Cała wielka afera z Aleksem skończyła się poważną rozmową pomiędzy obydwoma panami i przeprosinami z obydwu stron.Aleks wyjechał do Londynu ratować związek z Julią.Napięcie opadło i życie wróciło do równowagi.
Ula wybrała się do firmy z Miłoszem,ojciec chrzestny upominał się o wizytę.Ula zostawiła go u Pshemko i poszła do Marka.Violetta siedziała przy biurku wściekła i zmęczona.Brzuszek miała ogromny a mały Sebula dokuczał jej okropnie.
-Och Ula,kochana jak dobrze że cie widzę-ucieszyła się na jej widok
-Cześć Viola-przywitała ja uśmiechem
-Czy życie kobiety musi być tak straszne,gdybym wiedziała ze ciąża jest tak okropna nigdy nie zgodziłabym się na dziecko!
-Ale Viola to ty sama suszyłaś Sebastianowi głowę ze chcesz mieć dziecko odkąd urodziłam Miłoszka!
-Tak?No może i tak,ale czy on widzi jak ja się poświęcam!-zaczęła płakać
-Nie mam figury,chodzę w jakiś worach a nie ciuchach!Jestem zmęczona i do tego mały Sebek wciąż mnie kopie!-ryczała już na dobre
Ula objęła ja i pocieszająco pogładziła po plecach
-Viola cierpliwości,jeszcze tylko dwa tygodnie i znowu będziesz sobą
-Naprawdę?-spytała przez łzy
-Naprawdę.Nie powinnaś się tak denerwować to szkodzi dziecku.
-Oj Ulka ty zawsze wiesz co powiedzieć by mnie uspokoić
wycierała nos garścią chusteczek.Jej twarz obrzmiała przez ciążę teraz wyglądała jeszcze gorzej po tej scenie histerii
-A gdzie Miłosz?-spytała pociągając nosem
-Na szkoleniu u Pshemko-zaśmiała się Ula
-Pshemko postawił sobie z punkt honoru zrobić z malca sławnego projektanta-chichotała
Violetta uśmiechnęła się wreszcie.
-No…ten to ma pomysły!- popukała się w czoło palcem
-Daj spokój ,ciesze się ze obaj się tak kochają.A to co razem robią nie martwi mnie dopóki Miłosz nie dostanie do raczek igieł
-No,to wasza sprawa ja tam mam własne problemy-Zrzędziła już jak zwykle Violetta
-Ty pewnie do Marka?Jest u siebie.
Ula poszła do gabinetu szybkim krokiem,rozmowa z Violą rozbawiła ją ale też i lekko zirytowała.Nikt tak przecież nie cierpiał jak ona.
Marek na jej widok usmiechnął się
-A gdzie mój mały geniusz?
-Szaleje u Pshemko
-Znowu!-Marek zaśmiał się na wspomnienie poprzedniej wizyty
- Kuba jak ostatnio będzie lamentował sprzątając przez cały dzień
-No wiesz po pracy dwóch mistrzów zawsze jest co robić-uśmiechnęła się komicznie
Marek podszedł do niej blisko i wziął ją w ramiona
-To na czym skończyliśmy rano moja pani?-zamruczał jej za uchem
-O…jaki pan nachalny panie Dobrzański
-A pani…jaka dziś pociągająca pani Dobrzańska
Pocałunek smakował Markowi poziomkami
-Smakujesz dziś wyjątkowo-mówiąc to lekko przygryzał jej usta
-To kaszka naszego syna kochanie-zachichotała
-Skoro tak to tez poproszę odrobinę-mówiąc to wpił się w jej usta namiętnie
Tę czułą scenę przerwała im Violetta
-Pshemko chce byście natychmiast przyszli
Oderwali się od siebie z ociąganiem.Marek puścił do Uli oko
-Skończymy to wieczorkiem pani Dobrzańska
-Trzymam pana za słowo-jej uśmiech obiecywał mu bardzo wiele.
-//-
W studio Pshemka panował bałagan jak po przejściu tornado.Kuba łamał ręce z rozpaczy pochlipując cicho w kącie.Na podłodze leżały stosy kartek a wśród nich siedział dumny Miłosz bazgrał co się dało.Pshemko leżał na brzuchu obserwując jego poczynania.Gdy zauważył ich wejście zerwał się z podłogi ze śmiechem i krzyknął
-Wasz syn to geniusz,popatrzcie tylko jakie genialne rysunki wykonał!Ta kreska czy nie wspaniała!
Spojrzeli na obrazek który im podsunął pod same nosy projektant.Nic tam nie widzieli poza bazgrołami małego dziecka.
-Oooooo,mówię wam jakem Pshemko to będzie genialny projektant mody!-ekscytował się
Ula i Marek spojrzeli na siebie tłumiąc wybuch śmiechu,nie chcieli urazić przyjaciela.
-Ja mu pomogę,przeprowadzę przez najtrudniejsze etapy i nie musicie mi za to dziękować-Pshemko mówił szybko i z ekscytacją.
-Pshemko…-Marek odezwał się wreszcie
-Wiem ze kochasz Miłosza jak własnego syna i cieszy mnie to ze leży ci na sercu jego przyszłość
-O tak!To wspaniałe dziecko i widzę jego przyszłość we wspaniałych barwach.Kocham go i zadbam o niego
Ula podeszła do Pshemko objęła go i ucałowała w policzek
-Dziękuje ci w imieniu naszego syna-powiedziała z uśmiechem
Pshemko wytarł łzę spływająca po jego policzku.Rozczuliło go to podziękowanie.Dzięki młodym Dobrzańskim poznał co to rodzinne ciepło,dbali o niego,zapraszali na każde święta i wszelkie rodzinne okazje.To ze został ojcem chrzestnym Miłoszka uznał za największy zaszczyt jaki mógł go spotkać.Kochał tego szkraba i zrobiłby dla niego wszystko.
Ula wiedziała ze Pshemko jest szczęśliwy,to ze byli dla niego rodziną zmieniło go nie do poznania.Chociaż zostało mu kilka manier ale na to wszyscy przymrużali oko,przecież można mu je było wybaczyć.Nagle zadzwonił telefon,Ula odebrała go pospiesznie
-Tak,tak…ale dlaczego płaczesz.Dobrze…już…zaraz będę u ciebie.
Marek obserwował te rozmowę z niepokojem.
-Kochanie czy coś się stało?-zapytał
-Nie wiem,coś się stało Ali.Płacze i nie mogłam zrozumieć dokładnie o co jej chodzi-w głosie Uli był strach
-Zostaw wiec Miłosza i jedź,tylko zadzwoń i powiedz co się stało bo sam się już martwię
-Dobrze,tak zrobię
Pocałowała Marka,Miłosza i Pshemko.Pomachała do Kuby i już jej nie było.
Jechała taksówką modląc się,by nic nie stało się jej rodzinie.Biegiem pokonała dystans miedzy samochodem i domem.wbiegła zdyszana i zobaczyła Alę siedząca w kuchni przy stole.
-Ula!Jesteś!-Ala zerwała się ze szlochem z krzesła
-Ala usiądź i powiedz mi co się stało?!-Ula była bardzo zdenerwowana
-Bo…bo…ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć!O boże!-płakała Ala
Ula ukucnęła obok siedzącej na krześle Ali wzięła ja za ręce
-Ala uspokój się wreszcie i powiedz co się stało!
-Bo…bo…ja jestem w ciążyyyyyyy!!!-rozszlochała się na dobre.
Ula aż usiadła na ziemi z wrażenia i zaczęła się śmiać w głos
-Co cię tak śmieszy do cholery!-zdenerwowała się Ala
-Ja myślałam,że ktoś umarł,czy miał wypadek,same najgorsze rzeczy przychodziły mi do głowy a tu taka bomba-rechotała Ula
Ala patrzyła na nią jak na pomyloną ,nic nie rozumiała
-No i co w tym śmiesznego,jestem stara i mam zostać teraz matką?!
-To cudowna wiadomość!Na to nigdy nie jest za późno!-Ula ucałowała Alę w policzek
Ala patrzyła na nią zdezorientowana
-A tata wie?-spytała Ula
-No nie,tobie pierwszej powiedziałam
-No to się tata zdziwi-chichotała nadal Ula
-Ula!Jak ja mu to powiem!Boje się o jego serce-powiedziała smutno
-Tak,masz racje to jest problem.Jak mu o tym powiemy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz