Get your own Digital Clock

czwartek, 4 czerwca 2009

PRZED WYDANIEM SIĘ INTRYGI... wg magdaleny-originals

Cz.1

Zapowiadała się podróż w ulewie. Ula spojrzała w niebo. Chmury mknęły po nim z zawrotną szybkością, a każda kolejna zmieniała swoją barwę z przejrzystej, czystej bieli w coraz to ciemniejszą, czarną otchłań. Po paru minutach z błękitu nieba pozostało tylko wspomnienie. Czarna smuga przesłoniła słońce, zerwał się porywczy wiatr, zrywający liście z drzew.

- Marek, może poczekamy, aż trochę ta pogoda się uspokoi? Za chwilę zacznie padać i jazda może być niebezpieczna. – rzekła zaniepokojona Ula. Czuła, że może stać się coś złego.

- Chodź bardzo bym chciał, nie możemy Ulka. Jutro w firmie czeka nas ciężki dzień przed zbliżającym się posiedzeniem. Poza tym Pani Dyrektor, może wreszcie czas zająć się przeprowadzką do nowego gabinetu? Nie sądzi Pani? – uśmiech zawitał znów na jego twarzy.

O tak. Zdecydowanie przez ten weekend Markowe dołeczki nie znikały z jego oblicza. No może z wyjątkiem jednej sytuacji – poszukiwania Uli. Nigdy nie widziała go tak odprężonego, pełnego życia jak teraz. Jeansy, zwykła koszulka podkreślająca głębie jego oczu, a spod której ujawniał się kawałek torsu, do tego zarost, którego nie zdążył ogolić. Wyglądał bosko. Wspomniała sobie noc w hotelu. Ciarki przeszły przez jej ciało. Poczuła falę gorąca i ochotę pocałowania Marka. Powstrzymała się jednak – Pokaż, że jesteś opanowana przy nim, bo zupełnie się zatracisz… - Przypomniała sobie nagle co za niedługo ją czeka po powrocie. Firma, ludzie Paulina… Jak ona spojrzy na Paulinę? Nie chciała być na jej miejscu. A co powie Ali, Maćkowi. – Nie myślmy na razie o tym, jestem jeszcze te parę godzin z Markiem – spojrzała znów na jego seksowne ciało-

Ula nie patrz tak na mnie, tym Twoim wzrokiem, bo nie wytrzymam – zmysłowo odezwał się Marek – dobrze się czujesz? – spytał po chwili - Jesteś czerwona i masz gęsią skórkę.. Może się przeziębiłaś – podszedł do niej podając swój sweter. Spojrzał na nową Panią Dyrektor i zrozumiał, że to nie przeziębienie. Nie przeziębienie, tylko co? Widział ten wzrok już raz.. kiedy.. Ulka oddawała mu się. To było pożądanie. Widział jak pożąda go Klaudia, Mirabella, Paulina, ale tego nie był w stanie porównać z pożądaniem Uli. Ona stała nic nie mówiąc, walcząc ze swoimi myślami i pragnieniami. Nie musiała nic mówić, Marek zrozumiał. – Nawet w tym jest inna niż poprzednie moje kochanki. Niby te same w uczuciach jak to mówił Seba, a jednak Ulka wybiła się ponad wszystkie te kobiety.

Delikatnie pocałował ją czując jak Ulka nie wytrzymuje i oddaje mu gwałtowniejszy pocałunek. Zaczęło padać. Oderwali się od siebie jak oparzeni.
- Wsiadaj bo zmokniesz i wtedy dopiero się przeziębisz, gorzej niż przed chwilą – śmiejąc się zalotnie Marek krzyknął do Uli.
- No chyba mnie złapało… Złapało mnie na zawsze przeziębienie i co ja z tym pocznę? – zrobiła minę niewinnego dziecka uśmiechając się do jej Marka. – Mój Marek.. Jak to dziwnie brzmi.. – w myślach stwierdziła Ula.
- No to komu w drogę, temu..- w przestrogę do chaty… – odpowiedziała szybko ze śmiechem Ulka. – Uczę się od Violi. Co się dziwisz – widząc minę Marka – zatrudniłeś mnie ze „ śniącą na dżawie” asystentką to nie dziw się, że po jakimś czasie skutki tego są widoczne i u mnie.
-Przepraszam- karygodny błąd, ale widać teraz go naprawiłem – rzekł Marek – swoją drogą czy ja Ci opowiadałem o „ tańcu z bizonami” naszej Violki?- Nie, ale długa droga przed nami, więc z chęcią posłucham.Śmiejąc się wyruszyli w smugach deszczu. Jechali teraz przez ciemny las, który pokazywał swoje mroczne strony. Ale oni nie widzieli tego. Godziny mijały szybko. Za szybko. Dojeżdżali do Warszawy. Byli tak pochłonięci rozmową, że nie zauważyli przewróconego drzewa na drodze.

Cz2.
- Maaaaaareekkkk.. uważaj!!! Drzewo na dro….. – Ula nie zdążyła dokończyć bo w tej samej chwili Marek gwałtownie skręcił kierownicą widząc co się dzieje, było jednak za późno.. Samochód obrócił się bokiem i uderzył od strony pasażera w drzewo leżące na drodze.

Minęło parę minut. Marek odzyskał przytomność. Bolała go ręka od uderzenia, poza tym nic mu nie było. Nagle przypomniał sobie, że nie był sam w samochodzie. Spojrzał w bok, na siedzeniu siedziała pół- zgięta, nieprzytomna Ula, oparta głową o deskę rozdzielczą.
- Boże Ula – Wyskoczył z samochodu, ale nie mógł dostać się do drzwi pasażera. Były tak wgniecione przez drzewo, że nie dało rady. Włączył komórkę. Nie zwrócił uwagi na nieodebrane wiadomości od Sebastiana i Pauliny. Zadzwonił na pogotowie.
- Karetka będzie za godzinę – proszę czekać.Marek wściekły wrócił do samochodu… odpiął Uli pas – Ula, Uleńka słyszysz mnie? Proszę Cię, odezwij się !
Ale panowała cisza. W jego oczach pojawiły się łzy.. Jak mógł doprowadzić do takiego wypadku? Po takim cudownym weekendzie.
-Maaarek… Co się dzieje? Boli mnie cała prawa strona ciała… ała.. – nagle usłyszał cichy głos Uli..
- Ula nic się nie martw zaraz będzie pogotowie, będzie dobrze ! – Ulka jednak tego nie usłyszała.. Znów straciła przytomność. Do momentu pojawienia się karetki cały czas do niej mówił.
- Proszę wysiąść z samochodu, musimy się do niej dostać. – rzekł sanitariusz z apteczka medyczną.- Jak długo poszkodowana jest nieprzytomna?
- Cały czas, raz tylko na chwilę odzyskała przytomność, ale zaraz znów straciła. Proszę jej pomóc błagam.
- Proszę iść do karetki, tam Pana opatrzą, bo widzę, że ręka nie wygląda też za dobrze.
Odsunęli drzewo blokujące dostęp do boku auta, wywarzyli drzwi i wyciągnęli Ulę.
- Na szczęście nie ma nic złamanego, ma silne potłuczenia. Weźmiemy ją do szpitala. Podali jej tlen, po którym Ula odzyskała przytomność.- Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Marek? Gdzie jest Marek?- jestem tutaj Ula. Przepraszam to moja wina – podbiegł Marek widząc, że odzyskała świadomość.
- Nie twoja, zagapiliśmy się.- rzekla przypominając sobie pomału co się stało.Karetka odjechała. Marek siedział przy Uli cały czas.
Dojechali do szpitala, skąd Marek zadzwonił do Seby:
- No Stary, fajnie, że wreszcie się odezwałeś, bo ja tu mam z Twoją narzeczoną taki huragan, jakby co najmniej w ciąży była – taka huśtawka nastroju. – Stary nie chciej tego słuchać.
- Seba. Nie mam teraz czasu na to.
- No nie.. nie dajesz znaku życia przez cały weekend. Stary już nie masz czasu nawet dla advise – przyjaciela? Pewnie dużo truskawek na tym polu było do zbierania co?
- Seba naprawdę nie mam głowy do tego. Jestem w szpitalu w Warszawie. Przyjedziesz?
W telefonie nastała chwilowa cisza..
-J…Ja… Jakkk to w Szpitalu? Co Ci się stało Marek? Ula Cię tak załatwiła bo powiedziałeś jej o naszej intrydze, czy jak?
- Seba to nie jest śmieszne. Ze mna wszystko w porządku.. z Ulą mielismy wypadek samochodowy, teraz ja badają.
- Dobra jadę. Na razie.

Cz3.

Po 15 minutach pojawił się w szpitalu.
- Stary co się dzieje? Jaki wypadek? Co z Ulką?
- Nie wiem, dalej ją badają, cholera… ! – wrzasnął Marek – rozmawialiśmy i nie zauważyłem drzewa na drodze.. zorientowałem się za późno i nie zdążyłem zahamować po czym bokiem Uli uderzyłem w ten konar .. Ula wiedziała, że coś się stanie, przeczuła to przed wyjazdem, chciała zostać, a ja głupi się uparłem… - mamrotał zdesperowany Marek.
- Stary dobrze zrobiłeś, ale przecież za niedługo zarząd.. Boże chłopie jak Ty się dla niej poświęcasz.. najpierw obrywasz od jej byłego, teraz też nie wyglądasz najlepiej. Prawa Ręka w szynie i siniak na policzku. Co powie Paulina?
- Nie wiem nie interesuje mnie to… Co z Ulą? – spytał przechodzącego właśnie lekarza.- Stłuczone żebro, noga i ręka, lekki wstrząs mózgu, poza tym stan stabilny. Za 2 dni powinna wyjść ze szpitala.
- Dziękuję, czy mogę się z nią zobaczyć?- A pan z rodziny?
- Nie, narzeczony – odparł bez wahania Marek
- Cccooooo? – wydusił z siebie Seba? – Czy ja się przesłyszałem? Stary… Narzeczony Brzyduli? Czy Tobie nie odbiło po wypadku?
- Poczekaj tutaj na mnie – syknął Marek odwracając się i idąc w stronę pokoju Uli.

- Cześć. Jak się czujesz?- jak na mój stan dobrze – Nie było widać siniaków, prawa ręka tak jak Marka znalazła się w szynie…
- Przynajmniej mamy wspólną pamiątkę po SPA ! – zażartowała Ula pokazując Markowi szynę – no i straciłam okulary…
- Ula, okulary nie są Ci potrzebne. Kupię Ci soczewki. Szkło z okularów mogło Ci się wbić do twarzy podczas uderzenia. Już nigdy nie będziesz nosić ich. Jak tylko wyjdziesz wymieniamy je na soczewki.
- Nie, nie zgadzam się. Jestem przyzwyczajona do okularów i będę je nosić.Widząc upór Ulki i determinację więcej nie zaczynał tematu.
- Postaram się do Ciebie jeszcze wpaść. Na razie przyjechal po mnie Sebastian i z nim się zabiore do domu.
-Dom….Paulina… firma – o tak… najbardziej szara rzeczywistość jaka może być…-Ula? Mam wezwać lekarza? Źle się czujesz?
- Nie, powiedziałeś dom.. – przerwała na chwilę, Marek wyczuł,o czym myśli. O Paulinie.
- Wytrzymaj Ula jeszcze trochę..już niedługo – zbliżył się do niej całując ją mocno w usta. W Tym momencie do pokoju wszedł Sebastian. Widząc ta scenę parsknął śmiechem..Marek spojrzał się na niego z pogardą.
- No yyy.. – zaczął Seba – ja tylko chciałem powiedzieć, że narzeczona na linii, możesz podejść?
- Za chwilę do niej zadzwonię, niech poczeka… - syknął Dobrzański.
- Uli odechciało się wszystkiego. – Marek możesz zadzwonić do mnie do domu, że jestem w szpitalu i żeby się nie martwili, że wszystko w porządku?
-Pewnie, dla Ciebie wszystko… Mimo wszystko dziękuję za wypad. Nie zapomnę tego…
- Ja też… - rzekła Ula, widząc zmianę zachowania Marka.. Znów był Prezesem i musiał przy Sebastianie trzymać fason. Stanowczy, spięty Marek. - A gdzie ten Marek sprzed paru godzin? – pomyślala smutna Ulka zatapiając się w głęboki sen nim Marek jeszcze wyszedł.

CZ.4

Kilkanaście minut później u Sebastiana w domu:
- Marek, czy Ty mi wytłumaczysz co się stało? Jesteś nieswój odkąd wróciliśmy ze szpitala. Co się stało?
- Seba ja nie przypuszczałem, że sprawa tak się potoczy… - rzekł Dobrzański popijając koniak z rozmarzonym uśmiechem.
- No jak się potoczy? No jak? Potoczy się kołem.. kołem fortuny bym nawet rzekł.. – odparł z ironią przyjaciel – jeszcze trochę wytrzymasz a później „ goodbye my lover”..
- Sęk w tym Seba, że ja nie chce, żadnego „goodbay”..Ja .. Ja zmieniłem się…- przez weekend? Marek nie żartujmy sobie.
- Nie żartuje. Seba ja zrozumiałem, że nie kocham Pauliny.. Ja nawet nie wiedziałem do tej pory co to znaczy kochać… a Przy Uli.. – nie dokończył, bo Sebastian zdenerwowanym głosem krzyknął
- Co ty wygadujesz Marek! Jaka Ula? Chyba Brzydula! Zaraz wezmę Cię spowrotem do szpitala. Niech badania Ci na głowę zrobią, czy Ci się półkule przy uderzeniu stronami nie wymieniły!
- Możesz wziąć mnie do szpitala. Spędzę tam na pewno milej czas. Z …
- Nie mogę. Jutro pojadę do Brzyduli, co ona Ci dosypała przez ten weekend, albo czym groziła…Marek uśmiechnął się na wpomnienie weekendu. On i Ula.
- Halo czy Ty mnie w ogóle słuchasz? No dasz wiarę? Tego jeszcze nie było… Stary.. daruj sobie.. Na dziś starczy. Odwożę Cię do Twojej narzeczonej!

Zajechali pod dom. Marek spojrzał na ten ciemny, zimny budynek z odrazą. Wolał jechać teraz do Rysiowa. Przynajmniej tam by czuł się jak u siebie.W drzwiach stanęła Paulina. Wściekła już zbliżała się do Marka by go spoliczkować, jednak widząc jego rękę w szynie i kolejny siniak na twarzy rzekła:
- Boże Marco… Ten Lew nigdy nie da nam spokoju. Nawet w SPA Cię dorwali jego ludzie. Nie mogę. Marco przepraszam… A ta twoja asystentka? Brzydula? Zrobili jej coś? – Marek zdziwiony spojrzał na Paulinę, że przejęła się Ulą, jednak po chwili wszystko wróciło do normalności - A w sumie- to co można by w brzyduli pogorszyć? Już chyba nic się nie da.
Sebastian nie mógł wytrzymać tej naiwności Pauliny, toteż odwrócił się widząc tą scenę, by nie pokazać swojego śmiechu.
- Paulina , ko —– chanie – na dźwięk tego słowa zrobiło mu się dziwnie. – proszę Cię idź do domu zaraz przyjdę tylko jeszcze z Sebastianem chwilę porozmawiam.
- Marco już tyle rozmawialiśmy, jak zwykle Sebastian ważniejszy ode mnie – rzekła oschle, nie krępujac się obecności jego przyjaciela.
- Paula proszę.
- Dobrze czekam w domu, tylko nie za długo !

- Stary widzisz, nawet tłumaczyć się nie musisz co i jak, bo znów sama sobie wbiła coś do głowy. Oj biedny ten Lew. Już mi go żal, jak Paula dopadnie go w firmie. Powinien wrócić na te swoje Safari rosyjskie. Przynajmniej tam byłby pod ochroną i nie mogłaby mu nic zrobić.
- Sebastian, dziękuję za pomoc. Powiem Paulinie, że to nie Lew, bo mój kontrakt z Terleckim strzeli w pysk…Powiem o wypadku.- Jak tam chcesz. Do jutra !

- Marco, spotkam się z Lwem i mu powiem co o tym sądzę. – rzekła w domu Paula.
- Paulina to nie Lew. Miałem wypadek samochodowy z Ulą.Spojrzała na niego oczyma pełnymi pogardy.
- Słucham? Z Brzydulą wypadek? To wszystko jej wina! Już ja jutro z nią porozmawiam sobie. Dlugo nie nacieszy się swoja posadą!
- Paulina nie dramatyzuj! Jutro Uli w pracy nie będzie.
- Zwolniłeś ją? No Marco nareszcie poznałeś się na ludziach.
- Nie zwolniłem! – podniósł głos – Leży w szpitalu !
Mina Pauliny nie okazywała w tej chwili nic.
- Rób jak uważasz. Nie wiedziałam, że będziesz nas tak poniżać
- Nas? O czym Ty mówisz?
- Jak to wygląda? Brzydula dyrektorem? Po tym wypadku będzie wyglądać tragicznie, choć nie wiem czy można jeszcze tragiczniej wyglądać niż ona..
- Paulina przestań do jasnej cholery ! – nie wytrzymał tego – Przestań jej ubliżać. Nic Ci nie zrobiła !
- Zawsze jej broniłeś ! Może ja źle szukałam tej Twojej kochanki, w modelkach z Violą, co?
- Słucham? To dlatego Viola była w piątek w biurze?
- To nie tak – zaczęła się tłumaczyć Paula
- A jak? – Bo jestem bardzo ciekawy twojej wersji.
- Marek daj spokój, wiesz, że jestem o Ciebie zazdrosna. Jeszcze jak pojechałeś na weekend służbowy do SPA i to z nią, tą Brzyd.. Twoją nową dyrektorką finansową.
- To był służbowy weekend Paula.. Nie wiem o co Ci chodzi. Jak mógłbym z Ulą? – na te slowa przebiegły go ciarki po plecach. Uśmiechnął się do Pauliny czarująco.- Chodź do mnie. Tęskniłaś?
- Pewnie i to jak – odparła Paulina. Marek pocalował ją namiętnie nie czując kompletnie nic. Wyuczony całus. To nie to co z Ulą.
- Eh.. – pomyślał- ciekawe jak się czuje.
- Idę wziąć prysznic kochanie, jestem zmęczony, ciężki dzień miałem.
- Marek czy Ty mnie kochasz? Ten pocałunek Twój, tak jakby z przyzwyczajenia, żeby mi usta zamknąć – rzekła jak zwykle z pretensją Paula.
- Połóż się spać, dobranoc. – Pocałował ją w czoło szybko i udał się pod prysznic.
Później widząc, że narzeczona zasnęła, wyszedł na balkon patrząc w niebo. Spadła gwiazda:
- Żeby się wszystko dobrze ułożyło – pomyślał sobie. Myślał o Uli, wziął telefon, ale nie odbierała. – Pewnie śpi pomyślał. Nagrał jej się na pocztę życząc słodkich snów.

Ula tymczasem leżała w łóżku. Łzy same jej płynęły po policzkach.- Jest teraz z nią.. Może nawet się kochają, tak jak oni w SPA…Słyszy telefon. Spogląda – Marek. Nie ma ochoty rozmawiać. Nie odbiera. Zasypia z nadzieją na lepsze jutro.


Cz.5

Minęły 2 dni. Marek nie odwiedził Uli ani razu. Za to regularnymi wizytami uraczali ją Ala, Maciek z Panem Józefem, Betty i Jaśkiem.
- Ula, ja wiedziałem, że to się tak skończy z tym niby- Twoim Prezesikiem – ironizował Maciek widząc, że Ula krąży myślami po innym świecie. Od tego wyjazdu w SPA to nie była ta sama Ula. Wcześniej mimo swej nieszczęśliwej miłości była sobą, wesoła, pomocna, rozmowna. Teraz Ula była cicha, twarz jej jakby spochmurniała, a oczy wydawały się mówić, coś jest nie tak.. ale co?
– Ulaaaa… Powiesz mi co się stało, że tak się zachowujesz? Czy Marek coś w tym SPA Ci zrobił złego?Na wspomnienie SPA Uli pojawiły się łzy w oczach. Jak mogła tak się zapomnieć i ponieść emocjom. Była wściekła na siebie, choć w głębi serca czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie. Marek wyznał jej prawie że miłość.
- Prawie że – odrzekła sama do siebie Ula.
- O nie.. Zabiję drania. – syknął wściekły Maciek.
- Cccoo? – Do Uli nagle dotarło, że odpowiedziała Maćkowi na swoje myśli.
- Nie, Maciek.. Nic się nie stało, było bardzo przyjemnie. Marek nic mi nie zrobił złego. Przepraszam zamyśliłam się.
- Oj Ula.. Ja się naprawdę o Ciebie martwię. Nie jesteś sobą.
- To przez ten wypadek, przecież miałam lekki wstrząs mózgu, to dlatego nie martw się, za niedługo wszystko wróci do normalności.
- Ja mam nadzieję – powiedział przyjaciel całując Ulę na pożegnanie w policzek.

Za to do pokoju weszła właśnie Ala.
- No Ula, wygladasz dziś o niebo lepiej – uśmiechnęła się – Iza i Ela kazały Cię uściskać.
- Dziękuję
- Jak się czujesz? Lepiej?
-Tak, owszem.
- To może opowiesz mi cos o tym wyjeździe służbowym do SPA ! jestem ciekawa wszystkiego!
No tak. Ala o niczym nie wiedziała, że to nie był służbowy wyjazd tylko wyjazd przyszłych kochanków.
- Oj Alu… - nie miała siły dłużej kłamać. Siedziało jej to na „wątrobie” . Musiała komuś powiedzieć co się stało.
– Tooo… nie był służbowy wyjazd
- Słucham? Ula powiedz, że żartujesz w tym momencie.
- Nie, pojechałam tam z Markiem dla relaksu. Takli zwykły wyjazd, który..
- Zwykły, naprawdę zwykły..
- Zwykły, który zmienił się nieoczekiwanie w niezwykły.. – dokończyła Ula. – To był mój najwspanialszy weekend na świecie, za nic bym się go Nie wyparła. Ala, ja wiem, że mnie potępiasz pewnie teraz za to, ale ja tego nie żałuję. Marek nie jest już taki jak kiedyś..
- Nie jest, bo znalazł sobie naiwną dziewczynę, która za niego wszystko zrobi i załatwi.. – rzekła wściekła jak osa Ala
– Ula, to była Twoja decyzja, po części rozumiem dlaczego tak postąpiłaś… - Tu zacięła się wspominając w myślach swój młodzieńczy romans z Krzysztofem…– No dobra, nieważne.. Mam nadzieję, że teraz jakoś się to poukłada wszystko, życzę Ci powodzenia.
- Ala… Marek prawie że wyznał mi miłość.. w SPA to nie był ten Marek. To był odstresowany, na luzie, będący sobą mężczyzna. Za to go tak bardzo kocham…
- Uluś ja Ci życzę, byś nigdy nie doznała takiego zawodu jak ja w życiu. Chciałabym, żebyś ułożyła sobie życie jak najlepiej. Jeśli to ma być „zakochany w Tobie” Marek to się cieszę, jeśli nie, będziesz cierpieć czego nie zniosę chyba poraz drugi.. Tymczasem muszę wracać, bo już Sebastian pewnie mnie szuka po firmie całej. Buziaki i do zobaczenia za 2 dni w pracy.

-Ula wyszła ze szpitala. Jak na złość wracając do firmy spotkała Violę. Ta widząc ją kuśtykającą po mału w stronę windy z prawą ręką w szynie nie wytrzymała:
- Ulka ja nie rozumiem.. Czy wyście się z Markiem zgadali na te „niby” prawe ręce, czy jak? Teraz będę musiała jeszcze za Ciebie podpisywać artykuły.
- Jakie artykuły? Chyba umowy?
- Jak zwał tak zwał, ale kolorowe druczki na pewno ! Jak tak dalej pójdzie to przyłączę się do was z tą szyną i też zaprotestuję! Dasz wiarę? No dobra, ale jak się czujesz, co? Albo nie cii…. Czujesz się tak jak ja. Jakby Cię czołg kopnął. Widzę nowe okulary. Też takie muszę sobie sprawić.
- Tak Viola, masz rację – patrzyła tylko, żeby jak najszybciej cyferka w windzie zmieniła się na 5 i drzwi się otwarły.
- No to na razie Ula, bo jak widzisz zmierzamy w dwóch różnych kierunkach świata – ja brnę przed siebie, Ty… dalej… - i po tych słowach zniknęła..
- No tak brakowało mi tego. Viola i jej teksty. Poszła w stronę nowego gabinetu. Oparła się o drzwi, do wazonu włożyła bukiet tulipanów. Usiadła na fotelu.
- Mój prywatny gabinet – pomyślała a w tej chwili do gabinetu bez pukania wszedł nie kto inny jak Prezes.
- Witamy Panią Dyrektor! Mam ten prezent z piątku, laptop. – rzekł z radosną miną Marek.
- Czy Pan Prezes nie wie, że przed wejściem się puka? – Odpowiedziała Ula chłodnym tonem, który przeraził Marka.
-Ula, powiedz mi co się stało. Przez 2 dni nie odbierałaś moich telefonów. Przepraszam, nie mogłem wyrwać się z pracy, później dom.. – tu przerwał- Tak wiem i Paulina, rozumiem – zmieniła ton Ula, ale posmutniała jeszcze bardziej.
– No to co instalujemy..- Co?- Latopa !
-Ula – zbliżył się do niej a jego oczy pociemniały.
- Spotkajmy się dziś po pracy? Proszę, potrzebuję Cię. Po czym pocałował ją. Tak bardzo tego pragnął odkąd jej nie widział. Ula poddała się temu natychmiast.
- Dobrze, po pracy, w parku. – uśmiechnęła się znowu go całując.
- Do zobaczenia zatem – rozradowany Marek wyszedł z gabinetu.

Cz. 6
Park wiosną był cudowny. Ula spacerowała z Markiem nie trzymając się jednak za ręce w obawie, żeby nikt ich nie zobaczył.
Wystarczyć musiały im na razie spojrzenia i uśmiechy. Czas jaki razem spędzali mijał dla nich za szybko. Było go wciąż za mało. Ula była pewna, że Marek do niej coś czuje, Marek za to upewniał się w jej uczuciu.
Było im razem cudownie. Zarządzali wspólnie firmą, Był to dobry powód do częstych wizyt u siebie w gabinetach.
Co jakiś czas kochali się namiętnie w nich wiedząc, że nikt ich nie przyłapie.
Tak błogo mijał im czas. Kochali się i to było najważniejsze.

Tymczasem zbliżał się termin zebrania zarządu. Ula postanowiła spotkać się z Terleckim. Udało jej się przedłużyć umowę. Znalazła w umowie punkt, w którym Terlecki nie miał prawa się wycofać. Postawiła go przed faktem.

Wracając do firmy szczęśliwa, że udało jej się tego dokonać - nie zauważyła kiedy zrobiło się tak późno.
- Nikogo pewnie już w firmie nie będzie. Ale Marek powinien jeszcze być – i dobrze, oblejemy nasze zwycięstwo – szczęśliwa wsiadła do windy obmyślając jak spędzą tym razem tę noc.
Weszła do miejsca, w którym kiedyś stało jej biurko.. biurko asystentki.
Uśmiechnęła się na to wspomnienie i przemknęła po cichu w stronę uchylonych drzwi gabinetu Marka, chcąc zrobić niespodziankę, lecz nagle zamarła w bezruchu:
- i co zamierzasz dalej z tym robić? – mówił Seba.
- Sebastian nie wiem, to przerosło moje najśmielsze oczekiwania. – odpowiedział Marek
- Za miesiąc spotkanie zarządu, jak się z tego wytłumaczysz chłopie? Co im powiesz, jaki mieliśmy plan? zbajerowałeś swoją asystentkę, udawałeś, że ją kochasz, a ona wzięła dla Ciebie z miłości kredyty.
- Seba przestań tak mówić. Pamiętasz naszą rozmowę po SPA, gdy u Ciebie wypowiedziałem pewne słowa. NIE ZMIENIŁEM ZDANIA.
I nie chcę o tym rozmawiać więcej. Zmieńmy temat, Ula dziś spotykała się z Terleckim. Mam nadzieję, że go przekonała z tą umową inaczej leżymy.
- Marek nie zmieniłeś tematu, dalej drążysz temat Brzyduli. Jak nie udało jej się to leżysz.. Swoja drogą oddawaj mi moje błyskotki skoro nie dajesz ich swojej Pani dyrektor.

Ula oniemiała. Stała pod drzwiami i nie wiedziała co zrobić.
Znów uszczypnęła się mocno, upewnić się czy to sen. Niestety nie.
-ZDANIA NIE ZMIENIE, Jakie błyskotki? - Jak jej się nie udało to leżysz…
- Co Ty głupia myślałaś. Za pięknie było. Marek…Jak mogłeś mi to zrobić. – łzy spłynęły jej po policzku. Zebrała się w sobie. Zapukała do gabinetu Marka.
- Marek mogę? Przepraszam, że tak późno, ale czułam, że będziesz jeszcze w firmie. .
– Cześć Sebastian – uśmiechnęła się przez łzy, które lały się jej strumieniami. Ale ona nie wstydziła się tego.
- Ula co się stało? – spytał przerażony Marek– Przyniosłam Ci umowę. Udało się przedłużyć. Marek i Sebastian spojrzeli radośnie na siebie z błyskiem w oku, który Ula dostrzegła jako zwycięstwo.
- To ja już sobie pójdę, wracajcie do waszej rozmowy, nie będę wam więcej przeszkadzać, wygrałeś Marek wszystko, gratuluję – uśmiechnęła się po raz kolejny przez łzy, odwróciła się i wyszła.

- Jak najdalej stąd, byle jak najdalej – słyszała swoje myśli. Tej nocy nie wróciła do domu. Siedziała w parku i płakała.

Marek i Sebastian zrozumieli ostatnie słowa Uli doskonale. Zamurowało ich. W szczególności Marka, który nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
Przecież ją kochał. Powiedział to przed chwilą Sebastianowi nie wprost, ale ten wiedział o co chodzi.

-Za miesiąc spotkanie zarządu, jak się z tego wytłumaczysz chłopie? Co im powiesz, jaki mieliśmy plan? zbajerowałeś swoją asystentkę, udawałeś, że ją kochasz, a ona wzięła dla Ciebie z miłości kredyty. – przypomniały mu się słowa Sebastiana i zamarł z przerażenia i bólu.

Coś pękło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz