Miesiące upływały,zbliżał się czas porodu Uli.Wszyscy byli już na to gotowi tylko nie ona sama.Nie czuła by to był już czas.Często wychodziła na zakupy chociaż Marek złościł się na nią za to.Był zapracowany,spędzali mało czasu ze sobą a ona czuła się taka samotna.
Ula przechodząc obok małej kafejki zobaczyła Tomka,pomachała do niego ręką,Zauważył ją i zaprosił ja na kawę
-Dziękuję panie Tomku za kawę,ale herbatę miętową chętnie wypiję
-Pani Ulu…
-Może skończmy z tym,mam na imię Ula-wyciągnęła do niego rękę
-Tomek-podał swoją wraz ze szczerym uśmiechem
-Jak miło że przyjęłaś moje zaproszenie
-Cieszę się że cię spotkałam
-Ula…chciałbym z tobą porozmawiać o Marku
-Stało się coś?-zapytała przerażona
-I tak i nie.Widzisz.Patrze na niego i widzę że się strasznie przepracowuje.Niepokoje się o niego bo dziś zasłabł w biurze
-O boże-wyszeptała Ula
-Widzisz,on tak przejmuje się przyjściem dziecka na świat,tym że musi mu zapewnić odpowiedni start…on przestał myśleć o sobie.To szalone tempo pracy go wykańcza
Ula słuchała opowieści Tomka w osłupieniu.Marek,jej Marek zasłabł.Widziała jego zmęczenie lecz nie wiedziała że aż tak ciężko pracuje
-Widzisz Ula,on się panicznie boi…boi się fiaska,niepowodzeń i stara się ze wszystkich sił by temu zapobiec.Chce wam zapewnić odpowiednią przyszłość.Ja go rozumiem,ma rodzinę.Każdy się w takiej sytuacji martwi ale…on ma obsesje.
-Porozmawiam z nim o tym.Dziękuję ci Tomku że powiedziałeś mi o tym
Wstała by się pożegnać.Wracając,całą drogę o tym myślała.Nie może porozmawiać o tym z Markiem wprost,wiedziała że uprze się tylko jeszcze bardziej,a ona nic nie wskóra.
-//-
Siedziała przy herbacie w jadalni gdy wrócił Marek.Przywitał się z nią jak zawsze,uśmiechał się do niej ciepło lecz ona widziała te cienie pod oczami i bladość jego twarzy
-Mareczku,mam problem-zaczęła
-Źle się czujesz?-przestraszył się
-Nie…nie…tylko mam do ciebie prośbę
-Słucham
-Czy…moglibyśmy gdzieś wyjechać na kilka dni…tylko ty i ja…
-Ula ,kochanie mam strasznie dużo pracy w firmie…
-Kochany…proszę…tak dawno nie byliśmy nigdzie razem.Jestem taka samotna
Łzy zakręciły się w jej oczach co nie uszło uwagi Marka
-Dobrze,jeśli tego chcesz pojedziemy gdzieś na kilka dni
Ula usiadła na kolanach męża,objęła go za szyję i patrząc mu w oczy powiedziała
-Bardzo cię kocham…wiesz…
-Wiem,ja też cię bardzo kocham.Nigdy nie kochałem nikogo tak jak ciebie
Złączył ich pocałunek,długi…namiętny i tylko jakiś mały facet wiercił się nie pozwalając o sobie zapomnieć
-//-
Był czwartek.Mieli wyjechać nazajutrz.Ula zaprosiła Marka na obiad.Zaprosiła go po to by wyciągnąć go z pracy.Marek przyjechał po nią do domu,nie pozwolił jej samej wychodzić.Śmiała się z jego obaw.Pojechali do nowej,miłej restauracyjki.Ula nie miała apetytu lecz zamówiła sałatkę warzywną a Markowi solidny obiad.Patrzył na to co przyniósł kelner i zaśmiał się
-Ula,chcesz mnie utuczyć?
-A czy tylko ja muszę być taka okrągła-rozbawiło ja to bardzo
-Kochanie,ty jesteś śliczna
-Tak… śliczna,ledwie się w drzwiach mieszczę-udawała nadąsaną
Marek śmiał się z tego co powiedziała
-Dla mnie jesteś najpiękniejsza nawet jeśli mnie spychasz z łóżka
-Śmiał się jak dawny Marek szczerze i beztrosko
-Ula poczuła się jakoś dziwnie.Złapała się za brzuch.Marek jeszcze miał radość na twarzy gdy zauważył dziwne zachowanie Uli
-Ula kochanie,stało się coś?
Spojrzała na niego zdziwiona i przerażona,nie rozumiejąca sytuacji
-Marek…
-Tak-patrzył na nią jakby oczekiwał czegoś strasznego
-Chyba wody mi odeszły-wyszeptała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz