Get your own Digital Clock

niedziela, 14 czerwca 2009

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.11 wg Pantomimy

Wybiegł za Ulą. Podbiegł do stanowiska recepcjonistki Ani- Gdzie poszła Ula?- Do domu- Jak to do domu?- Powiedziała ,że źle się czuje. I żebym przekazała Violetcie, aby przekierowywała połączenia na jej komórkę.
Marek nie słuchając jej dalej wbiegł do windy. Popatrzyła na niego i pomyślała:
-" Jak za starych, dobrych czasów. Biega w te i z powrotem"
Marek szybko wsiadł do auta i ruszył do Rysiowa. Opony miał całe ,ale korek na Marszałkowskiej nie wróżył nic dobrego. Pod wpływem impulsu wysiadł z auta porzucając je na ulicy. Biegł, biegł aż... wbiegł do ruszającego autobusu. Pan Józef pod groźbą Uli nie mógł wpuścić Marka do domu. Załamany mężczyzna usiadł na krawężniku i wpatrywał się w okno Pani prezes. Ani nie zauważał jak zmęczony sztafetą usnął. Obudził się gdy zapadał zmrok. Wstał. Otrzepał spodnie, zrobił krok i... BUM. Upadł. Zabolała go trochę szczęka. Wstał i zobaczył związane ze sobą sznurówki butów
-Dorwę was bachory- wykrzyczał usłyszawszy śmiejące się w oddali głosy
Przetarł twarz i ujrzał na dłoniach krew. Pobiegł więc do pobliskiego gabinetu. Na szczęście bądź pech był to gabinet ortodontyczny. Po chwili wyszedł z nowiutkim aparatem. Diagnoza ,, Zakrzywienie i częściowe odłamanie zęba".Zniesmaczony obecną sytuacją wyszedł z budynku.
-Kurcze! Ale gdzie mój samochód?
Po uporczywym szukaniu znalazł go na parkingu policyjnym. Rozmowa z policjantem:- W czym mogę pomóc- Zlostlawilem to znaczy zglubilem samlochód- Słucham?- Czerwona Corsa- Co czerwona?- Czy ja niel mówiem wyrlaźnie ( Marak starał się coś wyjęczeć. Bardzo przeszkadzał mu aparat)- Zaraz. Znaleźliśmy auto na środku drogi. Czerwoną Corse- Tak, tak- Świetnie. Oddamy ją Panu. Proszę pokazać dowód rejestracyjny- A tak już (podał dokument)- Zgadza się. To teraz jeszcze mandacik (mówił zadowolony)- Mandlacik?- Myślał Pan ,że bezkarnie zostawi sobie samochód na środku Ulicy. Jeszcze pokryje Pan koszty lawety.- Świetnie (powiedział z ironią)- Pierwszy raz widzę człowieka, który cieszy się z tego ,że poniesie kosztyMarek wybuchnął by ze złości, ale w krzykach przeszkadzały mu druty na zębach. po godzinie siedział już w aucie. Wrócił do domu. Usiał na łóżku. Przeżegnał się i wyszeptał:,, Uchroń mnie Boże przed kolejnymi porażkami, mam już po dziurki w nosie tych upokorzeń i tego cholernego pecha, za przeproszeniem oczywiście. A i jeszcze udobruchaj trochę Ule. Mnie naprawdę na niej zależy". Nie przebierając się w piżamę. Zmęczony dniem zasnął.

2 komentarze: