- Już idę – odpowiedział Ani Marek.
Recepcjonistka kiwnęła głową na znak, że zrozumiała i zamknęła za sobą drzwi.
Marek zbladł.
- Słyszałaś? – spytał zdenerwowany Marek.
- Tak – odparła zmartwiona Ula. - Jak on się dowiedział? Myślisz, że Terlecki mu powiedział?
- Nie wiem Ula. O tym całym raporcie wiedzą tylko ty, ja, Terlecki i Seba.
- Ala miała racje. Seba zawsze wie. – pomyślała.
- Coś się stało? – spytał Marek widząc nieobecną Ulę.
- Nie, nie. Po prostu się zamyśliłam. I co teraz zrobisz?
- Nie wiem – powiedział Marek trzymając się za głowę i chodząc nerwowo po gabinecie.
- Muszę tam iść. Tylko co mu powiem? Tato, zawiodłem cię poraz kolejny. Jestem beznadziejnym prezesem, przepraszam? – rzekł młody Dobrzański z ironią w głosie.
- Marek spokojnie. Będzie dobrze. Na pewno sobie poradzisz. Wkońcu Febo&Dobrzański to ty. Nikogo innego nie wyobrażam sobie na tym stanowisku. – wsparła go Ula z ciepłem w głosie kładąc rękę na jego ramieniu.
- Dzięki Ula. – powiedział Marek już nieco spokojniejszy i wyszedł.
Ula przez chwilę się zamyśliła wpatrując się w biurko.
Tymczasem w dawnym gabinecie Aleksa siedział zadowolony z siebie Adam. Rozsiadł się wygodnie na skórzanym krześle, wziął nogi do góry i położył na biurku. A na stopach miał ubrane ciepłe kapcioszki. Jedną rękę założył za głowę, a drugą chwycił leżacy na biurku ogórek i zagryzał go ze smakiem.
Niespodziewanie do gabinetu wszedł Aleks.
- Cześć stary – powiedział Adam zdejmując nogi z biurka.
- Co ty wyrabiasz? Już się obijasz? Myślałeś, że wystarczy, że Krzysztof dowie się o tym raporcie i będzie po sprawie? – spytał zirytowany były dyrektor finansowy.
Zaskoczony księgowy mieląc ogórka którego miał w buzi niepewnie kiwnął twierdząco głową.
- To źle myślałeś! Ten konkurs ma nadal się odbyć. I to jutro. Wiec zabierz z tąd tego ogórka, skończ to obijanie się i weź się do pracy, bo zostało ci już niewiele czasu. –krzyczał Febo. Poczym wyszedł.
Adam przeraził się. Wstał na baczność i począł szperać w teczkach.
Marek przerażony tym co zaraz usłyszy od swojego ojca nerwowo otworzył drzwi do Sali konferencyjnej. W środku czekał na niego Krzysztof.
- Cześć tato. Podobno chciałeś mnie wiedzieć.
- Siadaj synu. – powiedział Krzysztof spokojnym głosem.
- Wiem, że przez te kilka miesięcy bardzo ciężko pracowałeś. Wygrałeś konkurs na stanowisko prezesa Febo&Dobrzański. Stworzyłeś nową markę. Sportową kolekcją dotarłeś do dużej nieosiągalnej dla nas wcześniej grupy społecznej, młodzieży. Pozyskałeś sobie sympatię wielu osób.
- Tato, ja…
- Synu, daj mi skończyć. – tu młodemu Dobrzańskiemu przerwał jego ojciec.
- Wiem, że się bardzo starałeś, ale musimy coś z tym zrobić. Widziałem ostatni raport ze sprzedaży. Nasza sytuacja nie wygląda zbyt obiecująco.
- Więc Terlecki ci jednak o wszystkim powiedział. – odparł załamany prezes.
- Nie ważne kto. Ważne, że wiem i mogę z tym coś zrobić.- odpowiedział ojciec.
W Marka myślach oczywiste było, że w tej sytuacji ojciec odbierze mu obejmowane przez niego stanowisko.
- Proszę cię. Wstrzymajmy się z tym. – błagał Marek.
- Przykro mi. TO nie może czekać. Firma już teraz potrzebuje pomocy. Aleks już wie, a ciebie i twoją kandydatkę na dyrektora finansowego proszę o spotkanie tutaj jutro o 9.00. Tylko bez żadnych głupot. Rozumiemy się? – powiedział stanowczo Krzysztof, wstając z krzesła i podążając w stronę drzwi.
- Dobrze – odpowiedział syn z lekkim zdziwieniem.
W międzyczasie w domu Cieplaków Beatka, pan Józef i pani Dąbrowska siedzieli na kanapie i oglądali telewizję. Pani Dąbrowska coraz bardziej przybliżała się do pana domu. Pan Józef to zauważył i natychmiast wstał z kanapy.
- To ja zrobię obiad. – rzekł idąc w stronę kuchni.
Starsza pani posmutniała. Po chwili również wstała i ruszyła w stronę kuchni.
- Panie Józefie. Pan to zostawi. Ja zrobię obiad- nalegała.
- Naprawdę nie trzeba. To tylko kłopot. – odpowiedział.
- Żaden kłopot. Już robię. – dodała i charyzmatycznie zabrała się do pracy.
- To w takim razie ja pójdę na zakupy.
- A może ja bym panu potowarzyszyła? U mnie w domu nie ma jajek. A bym potrzebowała. – narzucała się Dąbrowska.
- Nie trzeba pani Dąbrowska. Nie trzeba. Ja sam kupię. Ktoś musi zostać w domu i popilnować Beti. – wspomniał pan Józef.
- To jednak zdecydowała się pani wrócić do domu. – dodał z uśmiechem.
- Nie, nie. To znaczy…Chciałabym tu jeszcze trochę zostać. Jak mnie znowu te bandyty najdą? – mówiła z udawaną rozpaczą.
Oczywiście może pani zostać, ale nie należy cały czas uciekać i ukrywać się. Musi pani coś z tym wkońcu zrobić. – odparł zakładając kaszkiet i chwytając za reklamówkę.
- Ma pan rację panie Józku, ma pan rację. – odpowiedziała.
Marek szybkim krokiem szedł do swojego gabinetu. Zobaczył siedzącą przy biurku Ulkę. Zatrzymał się i rozejrzał dookoła.
- Cześć Ula. Violi nie ma? – spytał.
- Nie. Wyszła na chwilę na lunch. – odpowiedziała asystentka prezesa.
- Słuchaj rozmawiałem z ojcem.
- I jak?
- Póki co jeszcze mnie nie wyrzucił. Za to przełoży konkurs na dyrektora finansowego na jutro. – dodał Dobrzański.
- Jutro? – spytała zdziwiona Ula.
- Tak. Jutro na 9.00 w sali konferencyjnej. Dasz radę? – mówił roztrzepany Marek.
- Tak. Oczywiście. – odpowiedziała.
Godziny pracy dobiegły końca. Z gabinetu wyszedł prezes z teczką w ręku.
- To co? Widzimy się jutro o 8.00 u mnie w gabinecie? – zwrócił się do Uli w międzyczasie zakluczając drzwi.
- Jasne – odrzekła.
Cieplakówna siedziała jeszcze chwilę w biurze i wyszła jako ostatnia.
Po pracy, tak jak przyrzekała zdecydowała się porozmawiać z Jaśkiem.
W celu znalezienia brata zwróciła się z prośbą do Robsona.
Ula zapukała do drzwi i otworzył je sam Robson.
- Cześć. Mam pytanie. Czy jest może u ciebie Jasiek? – spytała Ula.
- Nie. I nie chcę mieć z nim nic wspólnego. – odparł przymierzając się do zamknięcia drzwi.
- A może wiesz gdzie mieszka ta, no…
- Magda? – dokończył ze złością Robson.
- Tak! Dokładnie. Gdzie ją mogę znaleźć?
- Musisz przejść tą ulicą i na drugim skrzyżowaniu w lewo. – wytłumaczył jej od niechcenia chłopak i zamknął drzwi.
- Dzięki- odpowiedziała Cieplakówna.
Gdy dotarła na miejsce zobaczyła wielki dwupiętrowy dom. Zadzwoniła do drzwi, a otworzyła je Magda.
- Cześć. Jest może Jasiek? – spytała Ula.
- Jasiek! Do ciebie! – krzyknęła Magda i spojrzała na pannę Cieplak.
- Co się stało? – spytał Magdę Jasiek.
Spojrzał na Ulę i dodał:
- No hej. Co się stało? – powiedział ze spokojem w głosie.
- Jeszcze się pytasz co się stało? Wczoraj zachowałeś się jak nierozumny małolat. Jak rozkapryszone dziecko. Wyprowadziłeś się z domu bo tak ci było wygodnie, a tata zamartwia się o ciebie. Nie rozumiesz, że on chce dla ciebie dobrze? – mówiła rozemocjonowana.
- Ty też przeciwko mnie? Czyście się na mnie wszyscy uwzieli? – wrzasnął Jasiek trzaskając drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz