Marek wpatrywał się ze smutkiem w oczy ukochanej, smutkiem ale zarazem nadzieją. Widział ,że jej umysł nie jest zakłopotany żadną inną osobą. Martwiła się o niego. Nie była związana z nikim innym. Mężczyzna czuł to, chciał już jej o wszystkim powiedzieć gdy do sali weszła pielęgniarka
- przynieść Panu basenik ?- Słucham?- A pomóc założyć czy żona sobie poradzi?- Słucham?
Ula przyglądała się zabawnemu zakłopotaniu mężczyzny. Chcąc mu trochę dopiec postanowiła zemścić się w łagodny sposób. Dłużej nie wytrzymała i zabrała głos
- Jeśli by Pani mogła to proszę pomóc mężowi( popatrzyła na Marka) Kochanie Pani ci pomoże
- Słucham?!-Krzyczał już rozdrażniony Marek- To ja już idę po basen, zaraz wracam- powiedziała pielęgniarka i wyszła z sali- Ale zaraz! Jaki basenik!- wołał przerażony Marek
Ula wpatrywała się w mężczyznę rozbawiona, aż nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
- Kochanie? -pytał zszokowany Marek- Bez obaw mężusiu, Pani zaraz ci przyniesie- podjudzała go Ula
Do pomieszczenia weszła pielęgniarka z przedmiotem w dłoniach. Marek widząc jej minę wyskoczył z łóżka
- Nie! Niech się Pani nie waży zbliżać!- Panie Konradzie niech Pan nie wstaje. Po pańskim zabiegu nie można się ruszać. To jak woli Pan lewatywę?- Jaki Panie Konradzie? Jestem Marek Dobrzański ! Żadnej lewatywy!- No ale jak to? A zresztą Pana żona prosiła żeby przynieść- To nie jest moja żona! (krzyczał, ale po chwili spuścił z tonu) Niestety to nie jest moja żona.
Przyglądając się tej niecodziennej sytuacji Ula znowu zabrała głos.
-Musiało zajść nieporozumienie. Pacjent jest w stanie dojść do toalety. Chyba jest w stanie…- Jestem, jestem. Dziękuje Pani za pomoc. Nie potrzebuje tego- Ci ludzie- pielęgniarka rozżaliła się i znowu wyszła z sali
Markowi w tej całej sytuacji nie uszedł uwadze jeden fakt
-Kochanie?- powtórzył-Nie wyobrażaj sobie nic, chciałam sprawdzić czy aż taki jesteś schorowany. Widzę ,że bieganie po sali nie sprawia ci większego problemu.- Dzięki- burknął- sam bym sobie nie poradził ze sprawdzeniem WŁASNEGO stanu zdrowia- do usług- powiedziała uśmiechnięta Ula
Po wizycie lekarza postanowiono wypuścić mężczyznę do domu. Pomocną ręką znowu służyła Ula, która zdeklarowała się odwieść go do domu. Szli właśnie po szpitalnym parkingu gdy mężczyzna potknął się i zaczął spadać. W sekundzie ustawił się do przyjęcia bólu lecz po chwili zauważył ,że ten nie nastąpił.
- Wybierasz się gdzieś?- zapytała Ula trzymając go za koszule- Uff, dziękuje
Wsiedli do samochodu. Jak przystało na prezesa Ula musiała mieć prawo jazdy. Po chwili byli już przy bloku Dobrzańskiego.
- Dzięki- powiedział Marek i pocałował Ule w policzek
Wysiadł. Zrobił kilka kroków i usłyszał głos z wnętrza pojazdu. Oczekując na jakiś znak, pozwolenie i inne zdarzenia z nadzieją odwrócił się w stronę auta
- Sznurówki- powtórzyła kobieta i zniknęła za zakrętem
Marek jeszcze chwile patrzył w miejsce na którym kilka sekund wcześniej stał samochód ukochanej
- Mój Anioł Stróż, Anioł ze złamanym sercem
Poprawił buty i zniknął w ciemnościach klatki schodowej
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz