tylko, że wczoraj wieczorem potracił ją samochód, jest w szpitalu.

Marek zaniemówił, nigdy nie pomyślał, że ślepy los mógłby zabrać mu ukochaną.

- Litości, proszę mi powiedzieć co z nią.

- Na szczęście nic poważnego, była nieprzytomna do rana, ale już jest dobrze, zostanie
w szpitalu na obserwacji, jest poobijana, ale cała. Ma za to chorą duszę, przez pana. Proszę już iść.

6.

Marek szybko znalazł właściwy szpital. Nie chcieli go do niej wpuścić bo nie był
z rodziny, ale wytłumaczył pielęgniarce, że jest szefem Uli i dlatego udało mu się ją przekonać.

Ula leżała odwrócona do ściany. Nie płakała. Marek czuł się jak śmieć, wiedział, że nie jest jej wart. Ale musiał spróbować.

- Ula… Ulka to ja – powiedział cicho.

- Marek, co ty tu robisz.?

- Odnalazłem cię wreszcie. Przepraszam za wszystko, kocham cię, pozwól, że wszystko Ci wyjaśnię, a potem…

Ula przerwała mu.

- Marek ja już wszystko rozumiem, słyszałam wczoraj. Nie chcę z Tobą rozmawiać. Daj mi spokój.

- Ula proszę, błagam wysłuchaj mnie….

- Marek ja cię kocham, choć wolałabym aby tak nie było, zrobiłam dla ciebie wszystko czego chciałeś, chociaż nie powinnam, dałam ci wszystko co miałam, mimo, iż nie powinnam, nie mam już nic, czego ty jaszcze ode mnie chcesz, daj mi spokój, po prostu odejdź i daj mi szansę na posklejanie duszy, bo inaczej umrę.

Jej oczy wypełniły się łzami, gardło miała ściśnięte. Do Marka powoli docierało, że tu jego słowa i zapewnienia nie wystarczą, nie miały żadnej wartości, rozmienił je na drobne. Mimo to jeszcze raz spróbował.

- Oszukiwałem cię na początku, ale potem zakochałem się w Tobie…

- Marek szkoda słów, ja ci już po prostu nie wierzę, już nie potrafię, a skoro ci nie wierzę to nie mogę wybaczyć.

Marek zrozumiał, że ta rozmowa niczego nie naprawi.

- Dobrze idę już, ale wiedz, że znajdę sposób aby cię przekonać. Kocham cię i przepraszam.

Po wyjściu Marka znowu poleciały jej łzy. Jak ma teraz żyć?

Marek nie wiedział co z sobą zrobić, nie miał kogo poprosić o radę. Co on ma teraz zrobić?

7.

Ula leżała w szpitalu tydzień. Marek już się nie pojawił. Codziennie byli u niej ojciec, Jasiek, Beatka, Maciek i Ala. Robili wszystko aby wzięła się w garść, bali się o nią.

Poznała w szpitalu Mariolę. Też była nieszczęśliwa, ale inaczej. Poczuły w sobie bratnie dusze. Najpierw Ula opowiedziała jej swoją historię. Marioli potrzeba było więcej czasu aby się otworzyć, ale zwierzyła się Uli. Jej przeżycia były bardziej dramatyczne.

Mariola miała 35 lat. Była mężatką i miała córeczkę – Agatkę.

Kiedyś była znaną modelką. Wyszła za mąż za biznesmena odnoszącego sukcesy. Była dodatkiem do jego idealnego świata. Godziła się na tę rolę, bo go kochała i nie chciała utracić miłości. Przez kilka lat było całkiem dobrze, urodziło się im dziecko. Przed pięcioma laty zaczęło się psuć. Mąż zaczął ją zdradzać i co gorsze zaglądał coraz częściej do kieliszka. Alkohol zniszczył ich życie. Po pijanemu urządzał jej awantury, był zazdrosny o nie istniejących kochanków, koszmar. Ostatnio pogorszyło się jeszcze bardziej. Zaczął być agresywny w stosunku do niej, nie chciał słyszeć o rozwodzie. Kiedyś jechali samochodem, mąż nie pozwolił Marioli prowadzić, sam był jak zawsze pod wpływem alkoholu i mieli wypadek. On wyszedł bez szwanku, jak to pijak, a ona trafiła do szpitala, było z nią źle, przeszła kilka operacji. Mąż pozbawiony kontroli, stoczył się na samo dno, wyrzucił jej rzeczy z domu. Agatką zajęli się na razie dziadkowie. Mariola już niedługo miała wyjść ze szpitala, ale nie mogła wrócić do męża, bała się go. Nie chciała też narażać rodziców. Gdy leżała w szpitalu skontaktowała się z nią fundacja pomagająca kobietom i dzieciom w trudnych sytuacjach tego typu. Mariola prawie już postanowiła, że zabierze córkę od rodziców i pojedzie do specjalnego ośrodka, gdzie miała nadzieję pozbierać swoje życie w całość, nabrać sił i odwagi na wprowadzenie w życie koniecznych zmian. Ośrodek zapewniał dach nad głową, opiekę lekarską, psychologiczną i prawną.

Ulka po wysłuchaniu historii Marioli, troszkę z innej perspektywy spojrzała na swoje problemy. Dziewczyny przegadały długie godziny, rozumiały się i akceptowały. Dzieki przyjaciółce Ula poznała psychologa z ośrodka - Jarka, który natychmiast zauważył, że ma problemy emocjonalne. Powiedział Uli, że powinna wyjechać na jakiś czas i zająć się pracą, zapełnić sobie czas czymś pożytecznym i dającym satysfakcję. Jarek powiedział jej, że w ośrodku pracuje kilku wolontariuszy, zaproponował wyjazd i dołączenie do załogi. Widział, że Ulka ze swoją dobrocią i podejściem do ludzi, a także poranioną duszą znajdzie kontakt z przebywającymi tam kobietami, dziećmi i pracownikami. Podejrzewał, że sama może tylko zyskać na tym doświadczeniu. Mariola bardzo zapaliła się do tego pomysłu.

Ula wcześniej nie myślała o wyjeździe, nie chciała rozstawać się z rodziną. Jednak przedyskutowała ten pomysł z ojcem i on, ku jej zdziwieniu, przyznał rację Jarkowi.

Tak więc zostało postanowione.

8.

Minęło kilka miesięcy. Ula mieszkała na Mazurach, nad pięknym jeziorem, w ośrodku pomagającym kobietom na zakręcie, pracowała jako wolontariusz i jakby przy okazji dochodziła do siebie, a nawet więcej. Odnalazła się w nowym środowisku idealnie, wszyscy ją uwielbiali. Wiele godzin przegadała z osobami, których życie mogło byś scenariuszem niezłego filmu. Potrafiła słuchać, jej pozytywny stosunek do ludzi i świata pomagał innym. Poświęcała się zabawom z dziećmi, miała doświadczenie na tym polu. Poza tym załatwiała dla ośrodka sprawy w urzędach i różnych firmach. Dzięki internetowi codziennie widziała bliskich, rozmawiała z nimi. Maciek przysyłał jej na skrzynkę dokumenty do sprawdzania i akceptacji. Ich firma Pro S była coraz silniejsza, przynosiła niezłe zyski, dzięki temu Ula nie musiała martwić się o pieniądze.

W wolnych chwilach pisała pamiętnik i wiersze. Wydawało się, że zapomniała o Marku, ale nie było to prawdą. Widać to było w jej wierszach. Początkowo były pełne bólu, rozpaczy i mroku, w każdym nieszczęśliwa miłość, zawód, utrata wiary w siebie. Lecz tydzień po tygodniu uspakajała się, wiersze też były spokojniejsze, melancholijne. Ula dojrzewała emocjonalnie. Była teraz mądrzejsza i bardziej pewna siebie, ale jej serce wciąż należało do Marka. Radziła sobie ze sobą, ale zdawała sobie sprawę, że blizna w sercu i duszy jest
i pozostanie. Były jeszcze sny, Marek był w nich wciąż obecny. Śnił się jej na różne sposoby, jako przyjaciel, kłamca, szef, kochanek, dręczyciel.

Z Mariolą stały się prawdziwymi przyjaciółkami. Ulka wcześniej nie miała przyjaciółki od serca. W szkole nikt taki się nie trafił, a potem tym bardziej nie. Był tylko Maciek, ale trudno go traktować jak przyjaciółkę od serca. Dziewczyny w pracy to były świetne koleżanki. No, może Ala, ale ona bardziej pasowała do relacji matka-córka, co zresztą dla Uli było równie bezcenne. Gadały z Mariolą o babskich sprawach. Jako była modelka, była jej przewodniczką po modzie, tajnikach makijażu i fryzjerstwa, pokazywała jak pięknie poruszać się. Miała dobre oko i bardzo szybko dostrzegła ukrytą urodę Ulki. A Ula jak to Ula, chłonęła wiedzę jak gąbka. Mariola nie była „pustą modelką”, Ulka zrozumiała, że na tym polu myślała stereotypami.

- Następnym razem jak pojedziesz załatwiać sprawy ośrodka, pojadę z tobą. Pójdziemy razem do fryzjera - Mariola przyglądała się włosom Uli.

- Świetnie, ale nie liczę na zbyt wiele.

- I tu się mylisz, znowu. Pamiętasz jak wyregulowałam ci brwi i zrobiłam odpowiedni makijaż.

- No fakt, fajnie wyszło.

- Więc nie marudź, pójdziemy też na zakupy, poprzymierzasz różne ciuchy, tak jak ci mówiłam, nauczysz się dobierania strojów, a za kilka tygodni będziesz już miała swój styl.

- Ja już miałam. W FD byłam rozpoznawalna – Ula uśmiechnęła się szeroko i mrugnęła do przyjaciółki.

- No tak, ale to dobrze że umiesz się z tego śmiać.

- Wiesz, niedługo idę do ortodonty, może będę już mogła zdjąć aparat.

9.

Po zniknięciu Uli, Marek najpierw musiał uporządkować swoją głowę, a potem życie. Przez kilka dni nie przychodził do firmy. Siedział kątem u Sebastiana i rozmyślał. Wiedział co czuje do Uli, zrozumiał już wtedy w szpitalu, że pięknymi słowami nie odzyska jej zaufania, co jest konieczne do wybaczenia. Długo nad tym myślał, ale wymyślił, że czas na czyny. Musi swoim życiem pokazać Uli, ze ją kocha, że się zmienił na zawsze.

Na pierwszy ogień poszedł związek z Pauliną i ślub. Marek postanowił, szczerze z nią porozmawiać, chyba po raz pierwszy od wielu miesięcy.

- Paula, muszę ci coś wyznać. Ostatnio dużo się zdarzyło, wiele myślałem i doszedłem do wniosku, że lepiej będzie dla nas obojga jeżeli się rozstaniemy. Ja cię już nie kocham, zmieniłem się.

- Marek co ty mówisz, ja wiem, że znowu masz kochankę, ale ja to przeczekam, przecież jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie pozwólmy aby jakiś twój kaprys zniszczył naszą przyszłość.

- Dla nas nie ma przyszłości, ja już nie chcę więcej takiego życia, idealnego związku ale na pokaz, myślę że oboje zasługujemy na prawdziwe szczęście. Nawet gdybyśmy mimo wszystko się pobrali, to myślę, że i tak by nam nie wyszło. Ja pewnie nie potrafiłbym zapomnieć o Uli, a nawet gdyby, to znasz mnie, pewnie nie zdołałbym dochować ci wierności, a twoja zazdrość dobiła by nas.

- Marek to ty na poważnie z tą Cieplak, przecież możesz mieć każdą, jak możesz mnie tak upokarzać, mam przegrać z Brzydulą ?! Nienawidzę cię!!!

- Ty nie pojmujesz co to naprawdę jest miłość. Ja też na to chorowałem, ale się wyleczyłem. Niestety dla mnie jest to terapia wstrząsowa, bo Ula nie chce mnie znać, oszukiwałem ją i wykorzystywałem, a na koniec zakochałem się i straciłem ją. Mam nadzieje, że ty będziesz miała więcej szczęścia w miłości niż ja.

- Marko, ale rodzice, goście, wszystko już załatwione, tego nie da się już odwołać. Ja tego nie zniosę.

- Ja wszystko załatwię, ty nic nie musisz nikomu tłumaczyć.

Paulina zrozumiała, że to koniec.

Marek pojechał do rodziców i wszystko im wyjaśnił. Ojciec był wściekły na niego, nie chciał zaakceptować decyzji syna. Marek miał posłusznie realizować jego plany, a on się znów nie sprawdził. Matka już od jakiegoś czasu widziała, że Marka coś trapi i teraz wiedziała co. Poparła go, mimo że żal jej było Pauliny i tego co być miało, a już się nie ziści. Jednak jako matka czuła, że tak będzie lepiej.

Minęło trochę czasu i Krzysztof pogodził się z faktem, że jego wielka Febo-Dobrzańska rodzina rozpadła się. Wybuchł skandal w towarzystwie, plotki szybko się rozchodziły. Wszyscy byli ciekawi dla kogo Marek poświęcił tak wiele. Prawdę znało tylko kilka osób, Marek i Paula poprosili ich o dyskrecję.

Aleks i Paula postanowili wyjechać do Włoch. Aleks nadal był współwłaścicielem FD i chciał zniszczyć Marka, na razie jednak odwołanie ślubu dawało mu wystarczającą satysfakcję. Zamierzali z Paulą założyć nową firmę „FEBO” we Włoszech. Ich nazwisko było tam wciąż znane.

10.

Marek wiedział, że dobrze zrobił, ale był nieszczęśliwy. Nic nie sprawiało mu radości. Pierwszy raz w życiu poczuł jak to jest, kiedy się kogoś kocha i pragnie, a nie można go mieć. Ulka była wciąż w jego myślach, rozpamiętywał wspólne chwile. Ciągle wracał do miejsc gdzie bywali razem. Wiedział, że Ula wyjechała, ale mimo to często jeździł do Rysiowa, patrzył w jej okna, czekał, że może kiedyś jednak się pojawi.

Nie miał od niej żadnych wiadomości, oczywiście nie odbierała jego telefonów, nie odpisywała na maile i sms-y. Za to pojawiała się w jego snach. Najczęściej widział ją cudowną, kochającą i wierzącą w niego, jak rozmawiają i sprowadza go na właściwe tory. Ale śniła mu się też taka, jaką zapamiętał ze SPA, namiętna i gorąca, piękna, z pożądaniem, ufnością i podziwem w oczach. Czasem widział we śnie tylko jej oczy. Budził się często w środku nocy, to było nie do zniesienia. Zmienił się fizycznie, tęsknota za ukochaną i złość na siebie odcisnęły ślad na jego pięknej twarzy. Utracił nieco pewności siebie, która zawsze malowała się na jego obliczu, przygasł trochę zawadiacki błysk w oku. Jego uroda była mniej chłopięca, cierpienie go uszlachetniło. Był bardziej męski.

Seba robił co mógł aby pocieszyć przyjaciela, miał cichą nadzieję, że Markowi może przejdzie. Chciał by poznał jakąś nową dziewczynę. Zabierał go wieczorami do klubów, ale Marek każdą porównywał z Ulą i żadna nie wytrzymywała tego porównania. Wszystkie nocne eskapady kończyły się tak samo - Marek upijał się na smutno i raczył przyjaciela opowieściami o ukochanej. Roztkliwiał się nad utraconą miłością i własną głupotą. Gdy ktoś w jego towarzystwie wspomniał o Uli - Brzydula, to był biedny, dostawał ostrą reprymendę lub, jeśli miało to miejsce po kilku drinkach, dostawał po buzi. Był jej rycerzem, a ona jego damą. Z czasem wszyscy nauczyli się umiejętnie omijać ten temat.

Udało mu się sprzedać dom, w którym mieszkali z Paulą. Kupił sobie przyjemne mieszkanko, nie miał tylko siły i ochoty na jego urządzanie. Resztą pieniędzy spłacił pierwszy kredyt, którym poratowała go Ula.

Ucieczką przed szaleństwem stała się dla Marka praca w FD, chciał udowodnić Uli
i sobie, że da radę, nawet bez jej wsparcia. Nie chciał nowej asystentki. Sam robił teraz bardzo dużo, pracował uczciwie, chyba pierwszy raz w życiu. Radził sobie dobrze, wiele korzystał z dokumentów, które zostały po Uli, właściwie pracował według jej schematów. Więcej wymagał też od innych. Przesiadywał w biurze do późna, często tam spał.

Terlecki i Korzyński zerwali umowę z FD. Marek miał problem z dystrybucją kolekcji. Na szczęście przypomniał sobie, ze Ula początkowo planowała sprzedaż we własnych sklepach, które miały powstać, ale pomysł zablokował Aleks. Teraz kiedy go nie było postanowił wrócić do tej koncepcji. Był to strzał w 10. Wyniki sprzedaży FD Sportivo wreszcie zaczęły się poprawiać, no i nie musieli już dzielić się zyskami. Znowu okazało się, że oryginalne pomysły Uli były najlepsze.

11.

Była już jesień. Ula czekała od dawna na ten dzień. Dzisiaj miała wizytę u ortodonty. Poprosiła Mariolę by jej towarzyszyła. Jej lekarz był w Warszawie i dlatego musiały zrobić sobie wycieczkę do stolicy. Planowały też wizytę w domu u Uli, fryzjera i zakupy. Pojechały dzień wcześniej, tak aby nazajutrz do rana rozpocząć ten niezwykły dzień. Przenocowały oczywiście w Rysiowie. Ula tak się stęskniła za rodziną, a oni za nią. Tulili się jakby wieki jej nie było, rozmowy przeciągnęły się do późna w nocy. Mariola poznała Cieplaków, bardzo się polubili.

Lekarz był zadowolony z efektów dwuletniego noszenia aparatu i postanowił uwolnić Ulę od tego znienawidzonego żelastwa. Wreszcie promienny uśmiech dziewczyny nie był zeszpecony. Mariola była zachwycona, ale nie pozwoliła przyjaciółce wykręcić się i tak jak było ustalone poszły do fryzjera. Ula powierzyła swoją głowę fryzjerowi Marioli. Ten nie zawiódł i wyczarował jej piękną fryzurę. Zmienił kolor na głęboki kasztan, wyprostował niesforne fale, lekko skrócił i postopniował całość.

Wyszło super. Po lunchu dziewczyny zaczęły wyczerpującą wędrówkę po sklepach. Ula miała opory przed wydawaniem całkiem sporych pieniędzy na ciuchy. Mariola przekonała ją jednak, że warto. Kiedy ubrała Ulę od stóp do głowy, efekt był powalający.

Na koniec została tylko wizyta w salonie optycznym. Ula oczywiście protestowała, ale już nie tak stanowczo, czuła, że przeobraża się w motyla. Przy pomocy optyka dobrały nowe, modne oprawki. Ula nie chciała na razie szkieł kontaktowych, bała się, że będą podrażniały jej oczy. W czasie kiedy trzeba było poczekać na zrobienie okularów, dziewczyny kupiły jeszcze podarunki dla bliskich Uli.

Był już wieczór kiedy Ula w pełnej krasie i w towarzystwie równie efektownej przyjaciółki szła ulicami Warszawy. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. Mężczyźni oglądali się za nią na ulicy i to wszyscy bez wyjątków. Kobiety obrzucały ją taksującymi spojrzeniami. Było to dla niej niezwykłe, ale jednak przyjemne. Była wdzięczna Marioli.

- Wiesz Mariola, jak mówiłaś mi, że jestem piękna i trzeba to pokazać światu, to nie bardzo ci wierzyłam. Wiedziałam, że jak zdejmę aparat to będę lepiej wyglądała, ale nie spodziewałam się czegoś takiego. Dziękuję ci, nikt nigdy tak mi nie pomógł.

- Ulka, kotku to była dla mnie przyjemność, jestem dumna z efektu. A poza tym, to ty mi tak naprawdę pomogłaś, bez Ciebie nie stanęłabym tak szybko na nogi, wierzyłaś we mnie i to było dla mnie bardzo ważne. Dla Agatki stałaś się starszą siostrą, ona tego też potrzebowała.

- Tak to wspaniałe, że się spotkałyśmy.

- Ula czy ty widzisz jak faceci ci się przyglądają, jesteś młoda, piękna, a do tego mądra i dobra, możesz mieć każdego mężczyznę. Świat należy do ciebie.

- Może i tak, ale ja tak naprawdę chcę tylko jednego mężczyzny. Wiem, że trudno to pojąć, ale ja chyba nie potrafię o nim zapomnieć.

- Może powinnaś dać mu szansę?

Ula nic nie odpowiedziała.

Pojechały do domu Uli. Rodzina czekała na nie z kolacją, była też Ala i Maciek. Gdy Ula weszła, zapadła cisza przyglądali się jej w niemym podziwie. Po chwili zaczęli ją ściskać i całować. Po kolacji rozmowa zeszła na Febo & Dobrzański i Marka. Ula pierwszy raz zapytała Alę i Maćka, co u niego słychać.

Ala opowiedziała jej tyle, ile wiedziała tzn. o dość tajemniczym zerwaniu zaręczyn z Pauliną, o tym, że Marek poświęca się pracy i chyba nie spotyka się z żadną dziewczyną. Maciek opowiedział jej, że Marek sprzedał dom, spłacił pierwszy kredyt w całości i ani razu nie spóźnił się z opłaceniem raty drugiego. W tym momencie musieli wtajemniczyć Alę w ich skomplikowane zależności finansowe. Ala była w szoku, wiele jej to wyjaśniło. Obiecała całkowitą dyskrecję. Ula wierzyła jej. Była pozytywnie zaskoczona wiadomościami o Marku. Poprosiła jeszcze raz wszystkich aby nie mówili Markowi gdzie się podziewa, ani jak teraz wygląda.

Na drugi dzień rano Ula z Mariolą wróciły na Mazury.

12.

Marek radził sobie coraz lepiej jako prezes FD. Właściwie tak powinno być od początku, ale wcześniej mając u swego boku zdolną i profesjonalną Ulę, ograniczał się właściwie do akceptacji jej pomysłów, przepychanek z Aleksem, motywowania pracowników i gaszenia pożarów na linii Pshemko - reszta świata. Teraz wreszcie panował nad firmą, kontrolował ją całą i odnosił sukcesy. Nie uszło to uwagi Krzysztofa, który zaczynał powolutku doceniać syna.

Jednak myśli Marka zawsze wracały do Uli, nawet w pracy, często zastanawiał się co ona zrobiłaby w danej sytuacji. Brakowało mu jej strasznie. Bardzo był ciekawy gdzie ona jest , co robi i czy kiedyś wróci. Mimo upływającego czasu wierzył, że tak. Musiał wierzyć ….

Kiedyś zdobył się na odwagę i zapytał Alę czy wie co się dzieje z Ulą. Powiedziała mu, że wie, ale dała jej słowo, ze nie będzie z nim na ten temat rozmawiała. Udało mu się wyciągnąć z niej tylko, że Ula jest zdrowa, próbuje dojść do siebie po tym co się między nimi stało. Marek nie wiedział na ile Ala jest zorientowana w ich zagmatwanym związku, więc zapytał jeszcze tylko czy Ula czasem pyta o niego i dowiedział się, że zapytała tylko raz. Nie było to wiele, ale zawsze coś. Ucieszył się wiedząc, że ona też choć troszkę jest ciekawa, co u niego. Miał nadzieję, że Ala opowiedziała jej wszystko o nim i że Ula to docenia.

13.

Marek wiedział, że jest jeszcze ktoś kto na pewno wie dużo o Uli, jeśli nie wszystko. Maciek – przyjaciel, powiernik, doradca jego ukochanej.

Po zdemaskowaniu intrygi i zniknięciu Uli, widzieli się tylko raz, w firmie na korytarzu. Nie rozmawiali, Maciek spojrzał tylko na niego wymownie, ze złością i powagą. Potem Maciek przynosił do FD rozliczenia i różne dokumenty wynikające ze wspólnych interesów FD
i Pro S, ale zawsze zostawiał zaklejoną kopertę w recepcji. Wyraźnie go unikał. Marek za to skrupulatnie wywiązywał się ze swoich zobowiązań wobec firmy Uli. Po jakimś czasie Seba powiedział mu, że Maciek i Ania z recepcji zaczęli się spotykać. Wtedy Marek nabrał odwagi i zadzwonił do Maćka z prośbą, aby następnym razem, gdy będzie w FD wstąpiło niego.

Maciek przyszedł. Dobrzański najpierw pogratulował mu sukcesów w prowadzeniu interesu. Potem poinformował go, że udało mu się wreszcie sprzedać dom i zamierza spłacić przed terminem pierwszy z kredytów, który Ula w imieniu swojej firmy wzięła dla niego. Maciek spokojnie wysłuchał go i powiedział, ze jest mile zaskoczony tym posunięciem. Zapytał też, czy w takiej sytuacji nadal będą współpracować. Na co Marek odpowiedział, że szkoda byłoby zmarnować dobry interes. Dogadali się, podali sobie ręce i pożegnali. Nie padło ani jedno słowo na temat Uli, choć atmosfera miedzy nimi była bardzo napięta, obaj wiedzieli, że to z powodu Uli. Od tego spotkania ich relacje zaczęły się polepszać. Marek bardzo chciał go wypytać o Ulę, ale czekał na odpowiedni moment.

Jesienią Maciek przyszedł do Marka, oczywiście w interesach, ale dało się wyczuć, że jego nastawienie jest pozytywne. Marek zaproponował mu drinka i zaczęli rozmowę:

- No widzę, że sezon letni to był dla Pro S sukces, gratuluję i cieszę się.

- Dzięki a jak tam FD Sportivo?

- Też OK. …Słuchaj Maciek, już od bardzo dawna chcę cię spytać o Ulę, wiesz przecież o tym. Nie wkurzaj się i powiedz mi cokolwiek o niej, masz z nią kontakt? – Wzrok Marka gdy wspomniał o ukochanej wyrażał taką tęsknotę, że Maciek postanowił, uchylić rąbka tajemnicy.

- Posłuchaj, oczywiście, że mam z nią kontakt, bezpośrednio widziałem ją co prawda od tamtego czasu tylko raz, ale przez telefon i internet rozmawiamy bardzo często. Za dużo ci nie powiem, bo przyrzekłem Uli, że tego nie zrobię, a nie jestem taki głupi by ją okłamać.

- A widzisz, ja byłem i teraz za to płacę. Ale ty wiesz o nas, prawda, Ula ci opowiedziała.

- Tak, wiesz co ja tego nie pojmuję, czy ty naprawdę myślałeś, że ona będzie chciała wykorzystać przeciw tobie ten weksel. Czy ty jej wcale nie poznałeś, przecież ona nawet wrogowi by pomogła, a co dopiero gościowi w którym się tak zakochała. Gdzie ty miałeś oczy i głowę.

- Masz rację. Ale wiesz, ja się wygadałem kumplowi i to on ciągle mi truł, że kto ma Brzydulę ten ma udziały, a w pewnym momencie wydawało się, że to ty masz Ulę. Ja nie chciałem wierzyć, ale potem, wstyd się przyznać, zostawiłeś jej teczkę na biurku, Seba ją otworzył i tam na propozycji zmian w terminarzu spłat kredytu było napisane „a jak się nie zgodzi to udziały nasze”.

- O cholera, fakt napisałem coś takiego, ale chciałem ją zmusić, żeby była twarda, chciałem ją chronić przed tobą – Maćkowi zrobiło się głupio.

- Wtedy zacząłem tę nieszczęsną grę. Ona się zakochała, a ja bałem się, że jak ją odtrącę to zniknie, a wraz z nią pół mojej firmy. Początkowo chciałem ją trzymać na dystans, ale wszystko szło nie tak. Przy Uli ciągle się zapominałem, a ona się coraz bardziej wkręcała. W końcu zdałem sobie sprawę, że nie jest mi obojętna. Zakochałem się. Wtedy wszystko się wydało i ją straciłem.

- No, a Ulę te wasze gierki prawie zabiły – Maciek widział, że Marek mówi szczerze. Pomyślał nawet, że szkoda, iż Ula tego nie słyszy.

- Maciek powiedz mi gdzie ona jest, ja dla niej zmieniłem swoje życie, sam też się zmieniłem. Proszę. Chcę jej wszystko wytłumaczyć, jest między nami tyle niedopowiedzeń.

- Nie mogę ci o niej mówić, ale nie zabroniła mi mówić jej o tobie. Obiecuję, że jak się będę z Ulą widział, to porozmawiam z nią na twój temat. Może to coś zmieni, ale to nie będzie szybko.

Po tej rozmowie w serce Marka wstąpiła nowa nadzieja.

14.

Czas leniwie płynął na Mazurach. Ula w nowej odsłonie, była na ustach całego ośrodka. Wszyscy ją podziwiali. Ona z kolei powoli przyzwyczajała się do nowego wizerunku. Nauczyła się malować i układać włosy bez pomocy przyjaciółki. Czasem jeszcze radziła się jej w kwestii doboru ubrań, ale coraz rzadziej. Jej przemiana z dobrej, ale zakompleksionej i nieefektownej dziewczyny w świadomą swojej wartości i urody kobietę stała się faktem. Porównywano ją do łabędzia i motyla. Miało to również odbicie w poezji Uli. Nowe wiersze były mniej mroczne niż ostatnio, pojawiła się w nich nadzieja i przebłyski radości. Więcej pisała teraz o otaczającym ją świecie i ludziach. Marek, mimo to, wciąż był obecny w jej myślach. Ula tęskniła do niego. Częściej myślała teraz o tym, jak było jej z nim dobrze, a mniej jak ją oszukiwał. Zastanawiała się jak powinna rozumieć to, że jednak zerwał swoje zaręczyny. Czyżby z jej powodu?

Któregoś dnia Mariola weszła do jej pokoju, kiedy Ula pisała. Na prośbę przyjaciółki, Ula pokazała jej swoje wiersze. Mariola nie oderwała się od lektury przez całą noc. Było tam wiele wierszy, w których odnajdywała swoje emocje, wszystkie podobały jej się bardzo. Nazajutrz, nie pytając Uli o zgodę, pokazała opasłą teczkę ich wspólnemu przyjacielowi Jarkowi – psychologowi z ośrodka. Jarek nie podejrzewał Uli o kolejny ukryty talent, ale po ich przeczytaniu wiedział, że są niezwykłe. Pomyślał, że przelewanie duszy na papier było jednym z czynników, które tak pomogły Uli. Długo o tym rozmawiali. Jarek namówił Ulę, na zorganizowanie w ośrodku wieczorku poetyckiego dla mieszkanek, które poszukiwały pocieszenia i ukojenia po trudnych przejściach. Ula zgodziła się. Wybrała swoje ulubione wiersze i zaprezentowała publiczności. Wieczór był sukcesem Uli, wszyscy siedzieli długo, aż do nocy zasłuchani w piękne słowa o miłości, zdradzie, bólu, przyjaźni, utraconych marzeniach, nadziei, zauroczeniu, namiętności, śmierci, ucieczce, pomaganiu, uzależnieniu, przemianie, kłamstwie, radości i przebaczeniu. Ula nawet nie przypuszczała, że kiedykolwiek ktoś będzie płakał słuchając jej wierszy.

Przyjaciele przekonali ją, że trzeba dla dobra wszystkich zranionych serc, spróbować wydać te wiersze w formie tomiku poezji. Ula najpierw oczywiście nie chciała o tym słyszeć, bo przecież jest różnica pomiędzy odsłanianiem swoich najintymniejszych przeżyć grupce towarzyszy niedoli, a przekazaniem ich całemu światu. Poza tym Ula zawsze traktowała swoje wiersze jako swego rodzaju zwierzanie się samej sobie, a nie jako potencjalną literaturę. Nie wierzyła, że są one na tyle dobre, aby ktoś chciał je wydać. Jednak po kilku dniach pomyślała, że czemu nie, podda je osądowi profesjonalistów i zobaczymy. Tym bardziej, że Jarek nalegał. Miał kolegę w jednym z wydawnictw w Warszawie i zaprosił go do nich na kolejny wieczorek z wierszami Uli Cieplak.

Drugie czytanie poezji przez Ulę, podobało się jeszcze bardziej. Nabierała wprawy
i umiała czarować słuchaczy swoim głosem i interpretacją. Jej wiersze i osoba zachwyciły kolegę Jarka. Zabrał poezje Uli ze sobą i obiecał, że natychmiast pokaże je w wydawnictwie. Po kilku dniach zadzwonił, że postanowiono je wydać, na razie w niewielkim nakładzie. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem miały trafić do wybranych księgarń, a Ula miała uczestniczyć w ich promocji, tzn. miała się odbyć kameralna impreza połączona z czytaniem wybranych wierszy, podpisywaniem książek itp.

15.

Jarek podziwiał Ulę właściwie od dnia kiedy poznał ją, ponad pół roku temu, w szpitalu i zaproponował zostanie wolontariuszką w jego ośrodku. Obserwował z ukrycia jak umiejętnie, z wrodzoną wrażliwością, pomaga innym. Jak podsyca w nich wiarę w to, że będzie lepiej. Bardzo chciał aby sama też odnalazła spokój i zapomniała o nieszczęśliwej miłości. Nie pokazywał, co do niej zaczyna czuć, bo podejrzewał, że jeszcze długo nie będzie gotowa aby zaufać mężczyźnie. Jednak ostatnie wydarzenia – nowy tak ponętny wizerunek Uli, jej wiersze świadczące o ogromnej głębi uczuć, spowodowały u niego, że zakochał się. On dojrzały facet, przed czterdziestką, zakochał się jak uczniak. Nie wiedział co ma zrobić, podejrzewał, że nie ma u niej szans. Właściwie byli z Ulą przyjaciółmi i tak mogłoby zostać, tak było bezpiecznie. Ale kiedy rozmawiali, byli blisko siebie, dotykali się duszami, można było dostrzec, że powstrzymuje się aby jej nie wyznać co czuje. Ula z kolei szanowała go bardzo i była mu wdzięczna za to, że pomógł jej w najtrudniejszych chwilach w życiu. Darzyła go szczerą przyjaźnią, ale nie myślała o nim jak o mężczyźnie, mimo, iż uważała go za przystojnego faceta. Ostatnio dostrzegła zmianę w jego zachowaniu i postanowiła podzielić się tym odkryciem z Mariolą.

- Mariola, co sądzisz o Jarku.

- No, to świetny facet, każda z nas jest mu wdzięczna za okazane serce. Jest dobrym człowiekiem, a jednocześnie jest bardzo przystojny i męski. A dlaczego pytasz.?

- Bo wiesz, my się zaprzyjaźniliśmy i świetnie się rozumiemy….Ale od kilku tygodni coś jest nie tak, coś się zmieniło, ja nie wiem o co chodzi.

- Kotku mój, przecież to jest oczywiste. On zakochał się w tobie i wcale się mu nie dziwię. Jesteś najseksowniejszą dziewczyną w promieniu 100 km. A do tego najmądrzejszą i najzdolniejszą. Nie miał biedak szans.

- No co ty, na pewno nie.

- Ty może tego nie dostrzegłaś, bo wciąż myślisz o Marku, prawda.

- Tak.

- No, to mamy problem.

Ula nie chciała w to uwierzyć, ale zaczęła obserwować Jarka. Po kilku dniach musiała w duchu przyznać Marioli rację. Jarek patrzył na nią z miłością, starał się być przy niej blisko. Zawsze miał dla niej czas. Ula dostrzegła w jego zachowaniu odbicie jej dawnych zachowań w stosunku do Marka. Zrozumiała jak dziwnie musiał się poczuć, kiedy Ula, którą uważał za koleżankę, może przyjaciółkę, pocałowała go i wyznała miłość. Postanowiła, że nie pozwoli aby uczucie Jarka rozwinęło się. Nie chciała by cierpiał przez nią. Wtedy pierwszy raz pomyślała, że może czas wracać do domu.

Gdy nadarzyła się okazja poruszyła tę sprawę z Jarkiem.

- Zastanawiam się nad wyjazdem do domu na stałe. Mariola już za miesiąc będzie po rozwodzie i wróci do Warszawy, chyba wrócę razem z nią. – powiedziała do Jarka któregoś popołudnia.

Jarek spojrzał na nią ze smutkiem.

- Nie chcę żebyś wyjeżdżała, jesteś mi tu potrzebna. Chciałbym żebyś została… nawet na zawsze. Bo widzisz ja nic ci nie mówiłem, ale jesteś dla mnie bardzo ważna, ja …

Ula przerwała mu, nie chciała by mówił dalej.

- Nie kończ, byłeś… jesteś dla mnie taki dobry, kocham cię jak przyjaciela, nigdy nie zapomnę ile dla mnie zrobiłeś. Ale czuję, że lepiej będzie jak wyjadę.

- Ty wiesz…, zauważyłaś, prawda ? - Ula skinęła głową.

- Może masz rację, szkoda, myślę, że dobrze byłoby nam razem.

- Wiesz, ja co prawda się zmieniłam i uporałam z rozpaczą i zwątpieniem w siebie, ale nie wyleczyłam mojego serca.

- Tak, to widocznie z twojej strony jest prawdziwa miłość. Szczęściarz z tego faceta, ale jednocześnie dupek. Może przez ten czas coś do niego dotarło. Życzę ci szczęścia z nim lub bez niego. Pamiętaj, że tu jestem i w razie czego masz tu spokojną przystań.

- Dziękuję ci, będę pamiętała o tym.

16.

Maciek nie mógł już znieść ciągłych pytań Marka czy był u Uli i czy z nią rozmawiał. Postanowił jechać do niej na te Mazury. Jeszcze do tego Ula zrobiła się jakaś tajemnicza, mówiła mu, że ma dla nich niespodziankę.

Gdy się spotkali, poszli na długi spacer mimo, że było już zimno.

- Ula nie gniewaj się, ale muszę ci coś powiedzieć. To dotyczy Marka.

- Marka? Daj już spokój, przecież uwolniłam się spod jego wpływu, nie musisz już mnie chronić.

- Właśnie, bo wcale nie chcę. Wiesz często ostatnio gadamy, można powiedzieć nawet, że się polubiliśmy.

- Żartujesz, ty i Marek? Ale chyba nie mówiłeś mu o mnie.

- Nie no co ty, przecież ci obiecałem. To on mówił. Wydaje mi się, że był szczery. Powiedział mi trochę jak to było z tym oszukiwaniem. Słuchaj wtedy gdy wzięłaś dla niego ten drugi kredyt, a on dał ci weksel, to opowiedział o tym temu swojemu koleżce - Sebastianowi. A ten nakładł mu do głowy, że ty będziesz chciała przejąć FD, a ja razem z tobą jako twój wspólnik, czy opiekun. Jeszcze widzieli na naszych papierach od kredytu jak napisałem „a jak się nie zgodzi to udziały nasze”. Rozumiesz. Jeszcze wtedy wyszła na jaw twoja miłość do niego, powiedziałaś, że odejdziesz z FD, a on twierdzi, że bał się i dlatego postanowił wykorzystać twoją słabość do niego, żeby cię zatrzymać i kontrolować udziały.

- Ale ja chciałam mu je oddać.

- No wiem, sam tego nie rozumiem. Marek w każdym razie twierdzi, że na początku udawał, że mu też zależy, ale nie chciał, żeby to zaszło tak daleko. Nie znam szczegółów, on twierdzi, że wszystko szło inaczej niż planował, bo przy tobie zapominał o grze i w końcu się zakochał. Potem się wydało i już było za późno. On twierdzi, że po twoim zniknięciu zmienił się i zmienił swoje życie. Ja myślę, że coś w tym jest. Zobacz zerwał z narzeczoną, sprzedał dom, poświęca się pracy. Ania mi mówiła, że w firmie wszyscy się dziwią, że jest sam, on podobno nigdy nie był sam, zawsze kręcił z różnymi laskami i był z tego dumny. Teraz nawet jak Seba wyciąga go na imprezy, to nikogo nie podrywa, ani nie daje się poderwać tylko pije do upadłego i rozczula się nad tym jaki był ślepy i głupi. Ala też tak twierdzi, bo ją pytałem. Wiesz, że on często przyjeżdża do Rysiowa i sterczy pod waszym domem, sam go widziałem parę razy, twój tata i Jasiek też. Co ty na to?

- No nie wiem, rzeczywiście dziwnie się zachowuje, ale to nie zmienia faktu, ze mną manipulował, a nawet przespał się ze mną, żeby osiągnąć swój cel.

- Co! Tego nie wiedziałem, a to menda z niego. No to teraz jak cię zobaczy to mu gul skoczy, zobaczysz.

– Nie wiem czy powinnam się z nim spotkać.

- Mimo to myślę, że powinniście pogadać i wszystko sobie wyjaśnić. Pomyśl o tym czy nie warto wrócić już do domu. Poza tym tęsknimy za tobą, przecież nie możesz tu zostać na zawsze.

- No wiem, ale nie ze względu na Marka. Ostatnio tyle się stało. Przyjaciel się we mnie zakochał. Wyobrażasz sobie, teraz wiem jak to wygląda z drugiej strony.

- A ty co czujesz?

- Nie kocham go w taki sposób, jest dla mnie bardzo ważny, ale to przyjaciel. Dlatego zdecydowałam, że przed świętami wracam do domu. Jest jeszcze jedna sprawa. Wracajmy, to coś ci pokażę.

Gdy wrócili Ula pokazała Maćkowi, pięknie wydany zbiór poezji swojego autorstwa, zatytułowany po prostu „Brzydula”. Na pierwszej stronie były słowa:

„Mojej Rodzinie – kochanemu tacie, Jaśkowi i Beatce oraz

Przyjaciołom – Maćkowi, Marioli i Jarkowi.

Dziękuję, że zawsze mogę liczyć na Waszą pomoc i radę”.

Maciek, aż usiadł z wrażenia. Ula opowiedziała mu jak do tego doszło i że za tydzień książkę będzie można kupić. A ona będzie miała w Warszawie promocyjną imprezę z czytaniem wierszy i podpisywaniem książek, na którą serdecznie go zaprasza. Maciek powiedział:

- No Ula, zawsze wiedziałem ze coś tam sobie bazgrzesz na boku, ale takie coś, jesteś po prostu niesamowita.

Gdy nie patrzyła wziął z pudła jeszcze jeden egzemplarz.

17.

Maciek po powrocie od Uli nie poszedł od razu do Marka. Był trochę na niego zły z powodu rewelacji, o których dowiedział się od Uli. Zastanawiał się jak Ula dała się tak omotać, że nawet przespała się z nim, ale był pewien, że Marek do niczego jej nie zmuszał. Czytał wiersze Uli. Najważniejsze co z nich zrozumiał to była bezsporna, ale zraniona miłość i tęsknota za ukochanym. Wiedział, że Ula już nie jest na Marka zła i jest gotowa mu wybaczyć. Nie był jednak pewien czy Marek znowu wszystkiego nie zepsuje. Znowu bał się o przyjaciółkę. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że co ma być to będzie. Marek i tak dowie się, że Ula wróciła, więc lepiej jak sam z nim porozmawia.

Było już późno, kiedy Maciek zadzwonił do Marka do biura, z wiadomością, że był
u Uli i zaraz przyjedzie. Marek czekał cały w nerwach, nareszcie, nareszcie jakieś wiadomości. Maciek wszedł z poważną miną.

- Rozmawiałem z Ulą. Powiedziałem jej, że moim zdaniem powinniście wyjaśnić sobie wszystko. Opowiedziałem jej o tobie i o tym jak to było z tym wekslem. Wysłuchała mnie ze spokojem i właściwie przyznała mi rację.

- Dzięki Maciek, ale co to znaczy, czy ona wróci?

- Dużo się ostatnio działo w jej życiu... i nie chodzi tu tylko o ciebie. Wszystko to razem spowodowało, że wraca przed świętami, chyba na stałe.

- Super nawet nie wiesz jak się cieszę.

- Nie ciesz się za wcześnie, nie sądzę, że łatwo ci przyjdzie przekonanie jej, że oszukiwałeś ją tylko na początku. Powiedziała mi, że manipulowałeś nią do końca, a nawet aby osiągnąć swój cel poszedłeś z nią do łóżka.

Marek przestał się uśmiechać. Już miał coś powiedzieć, ale Maciek wszedł mu w słowo.

- Mnie nie musisz się tłumaczyć. Nie chcę o tym słuchać. Powiem ci tylko, że jeśli znowu to zepsujesz, jeśli ona ci przebaczy, a ty ją skrzywdzisz to cię zabiję, przysięgam.

- Maciek posłuchaj, ja ją naprawdę kocham i chcę żeby była szczęśliwa.

- No zobaczymy… Acha mam tu coś dla ciebie, Ula dała mi jedną, a drugą jej skubnąłem dla ciebie.

Maciek podał mu tomik poezji Uli. Marek nie wierzył własnym oczom.

- Co to jest?

- To jej dzieło, nieźle dałeś jej popalić, zresztą nie tylko ty. Za tydzień to będzie w księgarniach. Ula przyjedzie dwudziestego na promocję. W księgarni na Starym Mieście, będzie wieczorek, Ula będzie czytać wiersze i podpisywać książkę, jest zaproszonych trochę ludzi, ale z tego co wiem to impreza otwarta.

Miłej lektury.

Marek czytał wiersze Uli i płakał. Do tej pory myślał, że ją rozumie, ale teraz dotarło do niego, jak bardzo ją zawiódł. Jakim był bezdusznym draniem, świnią, niegodnym by Ula na niego spojrzała. Tak bardzo chciał ją przytulić, sprawić by uwierzyła w szczerość jego uczucia. Przypomniał sobie, co powiedziała mu kiedy widzieli się po raz ostatni w szpitalu -„Marek ja cię kocham, choć wolałabym aby tak nie było, zrobiłam dla ciebie wszystko czego chciałeś, chociaż nie powinnam, dałam ci wszystko co miałam, mimo iż nie powinnam, nie mam już nic, czego ty jaszcze ode mnie chcesz, daj mi spokój, po prostu odejdź i daj mi szansę na posklejanie duszy, bo inaczej umrę” „ja ci już po prostu nie wierzę, już nie potrafię, a skoro ci nie wierzę to nie mogę wybaczyć” – czy teraz po upływie tylu miesięcy ona jeszcze coś do niego czuje? Ale niektóre wiersze dawały mu cień nadziei. Może posklejała duszę i da mu szansę?

18.

Pożegnaniom nie było końca, łzy lały się obficie. Ula tak polubiła to miejsce i ludzi, ciężko jej było wyjeżdżać, tu czuła się bezpiecznie. Obiecała wszystkim, że latem ich odwiedzi. Z Jarkiem pożegnała się już wcześniej, obiecał jej, że będzie na promocji książki.

Nadszedł ten wieczór. Ula się denerwowała, ale jak zawsze czuła wsparcie rodziny
i przyjaciół. Byli z niej dumni, przyszli wszyscy tata z Alą i Beatką, Jasiek z Kingą, Maciek z Anią, Mariola, Jarek , do tego ludzie z wydawnictwa, kilku krytyków i dziennikarzy. Pojawiło się też sporo miłośników poezji, a także osób przypadkowych, szukających niebanalnych prezentów gwiazdkowych.

Marek przyjechał sam, sporo przed czasem. Kręcił się po księgarni, obserwował ostatnie przygotowania, denerwował się. Znalazł sobie miejsce z tyłu i czekał, widział jak kameralna salka się zapełnia. Wreszcie zaczęło się. Jakiś facet przedstawił krótko Ulę Cieplak, która wtedy weszła i zaczęła czytać. Marek w pierwszym momencie jej nie poznał, po chwili dotarło do niego, że to naprawdę Ula. Patrzył z zachwytem na jej twarz, właściwie pożerał ją wzrokiem. Była piękna, po prostu. Marek był przecież przyzwyczajony do pięknych kobiet, potrafił ocenić urodę. Wszystko w niej było dla niego doskonałe, piękna twarz, włosy, oczy, usta. Zauważył delikatny makijaż, dobrze dobrane okulary dodawały jej stylu. Ubrana była w czarną sukienkę, piękne buty na obcasie, miała kolorowy szal na odsłoniętych ramionach. Wszystko idealne, cieszył się, że go nie widzi, mógł się bezkarnie gapić na nią. Był w szoku, nie spodziewał się, po raz kolejny go zaskoczyła. Na początku jej nie słuchał, dopiero po chwali oprzytomniał, pięknie przekazywała słuchaczom swoje przejmujące wiersze, znał je już, mimo to znowu się wzruszył.

Gdy Ula skończyła czytać rozległy się brawa. Dostała kwiaty od wydawcy i Jarka. Znajomi podchodzili i gratulowali jej. Potem zaczęła podpisywać książki, ustawiła się do niej spora kolejka. Ula każdego obdarzała promiennym uśmiechem.

Marek też ustawił się w kolejce. Im był bliżej niej, tym bardziej czuł się nieswojo, onieśmielała go. Jeszcze nigdy żadna kobieta nie onieśmielała go, podziwiał ją.

Zauważyła go wreszcie. Stał do niej w kolejce. Co za ironia. Patrzył na nią, coś dziwnego było w tym spojrzeniu. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.

- Witaj Ula – wydusił przez ściśnięte gardło.

- Gratuluję ci sukcesu, pięknie wyglądasz.

- Dziękuję Marku – widziała jakie zrobiła na nim wrażenie, jeszcze nigdy tak na nią nie patrzył.

- Podpiszesz mi swoją książkę?

-Tak, oczywiście – napisała mu krótką dedykację –

„Markowi, który mnie zmienił na zawsze – z niezmiennymi życzeniami szczęścia – Ula.” – podała mu książkę.

- Dziękuję. Czy odbierzesz telefon ode mnie? – zapytał z niepewnością w głosie.

- Zadzwoń.

19.

Na drugi dzień Ula nie czuła się najlepiej. Tyle wrażeń. Czytała swoje wiersze obcym ludziom i podobało im się. Tyle osób jej gratulowało, chcieli, aby podpisała im książkę. Potem impreza w gronie najbliższych. Było tak miło. No ale był jeszcze MAREK. Nie spodziewała się go tam. Ciągle widziała jego wzrok… Gdy odszedł z jej ksiązką nie mogła już na niczym się skupić. Wszystko działo się jakby obok niej. Obudził w niej uczucia i namiętności, o których myślała, że odeszły. Zmienił się. Na twarzy przybyło mu kilka zmarszczek, w oczach nie było dawnych błysków, uśmiechał się smutno, głos miał nawet inny. Ale mimo to mogłaby patrzeć na niego bez końca …Podobał się jej nawet bardziej niż kiedyś. Zadzwoni….. Musi się uspokoić, uzbroić, by znowu jej nie zranił.

Zadzwonił wczesnym popołudniem. Potem przyjechał po nią. Postanowili pójść do parku, aby spokojnie porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Przez chwilę szli w milczeniu. Marek, przyglądał się jej ukradkiem. Podobała mu się bardzo, ale już nie była taka jak kiedyś, widział obok siebie piękną kobietę, silną, świadomą swojej wartości, a jednocześnie tak kruchą i delikatną. Gdyby tylko mu pozwoliła, nosiłby ją na rękach do końca życia.

- Ula, tyle chcę ci powiedzieć, układałem to sobie całą noc, a właściwie cały czas odkąd zniknęłaś. Chcę ci opowiedzieć, wszystko, prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Pozwolisz mi?

- Słucham.

- Po pierwsze, gdybyś wtedy usłyszała całą moją rozmowę z Sebastianem, to dowiedziałbyś się, że powiedziałem mu, że cię kocham, ciebie a nie Paulinę.

Ale od początku. Kiedy pojawiłaś się w moim życiu, myślałem, że jesteś z innej planety. Nigdy nie znałem kogoś takiego. Zdolna, kreatywna, pracowita, bezinteresowna, szczera. W moim świecie takich osób nie było. Bardzo szybko stałaś się niezastąpiona, tyle razy uratowałaś mnie, byłem ci wdzięczny. Pomagałaś mi nie tylko w pracy. Wierzyłaś we mnie, byłaś jedyną osobą w moim życiu, poza moją matką, która po prostu wierzyła we mnie i okazywałaś mi to na każdym kroku. Uwielbiałem z tobą rozmawiać, wprowadzałaś ład w moje życie. Paulę mogłem oszukiwać bez mrugnięcia okiem, ale zależało mi na twojej opinii. Uważałem cię za przyjaciela. Potem wyniknęła kwestia kredytów. Nie miałem wyjścia i mimo, iż nie chciałem byś ryzykowała, skorzystałem z twojej pomocy. Po pierwszym razie przyszedł drugi. Nie miałem co ci dać jako zabezpieczenie i, mimo że nie chciałaś, dałem ci ten weksel. Teraz muszę ci powiedzieć o Sebastianie. Opowiadałem mu oczywiście o swoich kłopotach, próbował mi pomóc na swój sposób. On cię nie znał tak jak ja i nie wierzył, jak mu mówiłem, że mi pomagasz tak po prostu. Musisz zrozumieć, że w „naszym” świecie takie rzeczy się nie zdarzają. Jak dowiedział się, że dałem ci weksel, to ciągle i ciągle przekonywał mnie, że jestem głupi i że ty lub ktoś z twojego otoczenia będzie chciał przejąć firmę. Miał obsesję na punkcie Maćka. W tym czasie ty pocałowałaś mnie i wyznałaś, że mnie kochasz. To był dla mnie szok, przecież mnie znałaś, wiedziałaś o wszystkich moich grzeszkach. Sebastian zaczął panikować, że odejdziesz, a z tobą pół mojej firmy. Maciek wciąż kręcił się koło ciebie. Wtedy Seba przekonał mnie, że muszę cię zatrzymać za wszelką cenę. Ja nie powinienem był go słuchać, ale sam też nie wyobrażałem sobie, że mogłabyś zniknąć z mojego życia. Prosiłem, żebyś została, nie wziąłem weksla kiedy mi go dawałaś i tłumaczyłem ci, że to nie o to chodzi. Chciałem żeby było jak dawniej, ale to było już niemożliwe. Nie chciałem cię uwieść, ale wszystko szło nie tak. Chciałem ci wytłumaczyć, że cię nie kocham, ale nie umiałem, tak bardzo nie chciałem cię zranić, bo uciekłabyś. Potem coraz bardziej się to komplikowało. Zaczęliśmy się umawiać się na randki. Ty nie chciałaś, to była moja wina, że pozwoliłem żebyś uwierzyła, że wszystko jest możliwe. Tak szybko się to zmieniało. Pod twoim wpływem zacząłem dostrzegać, że mój związek z Pauliną jest martwy. Ja naprawdę już wtedy jej nie kochałem, to co mówiłem ci w parku, to była prawda. Zapragnąłem prawdziwej miłości, a nie związku na pokaz. Coraz mniej w tym wszystkim chodziło o udziały. Ty zaczęłaś się zmieniać, dostrzegałem to. Potem pojawił się Bartek. Poczułem zazdrość, gdy widziałem go z tobą. W twoje urodziny naprawdę chciałem abyś była szczęśliwa. Bartek nam przeszkodził, odsunęłaś się ode mnie, nie podobało mi się to, ale wtedy jeszcze nie rozumiałem dlaczego. Ty chciałaś więcej, chciałaś jasnej sytuacji, dałaś mi kolejną szansę, aby powiedzieć ci prawdę, a ja znowu tego nie zrobiłem. Co prawda pojawiło się już na horyzoncie kolejne zagrożenie w postaci zebrania zarządu, ale to znowu nie chodziło tylko o to. Nie umiałem przyznać się przed sobą, że mi na tobie coraz bardziej zależy. Wiedziałem już wtedy, że jesteś inna – lepsza, niż moje wcześniejsze dziewczyny, niż Paula, zupełnie bez porównania. Okłamywałem cię wtedy, to fakt, ale siebie trochę też. Potem Sebastian powiedział mi, że rozpowiadasz o nas w firmie, zdenerwowałem się i byłem niemiły. Wkurzyłaś się, a ja już żałowałem, myślałem tylko jak cię przeprosić. Seba śmiał się ze mnie. Jak wtedy przysłałaś mi wiadomość poczułem się szczęśliwy. Na drugi dzień flirtowaliśmy u mnie w biurze, pamiętasz? Wtedy po raz pierwszy zapragnąłem ciebie, nie byłaś już tylko przyjaciółką, której nie mogłem pozwolić odejść. Byłaś już moją Ulą. Wszystko tak szybko się później potoczyło. Aleks odszedł. Paula coraz bardziej mnie wkurzała. Niestety potem pojawił się kolejny problem, kłopoty ze sprzedażą FD Spotrivo. Oczywiście nie wiedziałem co zrobić. I przyznaję się wpadłem na pomysł, że jeżeli zostaniesz dyrektorem finansowym, to ze względu na mnie, zgodzisz się na sfałszowanie raportu dla zarządu. Ale ty nie chciałaś, powinienem był wiedzieć, że tak będzie. Chciałem za wszelką cenę cię przekonać, ale moje słabe argumenty nie działały. Wtedy naprawdę postanowiłem cię uwieść, ale jednocześnie naprawdę tego chciałem. Nie dla udziałów czy zarządu, chciałem ciebie, bo mnie kochałaś i wiedziałem o tym. Kręciło mnie to i to bardzo. A w SPA, daleko od firmy i problemów, dałem się ponieść chwili, nie myślałem o konsekwencjach. Byłem szczęśliwy, ty byłaś cudowna, moja. Wtedy zrozumiałem, że cię kocham. Ty zgodziłaś się zostać dyrektorem i miałaś pomysł na raport. Obiecałem sobie, że po zarządzie powiem ci wszystko. I nie zdążyłem, dowiedziałaś się, nie chciałaś słuchać tłumaczeń. Miałaś rację. Zrobiłem ci największe świństwo jakie mogłem, wykorzystałem cię i zawiodłem. Zbrukałem twoją miłość, swojej nie pozwoliłem się rozwinąć. Wierzysz mi Ula? Powiedz, że tak. Proszę, błagam.

- Myślę, że mówisz szczerze.

- Dzięki - Marek mówił dalej.

- Jak zniknęłaś to myślałem, że oszaleję. Tak bardzo pragnąłem cofnąć czas. Żałowałem, cierpiałem, wiedziałem, że nie jestem ciebie wart. Potem postanowiłem zmienić swoje życie. Ono było takie fałszywe, chciałem poczuć się godny ciebie, lepszy. Rozstałem się z Pauliną, powiedziałem rodzicom, odwołałem ślub. Nie spotykałem się z żadną dziewczyną. Poświęciłem się pracy. Ciągle o tobie myślałem. Dzwoniłem, mailowałem, jeździłem do Rysiowa i nic. Myślałem, że oszaleję. Zastanawiałem się w kółko, co by było gdybym nie uwierzył Sebie, tylko był z tobą szczery. Czy bylibyśmy teraz razem? Nie wiem. Wiedziałem, że gdzieś jesteś i czekałem. Pytałem o ciebie Alę i później Maćka. Aż w końcu wróciłaś. Ula czy jesteś w stanie mi wybaczyć???

- Marek chyba wreszcie powiedziałeś mi prawdę, doceniam to. Ja też ci powiem jak to było u mnie. Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Jak głupia nastolatka. Widziałam jaki jesteś, zresztą dziewczyny ostrzegały mnie. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans. Gdybym chociaż była ładna… Szkoda gadać. Maciek widział co się ze mną dzieje. Mówił mi, że spalę się przy tobie jak bałwanek przy piecyku. Miał rację. Próbowałam walczyć z uczuciem do ciebie. Ale ty byłeś mi coraz bliższy. Gdyby nie te nasze rozmowy, przyjaźń, zaufanie jakim mnie obdarzałeś, to nigdy nie straciłabym kontroli nad sobą. Nie planowałam tego. Powinieneś był mi powiedzieć wtedy, że chcesz żebyśmy zostali przyjaciółmi. Skrzywdziłeś mnie. Oszukałeś i wykorzystałeś moją bezbronność. Czy ci potrafię wybaczyć ? Chyba już ci wybaczyłam, inaczej nie potrafiłabym wrócić.

- Dziękuję Ula, teraz wszystko się ułoży, prawda? Marek był szczęśliwy, chciał ją objąć. Ula się odsunęła.

- Marek wybaczam, ale nie mogę zapomnieć. Tak się nie da. Zmieniłam się, nie mam już tak bezgranicznej ufności w sobie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, przebaczyłam ci, ale co z tego wyniknie to nie wiem. Nie jestem już „twoją Ulą”. Ty też się zmieniłeś, z tego co widzę na lepsze.

- Ula to nie może się tak skończyć, proszę cię. Wiem, że się zmieniłaś inaczej wyglądasz, jesteś piękna, możesz mieć każdego. Ale ja cię kocham.

- To nie o to chodzi, że teraz jestem atrakcyjna i szukam odpowiedniego faceta. Ja jeszcze nie wiem, czy jestem na tyle silna aby zaryzykować związek. Mówisz, że mnie kochasz, a ja myślę, że kochasz tamtą „swoją Ulę” i trochę mylisz poczucie winy i miłością. Myślę, że nie ma sensu kontynuować na razie tej rozmowy. Odwieź mnie do domu.

20.

Był już późny wieczór. Marek siedział sam w domu. Topił żal w whisky. Był zszokowany tym, co Ula mu powiedziała. Wierzyła mu i wybaczyła, ale nic więcej. To było dla niego za mało, stanowczo za mało. Gorycz paliła mu serce. Co teraz? Będzie go dręczyła, za karę? Była taka piękna, czy za tym nowym wizerunkiem jest jeszcze jego ukochana. Próbował zrozumieć. Nie powiedziała, że to koniec, nie powiedziała, że go nie kocha. Powiedziała, że nie może zaryzykować związku. Czy o to chodziło? Bała się bliskości z nim?

Po kilku drinkach stwierdził, że tak tego nie zostawi. Był pijany i miał głupie pomysły.

Ula była w domu, rozmawiała z ojcem. Starała się aby nie zauważył, że jest podenerwowana spotkaniem z Markiem. Uspakajała go, że wyjaśnili sobie wszystko i na tym koniec. Sama w to nie wierzyła. Postanowiła być ostrożna w kontaktach z facetami, a szczególnie z Markiem. Ale nie było to łatwe.

Nagle usłyszeli jakiś hałas na dworze. Wyjrzeli.

Marek stał pod domem i darł się na całe gardło.

- UUUlaaa!!! UUUUUUUllllaaaaaa!!!! UUUUlllaaa!!!. KOCHAM UUUlllę Ciieeeplaaaakk!!!

Zataczał się. Ale mimo to nie przestawał krzyczeć.

Ula wybiegła do niego.

- Marek co ty wyprawiasz??? Przestań się wydzierać

- Nie, nie przestanę dopóki mi nie uwierzysz.

Ula wiedziała, że dyskusja nie ma sensu.

- Wierzę ci przestań już. Jedź do domu. Wezwę ci taksówkę.

Marek złapał ją za ręce.

- Nigdzie nie jadę. Ula kochanie, - język mu się plątał - czy ty się mnie boisz?? Ja cię KOCHAM!!!! A ty się mnie boisz?!

- Daj już spokój, nie boję się ciebie.

- To dobrze, jesteś aniołem, moim aniołem.

Podszedł do nich Maciek.

- Cześć. Co tu się dzieje, Ula potrzebujesz pomocy?

- O cześć, Maciek, powiedz Uli, że ją kocham, bo ona mi nie wierzy.

- Ula, mówię ci że ON cię kocha – ze śmiechem, powiedział Maciek.

- Maciek pomóż mi, musimy odwieść go do domu, wiesz gdzie on mieszka?

- Tak. No, panie prezesie jedziemy do domu.

- Nie, ja tu zostaję, z Ulą.

- Ula też jedzie.

- A, to w porządku. Proszę pani przodem.

Jechali do Warszawy. Ula i Marek siedzieli z tyłu. Marek wciąż nie puszczał ręki Uli, gładził ją i całował. Pozwalała na to, byleby tylko siedział spokojnie. Mamrotał jeszcze pod nosem coś o miłości, ale w końcu jego głowa opadła na kolana Uli i zasnął. Ula przytuliła go wtedy do siebie, delikatnie mierzwiła mu włosy. Gdy dojechali na miejsce, nie mogła go dobudzić. W końcu jakoś postawili go z Maćkiem do pionu i zaprowadzili do mieszkania. Maciek położył Marka do łóżka. Ula postanowiła zostać do rana, bo bała się, że znowu mu odbije
i zacznie gdzieś łazić po nocy. Ułożyła się na sofie, jakiś czas czuwała, ale potem zasnęła.

Rano Marek obudził się pierwszy. Miał potężnego kaca. Niewiele pamiętał
z poprzedniego wieczora. Wiedział tylko, że pił, a potem pojechał do Rysiowa. Coś mu się majaczyło, że był z Ulą. Zamurowało go, gdy zobaczył ją śpiącą na sofie. Była u niego
w domu. Czy coś jej zrobił? Chyba nie, ale co do cholery się stało? Nie mogła zobaczyć go w takim stanie. Cichutko podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki po jakieś KaCe. Wziął prysznic i ogolił się, wreszcie był podobny do ludzi. Usiadł przy niej na podłodze. Mógł bezkarnie się jej przyglądać. Wyglądała pięknie kiedy spała, widział już ją śpiącą w SPA…. Zresztą zawsze wyglądała pięknie. Delikatnie pogładził jej włosy. Obudziła się.

- O jest rano, Marek, ty już wstałeś. Widzę, że ci lepiej, to ja już pojadę.

- Zostań, proszę. Co się wczoraj stało, bo ja prawie nic nie pamiętam?

- Upiłeś się, przyjechałeś do mnie i darłeś się pod domem, że mnie kochasz.

- Tylko tyle, przepraszam cię, ale to szczera prawda. I co dalej?

- Przywieźliśmy cię z Maćkiem do domu. Zostałam, żeby cię pilnować.

- Dziękuję ci i jeszcze raz przepraszam. Nie zrobiłem ci nic chyba?

- Nie, spałeś mocno i mnie też zmorzyło. Teraz już zadzwonię po Maćka i pojadę.

- Nie jesteś zła?

- Nie, ale nie rób tego więcej.

- Zostań chociaż na śniadaniu, bądź moim gościem, proszę.

- No dobrze.

Marek, cały w skowronkach, skoczył do kuchni. Otwiera lodówkę, a tam – zero jedzenia. Tylko keczup i stary ser. Porażka. Musi iść do sklepu, ale co jak mu Ula ucieknie? Zamknąć ją, czy co, może przykuć do sofy?

- Ulaaa, wiesz odpocznij sobie trochę, a ja skoczę do sklepu, ale obiecaj mi, że nie pójdziesz sobie.

- Dobrze.

- Obiecaj, bo ci schowam buty!

- Obiecuję - zaczęła się śmiać.

Gdy wrócił, Ula zdążyła już zaparzyć kawę i herbatę, bo nie wiedziała, co Marek pije na śniadanie, tylu rzeczy o sobie nie wiedzieli. Marek za to kupił bułki i kilka rodzajów chleba, na wszelki wypadek. Pozwoliła mu przygotować śniadanie. Nie radził sobie zbyt dobrze w kuchni, ale specjalnie nie chciał, żeby mu pomogła. Chciał ją ugościć.

W końcu wszystko było gotowe. Zaczęli jeść.

- Ula, ja dużo wczoraj myślałem, zanim się upiłem oczywiście, i doszedłem do wniosku, że ty się chyba mnie boisz. Co?

- Po prostu jestem ostrożna. Nie mogę sobie pozwolić na popełnianie w kółko tych samych błędów.

- No dobrze, ale nie wykluczasz, że za jakiś czas, kiedy przekonasz się, że nie jestem taki straszny… no wiesz, że moglibyśmy być razem, być parą tak naprawdę.

Ula przez chwilę nic nie mówiła, Marek patrzył na nią z napięciem.

- Nie, nie wykluczam.

- Kamień spadł mi z serca. To co, może uznajmy to śniadanie za nasze nowe otwarcie.

- Dobrze, możemy spróbować.

- To może na początek opowiesz mi gdzie byłaś jak cię nie było. Co robiłaś i w ogóle. Jesteś dla mnie zagadką.

Przegadali cały ranek. Ula opowiedziała mu o wszystkim co ją spotkało. Potem Marek odwiózł ją do domu. Umówili się, że odwiedzi ją w święta.

21.

Marek przyjechał do Rysiowa wieczorem po wigilijnej kolacji. Wszedł niepewnie za Ulą. Od razu uderzyła go rodzinna atmosfera. Domownicy siedzieli sobie rozluźnieni popijali leniwie kawę i nalewkę pana Józefa, różne smaki po kolei. Byli tu wszyscy - pan Józef, Ala, Jasiek, wpadła też Kinga, Beatka bawiła się na podłodze nowymi zabawkami. Marek trochę się bał, że zepsuje im wieczór. Przyniósł drobiazgi dla wszystkich. Pan Józef spojrzał badawczo na Ulę, ale gdy upewnił się, że ta wizyta sprawia jej przyjemność, przyjął Marka przyjaźnie. Ula wyglądała cudownie, Marek nie mógł się napatrzeć. Porozmawiali chwilę w szerokim gronie, a potem poszli z Ulą na spacer.

Padał śnieg, lśniły dekoracje na domach, było bardzo romantycznie. Marek przytulił Ulę mocno do siebie, pozwoliła na to, było jej dobrze.

- Pamiętasz rok temu? Pocałowałaś mnie w Wigilię, nigdy tego nie zapomnę.

Ula zaczęła się śmiać. Już teraz mogła się z tego śmiać.

- No, zawsze w Wigilię jestem w całuśnym nastroju. Napadam na ludzi i ich całuję. Najlepiej na przystojnych brunetów.

- Ale od tego roku tylko na mnie - przytulił ją jeszcze mocniej. – Ten nastrój się udziela.

Pocałował ją mocno, a ona oddała pocałunek najpierw nieśmiało, a potem namiętnie.

- Marzyłem o tej chwili od tak dawna. Cudownie smakujesz.

Nie odważył się na nic więcej, nie chciał popsuć tego co zaczęło się między nimi.

Dzwonił codziennie, myślał o niej bezustannie. Chciał ciągle z nią spędzać czas. Zapraszał do restauracji i klubów, kina i teatru, palmiarni i parku, wszędzie. Chciał ją pokazać całemu światu i chciał żeby wszyscy widzieli jak mu zależy. Nadrabiali zaległości, nie musieli się już ukrywać tak jak kiedyś. Odkrywali przyjemność spędzania razem wolnych chwil, potrafili cieszyć się sobą. Wszyscy wokół widzieli, że są szczęśliwi, pasowali bo siebie.

Ula widziała co się z nim dzieje, czuła, ze Marek naprawdę jest zakochany. Ona też to czuła, ale mimo to trzymała go na dystans. Bała się, że jak ją zdobędzie, to może się znudzi tak jak innymi. Ale z drugiej strony przecież byli dorośli. Wiedziała, że to nie może tak trwać.

Marek czekał, postanowił, że nie będzie jej do niczego nakłaniał, chciał żeby go pragnęła tak jak on jej. Wiedział, że warto.

22.

Ula na razie nie szukała nowej pracy. Jej firma, którą kierował Maciek prosperowała nadal bardzo dobrze. Na razie wystarczało dla Maćka i dla niej. Teraz, kiedy była na miejscu bardziej mu pomagała. Firma się rozwijała, współpracowali nie tylko z FD, ale również z innymi firmami odzieżowymi.

Nadal pisywała wiersze. Wiedziała, że na poezji się nie dorobi, ale wcale na to nie liczyła. Widywała się często z Mariolą, przyjaciółka znała jej tajemnice i bardzo zależało jej na szczęściu Uli.

W FD natychmiast zauważono różnicę w Marka zachowaniu. Z chmurnego
i wymagającego szefa, który całe wieczory spędzał w biurze, zmienił się w wesołego
i dowcipnego prezesa, ale wciąż był wymagający, codziennie był w pracy, dbał o firmę. Wszyscy domyślali się, że kogoś w końcu ma. Nadal tylko kilka osób znało prawdę, ale zachowywały dyskrecję. Seba oczywiście „zawsze wiedział”. Marek opowiedział mu w skrócie co i jak. Miał w kumplu sprzymierzeńca, ale zastrzegł sobie kategorycznie, żeby Seba nie doradzał mu w kwestiach związanych z Ulą i tego się trzymali.

Marek zaproponował Uli żeby wróciła do FD, fajnie by było mieć ją codziennie tak blisko. Wiedział, że byłoby to z korzyścią i dla firmy i dla nich. Stanowisko dyrektora finansowego wciąż było nie obsadzone, Adam był tylko pełniącym obowiązki dyrektora finansowego. Ula jednak nie chciała.

Kiedyś przyjechała jednak do firmy, chciała odwiedzić stare kąty. Zobaczyć się z dawnymi kolegami. Najpierw pogadała z panem Władkiem, zapytała jak tam sprawy z Elą. Potem wjechała na 5 piętro. Ania w recepcji powitała ją radośnie. Jak zwykle kręciło się tam parę osób. Niektórzy jej nie poznawali, ale po chwili wszyscy byli nią zachwyceni. Modelki spoglądały z zazdrością, porównując się do niej. Było wcześnie, więc Ula wzięła pocztę dla Marka i poszła do niego, aby zrobić nu niespodziankę.

Violi jeszcze nie było. U Marka ktoś siedział, to był Seba, znowu usłyszała ich rozmowę.

- No i jak udała się wam w końcu randka.

- Jak zawsze było cudownie, kocham Ulę i biorę to co zechce mi dać. Na wszystko przyjdzie czas.

- Stary no co ty, po ile wy macie lat, przecież to nie liceum. Ula – patrz na mnie, nie dotykaj mnie, cię wykończy. Zmarnujesz mi się. Powinieneś….

- Seba, umówiliśmy się, że już nie będziesz mi doradzał w sprawach z Ulą, sam wiem co jest dla nas najlepsze, jak nie przestaniesz to już więcej ci nic o nas nie powiem.

W tym momencie Ula zdecydowała się wejść.

- Poczta dla pana prezesa, …cześć Marek, witaj Sebastian, dawno się nie widzieliśmy. O czym gadacie?

Zamarli. Marek miał przerażenie w oczach. Seba patrzył na Ulę jak cielę na malowane wrota.

- No co jest z wami. Seba zobaczyłeś ducha czy co.

- Raczej boginię lub piękną Helenę. Świetnie wyglądasz, Marek mi wspominał, ale i tak mnie zatkało. Pogadajcie sobie. Muszę lecieć.

- Ula przepraszam…

- Daj spokój, ja z Mariolą też o tobie sporo gadam. To co, mój marnujący się prezesie, proszę twoja poczta. – powiedziała z zaczepnym uśmiechem.

- No właśnie, porwał ją w ramiona i pocałował, ja tu się marnuję, a ty co tu robisz.? Przyszłaś mnie troszkę powykańczać?

- Przyszłam w odwiedziny i widzę, że nic się u ciebie nie zmieniło, biurko i sofa na miejscu. Ty jak zawsze w gotowości, tylko zdjęć na biurku jakby mniej.

- Najpierw sprawdzimy biurko, a zaraz potem pójdziemy i u Pshemko zrobią nam romantyczna sesję – znowu ją pocałował. Ula przekomarzała się z nim.

- Ale ja jestem tu tylko przelotem i wcale nie przyszłam na kontrolę mebli, tylko chcę zobaczyć wszystkich.

- No dobra, ale idę z tobą. Pośmieję się z ich min. Seba dał nam bezcenną próbkę.

Chodzili po całej firmie. Wszyscy zrozumieli, że są parą. Marek był taki dumny, że mało brakowało, żeby odleciał. Byli w bufecie, u Pshemko i Izy, w księgowości. Ci którzy jeszcze nie znali prawdy natychmiast połapali się w tej łamigłówce - zniknięcie Uli, odwołany ślub, wyjazd Pauliny, zmiany w zachowaniu Marka - wszystko połączyło się w sensacyjną całość. Prezes był zakochany w Uli Cieplak. Potem Ula i Marek zrobili sobie zdjęcia. Pięknie razem wyglądali. Umówili się wieczorem na kolację.

Ula przygotowała się specjalnie starannie na ten wieczór. Wyglądała olśniewająco. Wizyta w FD i podsłuchana rozmowa wprawiły ją świetny nastrój. Pojechali do ich ulubionej kajpki. Jedzenie było świetne, potem deser, wino.

- Wszystko było super, jak zawsze tutaj, prawda. To co teraz robimy? – Jak zawsze z nadzieją w głosie zapytał Marek, ale tym razem zamiast zwykłego „odwieź mnie do domu” Ula wyszeptała:

- Zabierz mnie do siebie - i tak na niego spojrzała, że nogi się pod nim ugięły. Nic nie powiedział, tylko oszołomiony ścisnął mocno jej rękę.

Szybko zapłacił rachunek. Mało brakowało, żeby nie dojechali. Marek nie mógł się skupić na drodze.

Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, wziął ukochaną na ręce i zaniósł do łóżka. Kochali się jakby to był ich wspólny pierwszy raz – spełnienie marzeń. Czuli się razem wprost nieziemsko. Ich zbliżenie było jednocześnie czułe, namiętne, zmysłowe, zaborcze, radosne i nienasycone. Oboje przeszli daleką drogę od sekretnego wyjazdu do SPA. Ich miłość została wystawiona na próbę i wyszła z niej zwycięsko.

23.

Przez całą noc nie mogli się sobą nacieszyć, zasnęli w końcu nad ranem.

Ula obudziła się pierwsza. Czuła się szczęśliwa. Marek trzymał ją cały czas w ramionach. Co ma być to będzie, trudno. Kto nie ryzykuje ten żałuje, jak powiedziałaby Violka.

Marek uśmiechał się przez sen, patrzyła na niego z miłością, czy to jest jej Marek?

Gdy się obudził, natychmiast przytulił ją mocno i powiedział:

- Kocham cię, chcę żeby zawsze tak było.

- Kocham cię - odpowiedziała Ula.

Spędzili ze sobą ranek, a potem Ula poprosiła aby ją odwiózł do domu. Wiedziała, że ojciec się o nią martwi, ale w duchu cieszy się widząc ją znowu radosną. Przecież od dobrych paru lat czekał żeby Ula znalazła sobie kogoś. Poza tym pan Józef też był zakochany i dlatego był dla Uli i Jaśka bardziej wyrozumiały niż kiedyś.

Było już po dwunastej kiedy Marek pojechał do FD. Miał go dzisiaj odwiedzić Krzysztof. Musiało to być coś bardzo ważnego, bo od czasu kiedy Marek udowodnił wszystkim, że dobrze zarządza firmą ojciec w ogóle nie ingerował w jej prowadzenie. Krzysztof przyszedł na szczęście dopiero po lunchu, Marek nie chciał by ojciec na niego czekał.

- Witaj synu.

- Cześć tato. Jak zdrowie?

- W porządku. Przyjechałem do firmy, bo to co mam ci do przekazania dotyczy FD. Dzwonił wczoraj Aleks.

- Chyba nie zamierza nas zaszczycić swoją wizytą?

- Na razie nie, informuję go na bieżąco o wynikach firmy. Nie o to chodzi. Aleks i Paulina odnoszą sukcesy w biznesie. Ich firma „FEBO” jest już znana we Włoszech. Potrzebują funduszy aby rozwinąć skrzydła, dlatego Aleks chce sprzedać swoje udziały w FD.

- Ach tak. Zgodnie ze statutem jako współwłaściciel mam prawo odkupić je w pierwszej kolejności.

-Właśnie dlatego przyszedłem. Aleks wysoko je wycenił. Zresztą wcale mu się nie dziwię. Uważam, że za wszelką cenę powinieneś je odkupić, będziesz wtedy jedynym udziałowcem. Gdybyś potrzebował pomocy, to jesteśmy z Heleną zdecydowani ci pomóc.

- Dzięki tato, zbyt często korzystałem z waszego wsparcia. Postaram się sam znaleźć odpowiednie fundusze. Za kilka dni przyjadę do was i porozmawiamy o tym.

- Dobrze Marku, czekamy.

Z jednej strony Marek cieszył się bardzo, wreszcie naprawdę pozbędzie się Aleksa ze swojego życia. Ale z drugiej strony wiedział, że nie ma wystarczających funduszy. Gdyby nie tarapaty finansowe w które popadł, kiedy trzeba było spłacić patent La Prezenca i słynny kontrakt z reprezentacją, to może byłby w stanie. Tak właściwie to on osobiście nie miał żadnych długów i mógłby wziąć kredyt po zastaw udziałów, ale jak go spłaci ? Przecież był spłukany po uregulowaniu pierwszego z kredytów, które wzięła dla niego Ula jako właścicielka Pro S. No i spłacał drugi.

Na samo wspomnienie Uli poczuł się pewniej, coś wymyśli. Gdyby Ula była w firmie, natychmiast pobiegłby do niej po radę i dobre słowo. Było im tak dobrze, ale już raz sprawy firmowe zaważyły na ich życiu. Jak spłaci drugi kredyt to wreszcie zniknie ostatnia skaza na ich związku. Wtedy wpadł mu do głowy strzępek pomysłu. Fajnie by było gdyby zamiast Aleksa jego partnerką była Ula. Uczepił się tej myśli, jak tonący brzytwy…..

W sumie było to do zrobienia. Zaczął gorączkowo liczyć. Kredytu Uli zostało mu do spłaty tyle, ile było warte około 15% udziałów w FD. Gdyby Pro S przejęło dalsze spłaty tego kredytu, to przekazałby Uli te 15% firmy. No i nie dzieliłby ich już wreszcie ten cholerny weksel. Pro S dobrze sobie radziło, już Maciek z Ula o to dbali. Mała firma, ale daliby sobie radę. Sam wtedy mógłby bezpiecznie zadłużyć się pod zastaw pozostałych udziałów. Wynegocjowałby w banku korzystne warunki spłaty kredytu i byłby w stanie spłacić Aleksa. Genialne.

Może wtedy Ula wróciłaby do FD, została dyrektorem finansowym, członkiem zarządu, vice-prezesem…Rozmarzył się. Tylko czy nie pomyśli, że znowu chce ją wykorzystać? Ale przecież nie chciał, to była uczciwa propozycja. Bił się z myślami. Powiedzieć Uli czy nie? Dzisiaj czy poczekać kilka dni? Postanowił poczekać ile się da.

24.

Widywali się z Ulą codziennie, chętnie zostawała u niego na noc. Byli nieprzyzwoicie szczęśliwi. Jednak Ula znała Marka dobrze, widziała że coś go męczy, podejrzewała, że dotyczy to jej, bo gdyby było inaczej, to na pewno powiedziałby jej od razu. Nie wytrzymała i któregoś wieczoru zapytała go sama.

- Marek, czy ty chcesz mi coś powiedzieć?

Marek westchnął ciężko.

- Tak kochanie…. Od kilku dni. Mam problem w firmie, ale boję się czy nie pomyślisz sobie o mnie czegoś złego. Już raz przez własną głupotę i sprawy firmowe straciłem ciebie. A teraz wolałbym stracić kontrolę nad FD niż ciebie.

- No już mów, po takim wstępie nie masz wyboru.

Marek opowiedział jej wszystko dokładnie, to co przekazał mu ojciec i na jakie rozwiązanie wpadł.

- Ula sam nie dam rady utrzymać całości udziałów, a byłbym szczęśliwy gdybyś została moim wspólnikiem. Co o tym myślisz?

Ula przyglądała mu się uważnie przez dłuższą chwilę.

- Zaskoczyłeś mnie. Pomysł jest ciekawy, ale co na to twoi rodzice?

- Nie rozmawiałem z nimi o tym, wolałem najpierw porozmawiać z tobą. Zresztą nie potrzebna jest tu ich zgoda, ale oczywiście byłoby dobrze gdyby zaakceptowali takie rozwiązanie.

- Ja z kolei powinnam omówić to z Maćkiem, Pro S jest moje, ale Maciek jest jego duszą. Chociaż, gdybym pracowała w FD, to Pro S nie byłby tak bardzo obciążone.

Markowi oczy się zaświeciły z radości.

- Mówiłem ci już, że cię kocham??

- Dzisiaj nie – odpowiedziała ze śmiechem.

- Co za kardynalne niedopatrzenie. Kocham cię - zaczął ją całować.

- NO, no, prezesie bo pomyślę, że chcesz mnie zaciągnąć do łóżka i zaprezentować swój koronny argument!

- Chcę i nie zawaham się go użyć. W interesach i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.

25.

Na drugi dzień Marek pojechał do rodziców. Postanowił szczerze z nimi porozmawiać o Uli, firmie i udziałach.

- Mamo, tato myślałem nad odkupieniem udziałów Aleksa i mam już rozwiązanie

- Cieszymy się synu – odpowiedział mu Krzysztof.

- Posłuchajcie zaskoczę was, ale myślę że zrozumiecie.

- Na pewno synku – uśmiechnęła się Helena.

- Muszę wam najpierw wyjaśnić kilka starych spraw. Wszystko zaczęło się od konkursu na stanowisko prezesa. Ja i mój zespół wymyśliliśmy założenia prezentacji. Potem właściwie całą prezentację przygotowała Ula Cieplak. Niestety Aleks przy pomocy Adama wykradł ją na dwa dni przed terminem.

- To niemożliwe, jakie masz dowody – ojciec się zdenerwował.

- Wiem, że trudno wam uwierzyć, ale tak było. Pozwólcie, że skończę, to dopiero wstęp. Ja wtedy myślałem, że to Ula mnie zdradziła i odsunąłem ją od tego zadania. Oczywiście nie byłem w stanie przygotować nowej prezentacji. W dzień posiedzenia, Ula przyniosła mi gotową nową prezentację, która była od początku do końca jej pracą. Była lepsza niż wcześniejsza. Dzięki niej zostałem prezesem FD. Aleks oczywiście nie odszedł z firmy, jak wcześniej było ustalone. Cały czas robił wszystko, co mógł aby przeszkodzić nam w realizacji tego ryzykownego przedsięwzięcia. Zablokował utworzenie sieci sklepów dla FD Sportivo, chciał aby Terlecki współpracował z Fox Fashion, zresztą dużo później powiedział im, że Pshemko chce od nas odejść, ale to inna historia. Jego pierwszym udanym świństwem, był donos, na granicę i do La Prezenca, że materiały kupione przez nas w Rosji nie mają odpowiednich patentów. Muszę się tu przyznać, że ja tego nie sprawdziłem myślałem, że są OK. Wtedy pojechałem do Włoch i dogadałem się z nimi i kupiłem ten patent. Niestety cena była dwa razy wyższa niż powiedziałem w firmie. Resztę należności postanowiłem zdobyć sam. Chciałem wziąć kredyt pod hipotekę domu mojego i Pauliny, ale ona się po prostu nie zgodziła. Wtedy pomogła mi Ula Cieplak, jej malutka firma Pro S, wzięła kredyt, który ja po cichu miałem spłacać. Ula dała mi te pieniądze, została moją tajemniczą inwestorką. Jako zabezpieczenie przekazałem Pro S stare kolekcje naszych ubrań, które zalegały magazyny. Zresztą oni zaczęli je sprzedawać i robią nadal świetny biznes. W tym czasie bardzo się z Ulą zaprzyjaźniłem. Dużo rozmawialiśmy, radziłem się jej we wszystkim. Ona wprowadziła ład w moje życie. Zawsze miała dla mnie czas, wierzyła we mnie i pocieszała w trudnych chwilach. Później zostałem wmanewrowany w kontrakt z reprezentacją, którego wcale nie chciałem i który był ponad możliwości finansowe FD. Ale wszyscy się uparli, szczególnie ty tato, podjudzany przez Aleksa, że to żyła złota. A tak naprawdę trzeba było jednorazowo zapłacić kolosalną karę umowną. To miał być mój koniec, Aleks już się cieszył. Rzeczywiście tak by było. Ula za wszelką cenę chciała mnie namówić na kolejny kredyt, sama załatwiła z bankiem świetną ofertę. Ale ja nie miałem nic aby ją zabezpieczyć, więc nie chciałem się zgodzić. Wtedy wy, moi kochani, podarowaliście mi swoje udziały. Wystawiłem na nie weksel i dałem Uli jako zabezpieczenie kredytu, który dla mnie wzięła.

- Marek, coś ty zrobił - Krzysztof poderwał się z fotela i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.

- Tato wiem jak to wygląda, ale Ula jest najuczciwszą osobą jaką znam. Weksel jest u niej bezpieczny, mimo świństw jakie później jej zrobiłem. Tak więc widzicie, że miałem i nadal mam trudną sytuację finansową. Pierwszy kredyt już spłaciłem, po sprzedaży domu. Drugi spłacam na bieżąco.

– Marku o jakich świństwach wspomniałeś, co zaszło między tobą a tą dziewczyną. – matka patrzyła na niego z troską.

- Ciężko mi o tym mówić. Seba i ja pod jego wpływem również, myśleliśmy, że Ula lub ktoś z jej otoczenia może chcieć przejąć udziały w firmie. Dlatego musiałem ją kontrolować. Ona zakochała się we mnie, a ponieważ jest dobra, uczciwa i dumna, postanowiła odejść z pracy i mojego życia. Ja postanowiłem wtedy zrobić wszystko co możliwe by ją zatrzymać. Udało mi się, ale niechcący zakochałem się w niej. Wtedy wyniknęła sprawa z Aleksem, który postanowił skorumpować moją sekretarkę i zdobyć jakiekolwiek rewelacje o mnie. Viola na szczęście nagrała go, ale wtedy Paulina przekonała mnie, żebym pozwolił mu odejść z honorem.

- Nic mi o tym nie mówiłeś, masz to nagranie.

- Mam, wziąłem je nawet ze sobą, jak szczerość to szczerość, proszę słuchajcie…. - Marek puścił im nagranie.

- To obrzydliwe, jak on mógł – Helena skrzywiła się, chciało się jej płakać.

- Mógł mamo, mógł, wy zawsze mieliście o nim lepsze zdanie niż zasługiwał. A o mnie gorsze. Opowiem wam dalej. Ula przypadkiem dowiedziała się o wszystkim i zniknęła na dobre. Ja wtedy oszalałem, postanowiłem zmienić cale moje życie. Wtedy rozstałem się z Pauliną. Postanowiłem czekać na Ulę. Poświęciłem się pracy. Ona niedawno wróciła. Przez ten czas ciężko pracowała, stanęła na nogi, lub jak ona mówi – posklejała duszę i serce. Zmieniła się, zadbała o siebie i wypiękniała. Ona pisze wiersze, wyszedł przed świętami jej tomik poezji. Ja nie zasługiwałem na to, ale przebaczyła mi, jesteśmy od niedawna razem. Nigdy w życiu nie byłem taki szczęśliwy.

- To cudowne synku.

- A co z udziałami Aleksa – ojciec chciał wszystko wyjaśnić do końca.

- No właśnie. Ponieważ nie jestem w stanie spłacać starych zobowiązań i podjąć się nowych, postanowiłem przekazać Uli 15% moich udziałów w zamian za przejęcie przez jej firmę dalszej spłaty kredytu oraz zwrot weksla. Postanowiłem też wziąć nowy kredyt pod zastaw reszty udziałów i spłacić Aleksa. Powinno się udać. Ula wstępnie się zgodziła, pod warunkiem, że takie rozwiązanie zaakceptujecie wy oraz jej przyjaciel, z którym prowadzą Pro S. Co wy na to?

- Ale synu, przecież my możemy ci pomóc.

- Dziękuję tato, ale nie chcę, muszę sobie sam poradzić. A poza tym chcę żeby Ula miała te udziały. Kocham ją, to kobieta mojego życia. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas oświadczę się jej, zostanie moją żoną i matką moich dzieci. Zrobię wszystko, żeby tego nie zepsuć.

– Krzysztof, kochanie to dobre rozwiązanie, Marek będzie z nią szczęśliwy, skoro on jej ufa to my też powinniśmy.

- No dobrze, niech tak będzie. Przyprowadź tę niezwykłą dziewczynę do nas, chcielibyśmy lepiej ją poznać, prawda Helenko?

- Tak, najlepiej w niedzielę.

- Kocham was, oczywiście, że ją przyprowadzę.

26.

Tego samego dnia Ula porozmawiała z Maćkiem i opowiedziała mu o pomyśle Marka.

- Wiesz Maciek myślę, że to jest całkiem dobry pomysł, ale jeżeli ty się nie zgodzisz, to w to nie wejdę. Tak zresztą powiedziałam Markowi.

- Naprawdę, przecież Pro S to twoja firma.

- Formalnie tak, ale to ty ją prowadzisz i ja wiem ile ci zawdzięczam. Nigdy o tym nie zapomnę. Dlatego pytam, co o tym myślisz?

- Dzięki, że tak mówisz. To nie jest dla mnie tylko praca. Myślę, że to będzie spore obciążenie dla Pro S, zmniejszą się znacznie nasze zyski.

- Nie powiedziałam ci jeszcze, zamierzam podjąć znowu pracę w FD jako dyrektor finansowy. Będę też miała udziały w zyskach.

- Lub stratach.

- Oczywiście, ale moja już głowa, żeby to były zyski a nie straty. To co tam zarobię prawie starczy na raty kredytu. Spróbuję może wynegocjować nowe warunki spłaty. Nasza firma, ani ty na pewno na tym nie ucierpicie.

- No jeśli tak, to OK, pani prezes. Swoją drogą, to ja już dawno mówiłem, że w końcu FD będzie twoje.

- Nie będzie, dostanę tylko 15 %.

- No, a jak tam Marek?

- Stara się, jest nam cudownie. Chyba go jednak kocham.

- Tylko się pilnuj, to on ma za tobą biegać, a nie na odwrót.

- Tak naprawdę to powinniśmy biec razem w jednym kierunku, no nie?

- No tak, a kto ma Marka ten ma FD, no i wychodzi na moje – Maciek zaczął się śmiać.

27.

Wieczorem Marek przyjechał do Uli. W drzwiach powitał go pan Józef i poprosił na boczek.

- Panie Marku, ja już myślałem, że między wami jest wszystko w porządku. Ula chodziła radosna, po jej oczach i porach powrotów do domu widziałem, że jesteście szczęśliwi …. Ale dzisiaj, wszyscy chodzimy na palcach i boimy się zapytać. Ona lepi pierogi, pół Rysiowa mogłaby wykarmić.

- Pierogi??? No ja nie wiem czemu lepi pierogi. A z czym?

- Nieważne z czym, tylko dlaczego? Ona zawsze lepi pierogi, jak ma problem.

- A… no tak. Zaproponowałem jej coś i miała się zastanowić.

Twarz pana Józefa się rozpromieniła, uśmiechnął się od uch do ucha.

- Ja byłem dzisiaj u moich rodziców w tej sprawie, a Ula miała zapytać Maćka o ….

- Maćka ? Ale dlaczego Maćka, ojca powinna zapytać i to właściwie nie ona tylko pan.

Marek zaśmiał się cicho.

- Przepraszam panie Józefie, ale to nie to co pan myśli. Aczkolwiek to kuszące. Jak będę ją prosił o rękę, to na pewno pana zapytam.

- O cholera. Widzi pan mnie się ostatnio wszystko kojarzy z proszeniem o rękę, bo sam chyba niedługo to zrobię, ale to na razie tajemnica.

- Gratuluję, a wybranką jest pani Ala?

- No tak, przecież nie Dąbrowska, uchowaj Boże. Ale niech to zostanie między nami. No to o co chodzi Uli.

- Zaproponowałem jej coś co dotyczy FD, na razie nie mogę powiedzieć. Ale to nic złego, niech pan będzie spokojny.

Weszli do domu. Ula właśnie skończyła lepienie i teraz pierogi się gotowały.

- Już gotowe. Jasiek skocz po Maćka bo sami nie damy rady zjeść.

– Cześć Ula, mogę wam pomóc? – Marek podszedł do ukochanej.

– O Marek, no jasne siadaj. Wszyscy siadajcie.

Przyszedł Jasiek z Maćkiem i razem usiedli do stołu. Ula nałożyła pierogi.

- No siostra, już ci przeszło?

- Już, lepiłam i myślałam tak długo bo mam ciężki orzech do zgryzienia. Ale już wiem co robić. Maciek i pierogi mi pomogły. A teraz jedzcie. Nic więcej wam nie powiem, bo to dotyczy mnie i Marka.

– Ula możemy porozmawiać u ciebie? – Marek spojrzał na Ulę niepewnie.

Poszli do pokoju Uli.

- Byłeś u rodziców?

- Tak, wszystko im opowiedziałem, zupełnie szczerze. O tobie, naszych kredytach, Aleksie, moim pomyśle. Myślę, że mnie zrozumieli. W każdym razie zgodzili się i chcą cię bliżej poznać. Mamy zaproszenie na niedzielny obiadek. A ty rozmawiałaś z Maćkiem.

- Tak, też się zgodził. Wszystko sobie przemyślałam….

- Pierogi???

- No właśnie. Pierogi pomogły mi podjąć ostateczną decyzję. Zgadzam się.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę.

- Dobrze, a teraz chodź jeść, bo stygnie.

Pierogi bardzo wszystkim smakowały. Po kolacji Marek wyciągnął jeszcze Ulę do siebie.

28.

W niedzielę rano Ula bardzo denerwowała się przed pierwszą wizytą u rodziców Marka. Bała się, że nie będą w stanie jej zaakceptować ze względu na Paulinę. Przecież to w końcu przez nią związek Marka i Pauliny rozpadł się. Odwołany został ślub, wybuchł skandal. Marek uspakajał ją jak potrafił.

- Nie bój się kochanie. Każdy kto cię pozna, widzi jaka jesteś cudna. Moja matka będzie cię uwielbiać, zobaczysz. Ojciec jest trochę sztywny i wymagający, ale jestem pewien, że cię polubi. Poza tym oni wiedzą, że ja cię kocham.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz. Jak wyglądam.

- Jak zawsze bosko, mógłbym cię zjeść. Co się odwlecze to nie uciecze…

- Marek! Uspokój się, nie możemy się spóźnić, chociaż wolałabym tu z tobą zostać. Normalnie nogi mam jak z waty.

Rodzinny dom Marka to była ogromna o elegancka rezydencja. Ula czuła się na początku bardzo onieśmielona. Krzysztof i Helena przywitali ich ciepło. Byli zaskoczeni jej świetnym wyglądem. Krzysztof powiedział jej, że pięknie wygląda, a Helena pokazała część domu. Marek nie odstępował jej ani na krok. Jego rodzice natychmiast zauważyli z jaką miłością patrzy na Ulę, która powoli odzyskała pewność siebie. Potem podano obiad. Rozmawiali o wielu różnych sprawach począwszy od pogody i mody, poprzez tematy związane z FD i udziałami, a skończywszy na polityce. Ula nie bała się szczerze mówić co myśli, jednocześnie była bardzo naturalna i miła. Biło od niej wewnętrzne ciepło. Była tak inna niż Paulina. Natychmiast zdobyła serce Heleny i szczery podziw Krzysztofa, który ze zdziwieniem stwierdził, że jeszcze nigdy tak mu się dobrze nie rozmawiało z młodą kobietą. Marek z kolei widział jakie wrażenie Ula wywiera na jego wymagających rodzicach i był dumny jak stado pawi. Po obiedzie Helena zabrała Ulę, bo chciała pokazać jej album rodzinny, a Marek z Krzysztofem raczyli się koniakiem.

- Synu, muszę ci powiedzieć, że jesteś szczęściarzem, Ula to wspaniała, niezwykła kobieta. Paulina miała wyuczoną klasę, była bardzo efektowna, uwielbiałem na nią patrzeć. Ale Ula robi na mnie większe wrażenie, jest równie mądra co piękna. To niezwykle rzadkie połączenie.

- Dziękuję ci tato. A wiesz jakie ona robi pierogi. Niebo w gębie. A tak na poważnie to zgadzam się z tobą w 100%. Nie wiem czy możesz sobie wyobrazić jaki jestem szczęśliwy. Mamie chyba też się podoba. Rozmawiałeś może z Aleksem, kiedy przyjedzie?

- Rozmawiałem, będzie w Polsce za dwa tygodnie. Starczy czasu, żebyś załatwił wszystkie formalności w banku?

- Tak tato, wstępnie już rozmawiałem. Umówię nas do notariusza.

- Świetnie synu, chodźmy do naszych pań.

Odnaleźli je jak oglądały zdjęcia Marka z wczesnego dzieciństwa. Ze zdjęć śmiał się śliczny bobasek - golasek, leżący na białym puchatym kocyku. Helena z ogromną przyjemnością opowiadała Uli co ciekawsze jego psoty. Były też zdjęcia gdy junior Dobrzański był troszkę starszy, jak bawił się samochodzikami i rakietą tenisową i wiele innych.

- Mamo, no co ty pokazujesz Uli. O kurczę, miałaś wyrzucić te zdjęcia na kocyku.

- Marek nie wstydź się, od małego byłeś śliczny. Twoja mama troszkę mi opowiadała jakie miałeś oryginalne pomysły – Ula uśmiechała się promiennie.

- Synku nie złość się, kiedyś sam będziesz miał dzieci to zobaczysz jak to jest.

Ula z Markiem spojrzeli na siebie przeciągle, Ula lekko się zarumieniła.

Posiedzieli jeszcze chwilkę, musieli obiecać Helenie i Krzysztofowi, że będą często wpadać i pożegnali się.

- I co jak wypadłam? Myślisz, że mnie polubili?

- No jasne, chyba nie masz wątpliwości. Matka prawie cię adoptowała, a na moim ojcu zrobiłaś piorunujące wrażenie.

- Uff.. to dobrze tak się bałam. Oni są bardzo mili, nie spodziewałam się, że aż tak.

- Ojciec powiedział, że Aleks przyjedzie za dwa tygodnie. Właściwie to już nie mogę się doczekać. Ale myślę, że wrócić do FD możesz już od jutra. Z Adamem już rozmawiałem.

- Jak przyjął fakt, że znowu będę jego szefową?

- Poradzi sobie, dogadacie się. Jak Aleks nie będzie już za nim stał to myślę, mam nadzieję, że okaże się lojalny, bo jeśli nie to będzie musiał odejść.

- Co jeszcze nowego słychać w FD.

- A właśnie miałem ci powiedzieć, że Seba i Viola biorą niedługo ślub, jesteśmy zaproszeni na wesele, dasz wiarę?

- Niesamowite, ale z drugiej strony, przecież mieszkają razem od dawna więc chyba się dobrze poznali. Ciekawa jestem jak on sobie z nią radzi?

- No wiesz, tak jak powiedziałaś, mieszkają razem …. Seba wie czego się można po niej spodziewać i nauczył się jak z Violką postępować. Zresztą ona się zmieniła odkąd nie ma Pauliny. Uczy się, w pracy coraz lepiej sobie radzi, nie jest taka zła.

- To dobrze, lubię ją mimo, że nie raz przez nią płakałam, ale to już przeszłość. No to muszę sobie kupić sukienkę na wesele.

- Tak, tak kupimy ją razem, ale teraz chcę cię pocałować, cały dzień byłem grzeczny, już nie mogę….

29.

Myśl o mieszkaniu razem z Ulą nie dawała Markowi spokoju, to by dopiero było coś. Mieć ją przy sobie ciągle, zasypiać przy niej i budzić się razem. Marzenie. Po rozmowie
o ślubie Seby odniósł wrażenie, że wspólne mieszkanie byłoby do zaakceptowania przez Ulę. Postanowił jej to zaproponować, zbliżały się Walentynki, pomyślał że to będzie dobra okazja.

Tymczasem Ula wróciła do pracy. Wszyscy się cieszyli, witali ją z uśmiechem. Ala, Iza i Ela przygotowały biuro na jej przyjście, kwiaty, baloniki, pełen odjazd. Ale najbardziej chyba cieszyła się Dorota. Dwa lata pracy z Aleksem i te miesiące z Adamem dały jej porządnie w kość. Ula po powitalnej kawie z koleżankami w bufecie i po porannej wizycie Marka, poprosiła ją do siebie.

- Pani dyrektor mnie wzywała.

- Tak poprosiłam cię, bo na nowo musimy ustalić reguły naszej współpracy. Po pierwsze chyba byłyśmy na ty, Dorotko?

- Tak, ale teraz…

- Teraz wiele się zmieniło, ale nie to, mów mi po prostu Ula. Po drugie herbatę i kawę robię sobie sama, chyba, że będą goście i wtedy mi pomożesz. Będziesz miała swoje obowiązki, jeśli będziesz miała z czymś problem to pytaj. To chyba bardziej ambitne, niż ograniczanie się do parzenia kawy i ładnego wyglądania.?

- Tak, dziękuję, będę się bardzo starała, nie wiem czy wiesz ale właśnie kończę studia.

- To świetnie, tym lepiej. Acha i jeszcze jedno, dla mnie najważniejsza jest lojalność i prawdomówność. A teraz poproś Adama.

Adam wszedł i spojrzał na Ulę spod byka. Kilka dni wcześniej rozmawiał z Aleksem i wiedział już, że on tu nie wróci. Stracił patrona, był na siebie zły, bo okazywało się, że postawił na złego konia. Marek, a tym bardziej Ula, mieli powody aby go natychmiast zwolnić.

- Witam panią dyrektor.

- Usiądź proszę. Musimy porozmawiać. Zwracaj się do mnie Ula, tak jak kiedyś…, tu się kończą podobieństwa. Poprosiłam cię, aby wyjaśnić wszelkie niejasności. Adam, ja wiem, że jesteś człowiekiem Aleksa. Robiłeś mnie i Markowi różne świństwa, np. ukradłeś moją prezentację, ryłeś w dokumentach żeby nas pogrążyć i wiele innych. Aleks chciał żebyś to ty był dyrektorem, ale ja wygrałam konkurs, pamiętasz?

- Tak – powiedział niepewnym głosem.

- Pewnie jeszcze nie wiesz, ale Aleks sprzedaje swoje udziały w FD. Już nie będzie unosił się tu jego cień. Zastanów się czy chcesz tu pracować. Ja mogę ci tylko powiedzieć, że uważam, cię za bardzo dobrego księgowego, mogę zapomnieć o tym, co było pod warunkiem, że od dzisiaj będziesz lojalny wobec Marka i przede wszystkim mnie, skończysz z kłamaniem i kombinowaniem. Ja będę cię oceniać za twoją pracę, wiesz że potrafię. Chcesz czas do namysłu, czy nie.

- Nie, ja chcę tu zostać, lubię tu pracować. Aleks rzeczywiście zmuszał mnie do różnych rzeczy. On za wszelką cenę chciał przejąć FD….

- Dobrze Adam, nie musisz mi tego mówić. Lepiej przynieś ostatnie raporty finansowe, chcę zobaczyć jaka jest sytuacja firmy.

- Dobra, już lecę.

Zaledwie kilka dni wystarczyło Uli, by zorganizować sobie pracę. Kiedyś brakowało jej pewności siebie. Teraz jasno i dobitnie dała wszystkim podległym sobie pracownikom odczuć, że będzie wymagała od nich dużo, a od siebie nawet więcej. Wychwytywała wszystkie niedoróbki i błędy, dokumenty które jej nie satysfakcjonowały musiały być poprawione. Jednak to, że chciała widzieć i zawsze była czujna, nie wykluczało tego, że była miła i odnosiła się z szacunkiem do ludzi. Potrafiła wytknąć błędy, ale jednocześnie wskazywała sposób ich poprawy. Marek bał się, że wszystko będzie chciała robić sama, bo najlepiej jej to wychodzi i się pomylił. Ula była stworzona do zarządzania ludźmi. Sama ograniczała się do sporządzania najtrudniejszych, strategicznych analiz i planów. Jej ludzie szybko zaakceptowali takie reguły i naprawdę się starali.

Marek po raz kolejny nie mógł wyjść z podziwu.

Ich kontakty w pracy były zupełnie inne niż z Pauliną. Ula nie zgadzała się na żadne demonstracyjne całusy i obściskiwanie się na korytarzach w firmie. Czasem w zaciszu gabinetu pozwalała Markowi na drobnego całusa, czasem flirtowali przez telefon lub on line. Ale przeważnie poświęcała się tylko pracy. Marek był niepocieszony i stęskniony. Na szczęście wynagradzali sobie wszystko popołudniami i wieczorami.

30.

Zbliżał się dzień ślubu Violetty i Seby. A wcześniej ich wieczory panieńsko - kawalerskie. Marek wybierał się do klubu z Sebą i kilkoma kumplami. Wiedział jakiego rodzaju atrakcje ich czekają i był zadowolony. Po pracy, jak zwykle odwoził Ulę, tym razem prosto do Rysiowa.

- Kochanie jutro ślub i wesele Seby, pamiętasz ?

- Oczywiście.

- No, a dzisiaj Seba żegna się z kawalerskim stanem i poprosił mnie abym mu towarzyszył…

- Marek, wiem co to jest wieczór kawalerski. Nie upijcie się tylko w trupa, bo jutro musicie być w formie, jesteś w końcu jego świadkiem. No i bądźcie mili dla panienek.

Markowi szczęka opadła na taki tekst.

- A ty jakie masz na dzisiaj plany.

- Takie jak ty. Violka zaprosiła nas na wieczór panieński. Będziemy piły szampana i podziwiały męskie torsy i .. no wiesz. Nie martw się o mnie, na pewno trafię do domu.

- Aaale Ula, ty tam idziesz???

- No pewnie, przecież nie odpuszczę sobie takiej imprezy. No to buziaczek i do jutra.

Markowi mina zrzedła. Przyzwyczajony był do tego, że bawi się w gronie kumpli i ładnych dziewczyn, chociaż właściwie nie pamiętał kiedy ostatnio to robił. Potem zwykle musiał trochę pościemniać matce czy Paulinie. Dziwnie się jednak czuł na myśl, że jego dziewczyna będzie dziś wieczorem bawiła się w tym stylu. Zepsuło mu to całą radochę z planowanej imprezy.

Wieczór w klubie rozkręcał się jak należy, były drinki, żarty z Seby, któremu jutro nałożone zostaną małżeńskie pęta. Potem pojawiły się seksowne tancerki. Marek wypił trochę, a jego myśli wciąż krążyły wokół Uli. Oczami wyobraźni widział ją siedzącą
z kieliszkiem szampana w gronie rozochoconych dziewczyn wpatrzoną z podziwem
w półnagiego mięśniaka z błyszczącą klatą szerokości metra i wytrenowanym kaloryferem na brzuchu. Gdy pomyślał, że może na patrzeniu się nie skończyć, pociemniało mu w oczach. Nie słyszał już żartów, nie widział pięknych tancerek. Zazdrość, czysta i niekontrolowana zawładnęła nim.

- Seba jak myślisz Uli chyba nie kręcą tańczące mięśniaki?

- Co? Zobacz, zobacz jakie ona ma….

- Seba !!! Myślisz, że dziewczyny mogą pójść na całość?

- Nie, niestety nie wolno ich dotykać, ale jak chcesz to coś się da załatwić.

- Seba, ja mówię o Uli i Violetcie!

- Co mówisz?? One się też bawią, wyluzuj.

Tego już było za wiele. Marek pożegnał się i wyszedł. Zadzwonił do Uli.

- Cześć kochanie, jak tam impreza? - W telefonie słyszał muzykę i piski dziewczyn.

- Cześc … Słabo cię słyszę.

- Jak impreza!!!???

- O, już słyszę. Impreza super, świetnie się bawimy, a wy?

- My też, ale ja już jadę do domu, mam taksówkę, podjechać po ciebie?

- Nie, jaszcze nie kończymy… myślę, że zejdzie nam do dwunastej. Później złapię taksówkę i pojadę do domu, muszę się wyspać przed jutrem. Ty też się wyśpij, do jutra.

- Przyjadę po ciebie o dwunastej, cześć.

Postanowił połazić do dwunastej po mieście i odebrać Ulę z imprezy, tak na wszelki wypadek. Przez ten czas zupełnie wytrzeźwiał. Więc tak to jest, gdy się jest zazdrosnym. Pierwszy raz mu się to zdarzyło, ale faktem jest, że gdy myślał o Uli krew mu się burzyła, dzisiaj w każdym facecie widział rywala. Czas wlókł się niemiłosiernie. W końcu dotarł pod właściwy klub, zbliżała się dwunasta. W końcu dziewczyny wyszły, na szczęście nie towarzyszył im żaden mężczyzna. Marek podszedł do nich.

- Dobry wieczór, widzę po szampańskich humorach, że impreza się udała. Zamówiłyście już taksówki?

- O, cześć Marek – powiedziała Violetta - a gdzie Sebulek?

- Nie wiem, wyszedłem wcześniej od niego i przyszedłem po ciebie Ula, może Seba jest już w domu.

- Dzięki Marek, to miłe, ale nie musiałeś.

- Ale chciałem, idziemy?

- Tak.

Pożegnali się z resztą dziewczyn i poszli.

- Marek, czemu nic nie mówisz, coś ci jest?

- Jak się bawiłaś, byli fajni faceci.

- Byli, bawiłam się świetnie a ty?

- Ja nie bardzo…

- No co ty, Seba, zamówił brzydkie laski, niemożliwe.

- Przestań Ula, nawet nie wiem jakie były, cały czas myślałem o tobie.

- Naprawdę?? Marek ty chyba nie jesteś zazdrosny?

- Jestem i to jak diabli. Jak pomyślę co robiłyście z tymi mięśniakami …

- A co robiłyśmy, oświeć mnie?

- No …. Nie wiem.

- Właśnie. Teraz tak na poważnie. Marek ja ci ufam, wierzę, że nie dałeś mi powodu do zazdrości, prawda?

- Tak.

- Ty też musisz mi ufać, przecież mnie znasz, jak kocham to kocham i koniec, a od odrobiny żartów i zabawy korona nikomu z głowy nie spadnie.

- Przepraszam Ula, nie powinienem był. Głupi jestem. Ale jak sobie wyobraziłem ciebie dotykającą jakiegoś mięśniaka, to nie potrafiłem trzeźwo myśleć.

- Nie dało rady dotknąć, za daleko siedziałam - Ula zaczęła się śmiać.

- Ula nie dobijaj mnie, zabieram cię do siebie i za karę do rana nie wypuszczę.

Następnego wieczoru Violetta i Seba wzięli ślub, a potem była impreza weselna. Zawołaniom – gorzko, gorzko, na zmianę z – gorzka wódka, tańcom, żartom, jedzeniu i piciu - nie było końca. Violka i Seba wyglądali na bardzo szczęśliwych. Marek mimo, że wiedział, iż jego zazdrość jest absurdalna, nie odstępował ukochanej na krok.

O północy, zgodnie ze zwyczajem, wokół panny młodej zebrały się wszystkie panienki. Violka rzuciła w górę swój welon. Traf chciał, ze wpadł on prosto w ręce Uli. Gdy Marek to zobaczył wpadł w popłoch, uruchomiła mu się wyobraźnia - no teraz jakiś facet złapie sebową muchę i będą im krzyczeć – gorzko, gorzko. Jak górska kozica przygalopował do kręgu, który utworzył się wokół Seby. Potem jak czarna pantera i koszykarz NBA w jednym skoczył w górę i …. złapał, zdobył muchę. Przy okazji przewrócił się razem z przyjacielem i wzbudził ogólną wesołość na sali. Potem zostali z Ulką przebrani w zdobyczne gadżety, gościom było gorzko więc osłodzili atmosferę pięknym pocałunkiem i bawili się do rana.

31.

Aleks przyjechał do Polski tylko na kilka dni. Chciał szybko zakończyć wszystkie sprawy, dopilnować przekazania pieniędzy i wracać do Włoch. FEBO, nowa firma jego
i Pauliny, odnosiła sukcesy. Potrzebowali tylko czasu, funduszy i talentu aby na trwałe zagościć w gronie najbardziej ekskluzywnych domów mody.

Krzysztof poprosił go o spotkanie. Aleks właśnie przyjechał do Dobrzańskich. Zawsze dziwnie się tu czuł. Wiedział, że Helena i Krzysztof traktują go jak syna, a Paulinę jak córkę, ale on tak nie potrafił i nie chciał. Zawsze gdy tu był, jego myśli prędzej czy później biegły do rodziców i do tego co utracili z Paulą bezpowrotnie.

- Aleks, witaj. Dobrze, że przyjechałeś bo chciałem coś wyjaśnić.

- Słucham.

- Ostatnio był u nas Marek i opowiedział kilka dziwnych zdarzeń, które miały miejsce po objęciu przez niego fotela prezesa, chciałem poznać twoje zdanie na ten temat. Marek twierdzi, że podstępem wszedłeś w posiadanie jego pierwszej prezentacji, rozmyślnie przeszkadzałeś w realizacji jego rewolucyjnych pomysłów, zdradzałeś konkurencji nasze sprawy i najważniejsze posunąłeś się do próby przekupienia sekretarki Marka. Co ty na to?

- Drogi Krzysztofie. Na szczęście kończę tę nieszczęsną współpracę pomiędzy Febo, a Dobrzańskimi i nareszcie mogę być szczery. Po pierwsze, to nie Marek był autorem tych prezentacji tylko jego ludzie z Cieplak i Pshemko na czele, Marek zawsze ślizgał się na plecach innych. Po drugie, te niby rewolucyjne plany okazałyby się nic niewarte nawet bez mojej pomocy. Po trzecie, bardziej szanuję konkurencję i moich włoskich przyjaciół niż tę waszą firmę. A co do sekretarki Marka to sama do mnie przyszła.

- Aleks przecież firma jest, czy może była, również twoja i Pauliny.

- Mylisz się. Po śmierci naszych rodziców ta firma już nie była nasza. Uważam, że mój ojciec popełnił błąd wchodząc z tobą w interes, był od ciebie lepszy tak jak ja jestem lepszy od tego nieudacznika Marka.

- To nieprawda…

- Prawda i powiem ci jeszcze, że zawsze żałowałem, ze to nie ty i Helena jechaliście tym samochodem.

- Aleks to był przecież wypadek, my z Heleną zawsze staraliśmy się zastąpić wam rodziców.

- Przestań, rodziców nie da się zastąpić. Na szczęście moja siostra nie wyszła za mąż za Marka. Dzięki temu nie skalała nazwiska Febo. Teraz przestanie istnieć FD, mam nadzieję, że na jej gruzach już nic nie powstanie.

- Żałuję Aleksie, że tak to się kończy, ale lepiej skończmy już tę rozmowę.

Krzysztof i Helena byli wstrząśnięci tym co powiedział Aleks. Krzysztof nie miał już żadnych wątpliwości co do słów syna. W całej tej okropnej sytuacji pocieszał ich tylko fakt, że może teraz będzie lepiej, Marek i Ula zajmą się firmą i może kiedyś pobiorą się. Postanowili ostatecznie odsunąć się od prowadzenia firmy, rezygnując z zasiadania w zarządzie.

Na drugi dzień u notariusza Marek spotkał się z Aleksem, a następnie z Ulą.

Podpisane zostały dokumenty i Marek odkupił udziały Aleksa, zostając na chwilę jedynym udziałowcem. Panowie prawie ze sobą nie rozmawiali, nie życzyli też sobie na pożegnanie udanych interesów. Aleks ostrzegł Marka, by ten nie próbował konkurować z nim na rynku włoskim.

Drugie spotkanie - z Ulą było zupełnie inne, notariusz potwierdził przekazanie jej 15 % udziałów. Nowi wspólnicy ustalili nową nazwę firmy – „Dobrzański-Moda i Styl”, a także nowe władze spółki. Marek został prezesem, a Ula członkiem zarządu.

Po załatwieniu formalności pojechali do firmy, gdzie wszystko ogłosili pracownikom i uczcili zmiany szampanem. Wieczorem Marek zaprosił Ulę i rodziców na uroczystą kolację.

32.

W dzień Walentynek Marek nawiązał do zdarzeń z przed roku i przygotował romantyczne spotkanie w Palmiarni. Czekał tam na nich pięknie nakryty stolik z szampanem i truskawkami, w tle grała nastrojowa muzyka. Wspominali wspólne przeżycia ubiegłego roku te radosne i smutne, a najbardziej te czułe i namiętne. Ula czuła się wyjątkowo, Marek tak się starał.

- Ula kochanie, tyle razem i osobno przeszliśmy, masz już klucz do mojego serca, chciałbym abyś przyjęła dzisiaj inny klucz – podał Uli ozdobne pudełko z kluczem do mieszkania.

- Zamieszkaj ze mną. Nie chcę się rozstawać z tobą ani na chwilę. Pozwól, że ci udowodnię jacy możemy być szczęśliwi.

Ula była trochę zaskoczona, nie spodziewała się takiego rozwoju sytuacji.

- To poważna sprawa, jesteś pewien?

- Czy ja jestem pewien? Oczywiście jestem pewien tego i dużo, dużo więcej, ale ty jesteś jak rajski ptak, nie chcę cię spłoszyć. Musze cię powoli oswajać, żebyś mi nie uciekła.

- A ty już jesteś oswojony?

- Ja tak, oswoiłaś mnie na zawsze, nigdy cię nie opuszczę.

- A wiesz, że jesteśmy odpowiedzialni za to co oswoimy?

- Tak wiem, pozwolisz mi się oswoić, Ula?

Ula nic nie powiedziała tylko pocałowała Marka, a po chwili powiedziała:

- Na razie z tobą zamieszkam, zobaczymy czy nam się uda.

Pobyli jeszcze chwile w tym romantycznym miejscu, a potem wrócili do domu i kochali się.

Na drugi dzień Ula sama pojechała do Rysiowa, chciała porozmawiać z tatą. Wytłumaczyła mu, że chce zamieszkać z Markiem. To była ciężka chwila dla pana Józefa. Nie chciał by jego córcia opuszczała dom rodzinny. Ponadto jeżeli już, to najpierw powinien być ślub. Chwilę to trwało zanim Ula przekonała ojca, że tak jest lepiej i że gdyby Marek teraz zaproponował jej małżeństwo to chyba nie zdecydowałaby się, bo jeszcze nie jest na 100% pewna trwałości jego uczuć. A tak będą mieli szansę skonfrontować uczucia z prozą życia. W końcu pan Józef zgodził się. Potem Ula musiała jeszcze wytłumaczyć wszystko Beatce. Na szczęście siostra została udobruchana obietnicą częstych wizyt i zapewnieniem, że będzie miłym gościem u Uli i Marka.

Wieczorem Marek przyjechał do Rysiowa i przewieźli Uli rzeczy.

Mieszkając razem odkrywali się na nowo.

Ula dowiedziała się, że Marek to:

  • Bałaganiarz, ale wykazywał chęć poprawy, w końcu nauczył się chować swoje rzeczy i wrzucać brudne ubrania do prania.
  • Zapalony kibic piłki, tenisa, golfa - co Ula w pełni akceptowała oraz damskiej gimnastyki i siatkówki plażowej - z czym honor zabraniał walczyć.
  • Marny kucharz, za to chętnie zmywał naczynia.
  • Typ rozrzutny, zero oszczędności. Codziennie chciał wychodzić na kolację lub zamawiać jedzenie do domu. Ula uświadomiła mu jak wspólnik wspólnikowi, że są zadłużeni po uszy i pora zacząć kontrolować wydatki.
  • Osoba, która nie wiedziała skąd się biorą wyprasowane koszule. Zdziwił się gdy się okazało, że niekoniecznie muszą dostarczać mu je prosto z pralni.
  • Wnikliwy obserwator – zawsze zauważył kiedy miała ciężki dzień lub wróciła od fryzjera.

Marek odkrył, że Ula:

  • Jest czyścioszką, aż do bólu i nie podda się bez walki.
  • Uwielbia oglądać smutne filmy i płakać na nich - z czym postanowił nie walczyć.
  • Jest świetną kucharką, ale niestety ceną były stosy brudnych naczyń.
  • To sknera i domowa kontrola skarbowa. Fakt – byli zadłużeni, ale jak się to skończy to będzie negocjował.
  • Poskramiacz żelazka i innych skomplikowanych sprzętów AGD.
  • Wnikliwy obserwator – zawsze zauważyła, że miał ciężki dzień lub był z Sebą na drinku.

Mimo tych ciekawych odkryć mieszkało im się wspólnie bardzo fajnie, zawsze potrafili się dogadać. Warto było starać się aby być razem i to właśnie robili.

33.

Czas szybko mijał. W czerwcu Ala i pan Józef wzięli ślub. Przyjęcie weselne odbyło się w Rysiowie. Nowożeńcy w otoczeniu rodziny i niewielkiego grona przyjaciół świętowali w ogrodzie. Ula, Jasiek i Beatka byli bardzo zadowoleni, że ojciec nareszcie się z kimś związał. Dla Ali było to spełnienie marzeń o życiu rodzinnym. Przeprowadziła się do Rysiowa, a Jasiek zamieszkał w jej mieszkaniu w Warszawie. Było to dla niego idealne rozwiązanie, łączył bowiem obowiązki studenta z karierą w modelingu. Ala z Józefem przeżywali drugą młodość. Planowali też remont domu, chcieli by był bardziej nowoczesny i wygodny. Na Ulę czekał wciąż jej pokój.

Po tym radosnym wydarzeniu Marek zaczął po cichu planować oświadczyny. Na początek szukał dla Uli odpowiedniego pierścionka. Chciał by był on tak niezwykły jak jego wybranka. W końcu po bezowocnych poszukiwaniach udał się do pracowni sztuki jubilerskiej. Wspólnie ze złotnikiem ustalili wygląd pierścionka. Miał to być oprawiony w białe złoto kamień kochanków połączony z kilkoma drobnymi brylancikami. Kamień kochanków na pamiątkę ich pierwszych gwiazdkowych prezentów, brylanty bo to najlepsi przyjaciele kobiety, a białe złoto, bo takie bardziej do Uli pasowało. Zaplanował też dla nich romantyczny wyjazd. Mieli wynajętą żaglówką zwiedzić najpiękniejsze greckie wyspy.

Rejs doszedł do skutku we wrześniu. Był to dobry wybór, kapitan znał najbardziej urokliwe miejsca na Cykladach, Rodos czy Zakinthos. Gdy wyczuł, że ma do czynienia z zakochanymi, specjalnie pokazywał im miejsca rzadziej uczęszczane przez turystów, dzikie plaże, zatoczki, białe wioski, zapomniane ścieżki i gaje oliwne.

Właśnie na pięknej Zakinthos, na pustej plaży pod białym klifem podziwiali niezwykły błękit tamtejszego morza i skalne łuki. Poczekali na zachód słońca nad skałami i wtedy Marek poprosił ukochaną aby została jego żoną. Nawet Ula nie umiałaby wyobrazić sobie piękniejszych zaręczyn. Zgodziła się, sprawiając, ze Marek poczuł się najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Złożył na uwielbianych ustach długi, namiętny pocałunek. Ula wiedziała, że ich miłość przetrwa trudne dni, chwile słabości i kryzysy, które z pewnością ich w życiu nie ominą. Od tego dnia już na zawsze, piękny pierścionek z kamieniem przynoszącym miłość zdobił jej palec.

Promienie zachodzącego Słońca zachęcająco tańczyły po falach. Dziewczyna czuła się szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu. Ze śmiechem wyślizgnęła się z objęć Marka i pobiegła w stronę morza. Po drodze zrzuciła sukienkę i bieliznę, zanurzyła się w czerwono-złotej wodzie. Marek chyba jeszcze nigdy tak szybko nie pozbywał się ubrań. Dogonił ją. Ich ciała, splecione w uścisku pojawiały się i znikały wśród fal. Po chwili Marek usiadł w miejscu gdzie woda dotyka brzegu. Jego mokre i słone, nagie ciało lśniło w ostatnich promieniach Słońca. Przyciągnął do siebie narzeczoną, Ula objęła go ściśle opalonymi udami. Woda
i morska piana obmywały ich rozgrzane pragnieniem ciała. Oddali się rozkoszy patrząc sobie w oczy i splatając dłonie. Nie było już Uli i Marka osobno, byli jednym ciałem.

- Jestem twój na zawsze, czy ty jesteś już moją Ulą?

- Jestem i to się już nie zmieni.

Kocham Cię Kochanie moje
Kocham Cię a Kochanie moje
To polana w leśnym gąszczu schowana
Kocham Cię Kochanie moje
Kocham Cię a Kochanie moje
To sad wiosenny rozgrzany i senny
Kocham Cię a Kochanie moje
To rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią i ciało mi płonie
Kocham Cię
Tak

Kocham Cię Kochanie moje
Kocham Cię a Kochanie moje
To oczy Twoje we mnie wpatrzone
Kocham Cię Kochanie moje
Kocham Cię a Kochanie moje
To tęsknota nieskończona
Kocham Cię a Kochanie moje
To rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią i ciało mi płonie
Kocham Cię
Tak
Tak
Tak

Kocham Cię Kochanie moje
Kocham Cię a Kochanie moje
To przypominania pierwszej pieszczoty
Kocham Cię Kochanie moje
Kocham Cię a Kochanie moje
To noce z miłości bezsenne
Kocham Cię a Kochanie moje
To rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią i ciało mi płonie
Kocham Cię
Tak
Tak
Tak
Tak*

* Maanam – „Kocham cię kochanie moje” , kultowe KCKM


2 komentarze:

  1. przeczytałam od samego początku do samego końca po prostu brak mi słów:):):)te opisy wrażenia decyzje - happy. fajnie że tak cudownie się zakończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne ;***
    Wielkie brawa xDD

    OdpowiedzUsuń