Ula już od godziny była na bloku operacyjnym.Marek przeszedł już wiele kilometrów przemierzając korytarz szpitalny.Byli przy nim jego rodzice,przyjechał Józef z Beatką i Jaśkiem.Od godziny czekały z nim też Ela,Ala i Iza.Marek jak zraniony w łapę lew,miotał się nie mogąc znaleźć spokoju.Wszyscy już próbowali mu wytłumaczyć że powinien odpocząć.Nie był w stanie tego zrobić.
-Ula…boże,Ula-szeptał bezustannie.
Helena i Krzysztof czuli się winni,to oni aprobowali Paulinę jako synową.To oni wciąż naciskali Marka ,że to odpowiednia kandydatka na żonę.A teraz ,ta sama Paulina chciała pozbawić ich syna życia.Wiedzieli już o wszystkim.Wiedzieli że Ula zasłoniła go swoim ciałem.Helena płakała cicho,żal jej było Marka,żal Uli.Modliła się by operacja przebiegła pomyślnie,tu przecież chodziło o dwa życia.Dwa,bo Helena już wiedziała,Marek nie jest w stanie żyć bez Uli.
Nagle pojawił się w poczekalni lekarz
-Kto jest z rodziny Uli Cieplak
-My!-usłyszał jednocześnie wiele głosów,wszyscy wstali
Marek podbiegł do lekarza przerażająco blady
-Co z nią?
-Wszystko będzie dobrze-powiedział lekarz
-Było wielkie zagrożenie, pacjentka miała krwotok wewnętrzny.Opanowaliśmy sytuację.Miała przestrzelone płuco i uszkodzoną tętnicę ale proszę się uspokoić jest już wszystko w porządku.
Marek złapał lekarza i zaczął go ściskać,temu niezbyt spodobała się okazywana wdzięczność.
-Pacjentka leży teraz na sali pooperacyjnej,na razie nie można jej odwiedzać.To na tyle.
Prawie wszyscy płakali z radości.Tylko Krzysztof ukradkiem otarł oko,nie wypadało mu płakać.
-//-
Po kilku godzinach Marka wpuszczono wreszcie do Uli.Jej bladość przeraziła go ale zaraz sobie przypomniał że przecież straciła dużo krwi.Marek musiał poczekać aż wszyscy chociaż na chwilę wejdą do Uli.Był ostatni bo nikt go już stąd nie był w stanie wyciągnąć.Ukląkł przy łóżku,wziął jej dłoń w swoje dłonie i rozpłakał się.Tak mało brakowało a mógłby ją stracić.Nie umiałby żyć bez niej.Jej dłoń była ledwie ciepła wtulił się w nią.Tak go zastała pielęgniarka.Spał.
-Proszę pana-dotknęła jego ramienia
-Proszę wracać do domu i odpocząć
-Zostanę-powiedział zachrypniętym głosem
-Jak pan woli-wzruszyła ramionami i wyszła
Marek położył się obok Uli na łóżku.Widok tej delikatnej istoty otoczonej zwojami kabli był straszny.Ta cała aparatura przerażała.Ula była taka krucha.
-Jak anioł-wyszeptał Marek
Patrzył na jej uśpioną twarz,na te usta które tak namiętnie oddawały mu pocałunki.Jak on żył wcześniej bez niej .Zmarnował tyle czasu.Był nikim a jego życie było niczym,dopiero ta wspaniała istota nadała mu sens.Zapadł znowu w sen.
-Marek
Słyszał szept,był pewien ze to sen
-Marek
Obudził się i zobaczył że Ula ma otwarte oczy.Zerwał się natychmiast z łózka,chwycił ją za rękę i uśmiechnął się
-Jak się czujesz?-zapytał z troską w głosie
-Dobrze-jej głos był jak szept
Pocałował jej dłoń pieszczotliwie
-Tęskniłem za tobą
-Co się stało z Pauliną?-spytała
Przez twarz Marka przebiegł cień wściekłości
-Nie wiem i nie interesuje mnie to!-jego głos był szorstki
-Żal mi jej-powiedziała Ula
-Niepotrzebnie
-Ale ona cie kochała,Marek
-Nie mój skarbie,ona kochała pozy a ja byłem tylko przedmiotem w jej idealnie ułożonym świecie.
-Może masz rację-zastanowiła się
-Ale i tak mi jej żal
Marek pocałował Ulę w czoło i zaśmiał się
-Jak zwykle bronisz wszystkich.
Ula uśmiechnęła się delikatnie.
-Chciałbym abyś zamieszkała ze mną-powiedział czule
-Naprawdę?
-Tak
-Nie mogę tego zrobić,mój tata nie byłby zadowolony
-Może i masz rację.To głupi pomysł ale ja już marzę o ty, że budzę się co dzień obok ciebie.
-Ja też o tym marzę-jej delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz
-Pragnę abyś została moją zoną jak najszybciej,chcę mieć z tobą dzieci
Ula zaśmiała się cichutko
-Będziemy mieli dzieci-wyszeptała
Marek leżał obok Uli,obejmował ją delikatnie.Snuli plany o przyszłości.Szeptali cichutko śmiejąc się szczęśliwi. Za oknem świt różowił niebo a gdy już słońce zajrzało w okno oboje spali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz