Kiedy Józef wszedł do kuchni Ula nadal siedziała na podłodze.Zdziwił się tym bardzo.
-Ula a co to u nas już krzeseł brak?
-N…nie tato ja tylko tak…Ali pokazywałam ćwiczenia jakie robił dziś Miłoszek
-Ach rozumiem,smyk rośnie jak na drożdżach -wyraźnie rozczuliła go sama myśl o wnuku
Ala z Ulą wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
-A ty co Alu płakałaś?Oczy masz takie czerwone.
-Ze śmiechu Józeczku ,tak mnie Ula rozbawiła-trudno jej było kłamać
-Małe dzieci są wspaniałe,prawda tato?
-O tak są naprawdę wspaniałe,gdybym nie był taki stary postarałbym się o własne.Prawda kochanie?-spojrzał na Alę która zrobiła się purpurowa na twarzy,schylił się i pocałował jej dłoń
-Tak-odchrząknęła bo coś blokowało jej gardło
-Tato myślę,że ty i Ala powinniście porozmawiać na osobności.Ja będę w ogrodzie.
Czmychnęła szybko bojąc się,że ją zatrzyma Ala.Podsłuchiwała jednak pod oknem w razie gdyby potrzebna była jej pomoc.
-Józefie kochany m…muszę ci o czymś powiedzieć ale najpierw usiądź
-Stało się coś?
-Tak i to coś przedziwnego.Byłam dziś u lekarza i…
-O boże jesteś chora!-krzyknął Józef
-Nn…no tak jakby chora a dokładnie…-tu wzięła głęboki oddech
-…jestem w ciąży
-Oj Aleczko ty to masz pomysły-Józef się zaśmiał
-Nie,to nie żart…będziemy mieli dziecko!
-Ale jak to…ja nie rozumiem…my będziemy?
-Tak wiem,że jest to dla ciebie szok dla mnie też i…
Józef nie pozwolił jej skończyć.Usiadł obok i przytulił ją.
-To jak cud a z cudu trzeba się cieszyć Alu
-Cieszysz się?Naprawdę?
-Tak kochanie-pocałował ją w skroń
-Wychowałem troje dzieci więc poradzę sobie i z czwartym.
-Ale przecież jesteśmy już za starzy na dzieci-pochlipywała Ala
-Eee jacy tam starzy jak serca mamy gorące-Józef ze śmiechem przytulił jeszcze mocniej żonę
Ala rozpłakała się na dobre ze szczęścia.Ula też zaczęła płakać.Przypomniała sobie nagle,że miała zadzwonić do Marka.
-Marek?Wszystko już w porządku…nie nic się złego nie stało.Będę miała siostrę lub brata(zachichotała)…Nie no nie żartuję,Ala będzie mamą!Zaraz będę w firmie to opowiem ci ze szczegółami.
Ula była szczęśliwa z takiego obrotu sprawy,tata przyjął wiadomość nad wyraz spokojnie.Pożegnała sie z Alą i ojcem i pospiesznie ruszyła do taksówki która czekała już na nią.Zamykając bramkę zobaczyła Dąbrowską,która pędziła w jej kierunku gnana ciekawością
-A co Uleczka do domu rodzinnego tęskno co?
-Ja tylko Alę odwiedzałam
Dąbrowska zrobiła krzywa minę na samo imię nowej żony ojca,trudno jej było przełknąć porażkę.
-O to z macochą masz taki dobry kontakt?Ula macocha to jednak nie matka!
-Pani Dąbrowska…dla mnie Ala jest jak matka i przyjaciółka ,bardzo ją kocham!
-No no no kto by pomyślał-powiedziała ironicznym głosem
Mina i wścibskość Dąbrowskiej bardzo rozdrażniły Ulę,nie trawiła tej kobiety.Z wielka przyjemnością postanowiła ją wkurzyć
-Pani Dąbrowska tata i Ala bardzo się kochają a my wszyscy jesteśmy zadowoleni z ich małżeństwa.A teraz dali nam jeszcze jeden powód do radości,będą mieli dziecko!-uśmiechnęła się z satysfakcją widząc zaszokowaną minę sąsiadki
-O Jezusie święty!!!-zapiszczała Dąbrowska załamując ręce
-Niech pani wybaczy czas już na mnie ,do widzenia-powiedziała Ula kierując się do taksówki.
Na jej twarzy pozostawał uśmieszek satysfakcji.Była zadowolona z siebie,może się wreszcie baba odczepi!Odjeżdżając widziała ją jeszcze jak ze spuszczoną głową szła do domu.Nie znosiła jej tak bardzo,że nie miała nawet wyrzutów sumienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz