Get your own Digital Clock

poniedziałek, 22 czerwca 2009

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.14 wg Pantomimy

Noc minęła Markowi spokojnie. Rano wstał, ubrał się i doszedł do firmy bez żadnych obrażeń. Zbliżył się do swojego stanowiska i przeraził się gdy usłyszał krzyki Uli dochodzące z gabinetu.
- Czy ja wyglądam na idiotkę? Nie odpowiadaj! Jak można… To się w głowie nie mieści. Czy ty w ogóle czasem myślisz? Ja nie wiem co z tobą zrobić. Na ciebie nawet rózga od św. Mikołaja nie podziała. Ty masz jakieś poważne problemy z samokontrolą
- I teraz mnie zwolnisz? Ulcia nie zwalniaj mnie, błagam!
- Nie zwolnię Cię! To by było za proste! Chyba przywiąże cię do biurka i będziesz pracować po 24 godziny na dobę. Jak można być takim bezmyślnym? Nie zbliżaj się do mnie!
- To może zróbmy jakiś dzień pomidora?- Ja Ci dam dzień pomidora. Zaraz zrobię z Ciebie chiński parawan!
Marek uważnie przysłuchiwał się całej sytuacji. Po chwili przed drzwiami gabinetu pojawił się również Seba
-Stary chodź ze mną. Ulka chyba wpadła w furię
Weszli do gabinetu.
- Co się stało?- zapytał zakłopotany Seba
Ula spojrzała na niego ,a po chwili jej wzrok skierował się w stronę Marka. Przed biurkiem prezeski stała załamana Viola. Ula zaczęła opowiadać.
- Oto ta odpowiedzialna, dojrzała i opanowana kobieta( mówiła z ironią) Violetta Kubasińska zamówiła tonę pomidorów na konto naszej firmy
-Ale…- Żadne ale! Nie interesuje mnie ,że pomyliłaś się o kilka zer w obliczeniach! Nie odzywaj się! Sebastian co ja mam zrobić twojej przyszłej żonie? Zwolnić jej nie mogę, bo po pierwsze: kto spłaci dług? Po drugie jest w ciąży, a po trzecie nie zostawię was bez środków do życia. Przywiązać ją do biurka na razie nie mogę ,bo w jej stanie na to nie pozwoli mi sumienie. Ja nie mam już do Ciebie siły!- Ula ciągle krzyczała krążąc od okna do fotela. Wzięła głęboki wdech i kontynuowała już spokojnym głosem- Ok. Decyzja należy do mnie i już ją podjęłam. Viola, pracujesz dzień w dzień, przychodzisz punktualnie, odbieram ci 50% pensji aż nie spłacisz długu i usłyszę choćby jedno ALE z twojej strony i wylatujesz. Jakieś ALE?
- Ale…- Wyjdź! Niech cię nie widzę. Seba a ty lepiej przypilnuj swoją narzeczoną, bo jestem skłonna zrobić jej krzywdę.- Dzięki Ula za wyrozumiałość. Już ja ją dopilnuje.
Ula skierowała swój wzrok ponownie na Marka.
- A ty co tu robisz? Ja zwariuję ! Pracuje z jakimiś…! Jedna zamawia pomidory za kilkadziesiąt tysięcy złotych drugi przychodzi do pracy z dziurą w głowie i myśli ,że pozwolę mu pracować. Pracuje w zoo a nie w firmie! Masz 10 minut ,żeby opuścić budynek i iść do domu się położyć. Wyglądasz jakby cię walec drogowy przejechał!
- Ale ja chcę…
-CO wy ludzie macie z tym ALE? Zadzwonię do Ciebie po pracy i zapytam jak się czujesz, jeśli dobrze to przyjdziesz jutro jeśli nie to dostaniesz jeszcze kilka dni urlopu. A teraz zejdź mi z oczu.
- Ula ale ja chciałem Ci pomóc- Marku (mówiła już spokojna) poradzę sobie i bez Ciebie. I tak wątpię ,że po wstrząśnieniu mózgu będziesz nadawał się do pracy. A teraz ostrzegam ,że jeśli nie zostanę sama to ktoś dostanie tym nieszczęsnym pomidorem.
- Czyli wszystko w porządku?- Jeśli ten warzywniak można nazwać porządkiem to tak- Dzięki za urlop. Jutro przychodzę do pracy- Ok. Do zobaczenia
Zamknął za sobą drzwi. Zmierzał w kierunku windy gdy tu nagle…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz