Takiego Marka jeszcze nie znała.Jego wzrok gdyby mógł zabijac zrobiłby to na pewno.Podszedł szybkim krokiem,złapał Ule za rękę szarpiąc ja w swoim kierunku.Wściekłym głosem wysyczał do Aleksa
-Jak smiesz dotykac i całować moją zonę!!!
-Marek...-próbowała sie wtrącić
-Ty milcz!-skierował w jej kierunku palec
-Jeszcze z nim nie skończyłem!
-Odczep sie od nas!Chcesz zemsty?! Tak?!
-Marek ale ty nie...
-Zamknij się!-wrzasnął Marek
-Jeśli chcesz zemsty to mścij sie na mnie,ale nie mieszaj w to mojej rodziny rozumiesz!-uścisk jego reki stawał sie coraz silniejszy
-Marek...to boli-Ula wyrwała dłoń
Spojrzał na nia niewidzacym wzrokiem,nie wiedział co sie dzieje.Aleks znowu spróbował wyjasnień
-Ja nie chcę zemsty Marek!
-Zejdź mi z oczu!-wysyczał wściekle Marek
Złapał Ulę za ramię i pociągnął ją do samochodu.Nie odzywali sie do siebie nawet słowem
-//-
To były ciche dni,mijał tydzień a Marek nadal traktował Ulę jak powietrze.Bawił sie z Miłoszem,przemawiał do niego ciepłym głosem a jej nie zauważał.Ula czuła sie pokrzywdzona.Przecież nie zrobiła nic złego.Oboje zawziecie nie zamierzali sie poddać.W nocy leżeli na krańcach duzego łoża starajac nie dotknąć siebie na wzajem.Po 10 dniach Marek nie wytrzymał.
-Czy nie powinnaś mi coś wyjaśnić?-jego głos był zimny jak stal
-Nie!-ucięła krótko Ula
-A jednak mam wrazenie ,że tak-nie dawał za wygraną
-No dobrze jak chcesz,tylko nie wiem czy jesteś gotowy by to usłyszeć
-Przekonajmy sie,mam czas-skrzyzował rece na piersi i oczekiwał relacji wydarzeń
Ula opowiedziała o tym jak zadzwoniła do Aleksa ,o spotkaniu w parku i ciągu dalszym tej historii.Marek słuchał,lecz jego twarz nie zdradzała zadnych uczuć.Kiedy Ula skończyła wstał i bez słowa wyszedł z domu.Nie było go przez cztery godziny.Ula zamartwiała się tak długa nieobecnością lecz nie zadzwoniła do niego.Miała swój honor.Kiedy wszedł,poszedł od razu pod prysznic,nie odzywał sie do niej.Nie mogła zrozumiec o co mu nadal chodzi,przecież znał juz prawde.Ula zajrzała do Miłosza,spał jak susełek pochrapujac cicho.Nakryła go kołderką.
-Śpij słodko kochanie-powiedziała całując spocone czoło synka
Zamknęła drzwi od jego pokoju,zastanawiała sie gdzie może być Marek.Zajrzała do sypialni,nie było go tam.Zajrzała do kuchni,to samo.Widocznie był w łazience,zajrzała i tam.Marek siedział na brzegu wanny z twarzą ukrytą w dłoniach.Płakał.Podeszła do i kucnęła próbując oderwac jego dłonie od twarzy.
-Kochany co ci jest
Patrzył na nią przez łzy nie mówiąc nawet słowa
-Mareczku powiedz mi co sie stało-jej głos łamał sie
-Jestem skonczonym durniem!
-Dlaczego?
-Bo znowu ci nie zaufałem...
-Kiedy was zobaczyłem razem...jak cię całował,obejmował...chciałem go zabić!
-Marek oszalałeś?!
-Myslałem ze cie straciłem
Ula roześmiała sie w głos
-Jak mogłes tak pomyśleć głuptasie.Przecież nikogo tak nie kocham jak ciebie,jestes moja najwiekszą miłościa.
Zsunął sie na kolana i biorąc jej twarz w dłonie wyszeptał
-Kocham cie jak wariat,jak szaleniec.Nie potrafie bez ciebie zyc,nie istnieję bez ciebie
Oczy Uli zaszły łzami.Ona tez tak go kochała.
-Wybacz mi-wyszeptał z twarzą i cal od jej twarzy
-Wybaczam-jej usta zblizały sie do jego ust
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz