Get your own Digital Clock

poniedziałek, 15 czerwca 2009

"NA ZAWSZE RAZEM" cz.8 wg Małgośki

Mijał dzień za dniem,tydzień za tygodniem.Jeden podobny do drugiego.Marek starał się jak najwięcej bywać w domu,Ula codziennie odwiedzała go z maleństwem w biurze.Przyzwyczaili się już do tego rytuału.Całe biuro było pod wrażeniem małego Dobrzańskiego.Podawano go sobie z rąk do rąk a jego małe oczka obserwowały ten nowy świat.Pshemko jako ojciec chrzestny wręcz uwielbiał te odwiedziny.Zabierał Miłosza do siebie i tam tłumaczył mu jakie rozróżniamy materiały,jakie kroje,jakie fasony.Wszyscy pękali ze śmiechu gdy malec śmiał się do niego jakby rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi.Obaj przepadali za sobą.Tak naprawdę Pshemko złagodniał,zniknęły gdzieś jego histerie.Miłosz przemawiał do niego,w sobie tylko znanym języku gaworząc i śmiejąc się na przemian.Helena I Krzysztof dziwili się jak takie małe dziecko może mieć wpływ na projektanta.Ale wpływ był widoczny.Pshemko projektował malcowi coraz to nowe ciuszki,stało się to jego nową pasją.
I wszystko byłoby wspaniale gdyby nie stan zdrowia Marka.Niby pracował mniej lecz wciąż zdarzały mu się omdlenia.Ula prosiła go wielokrotnie by odwiedził lekarza lecz on zbywał ją tylko słowem później.

-//-

Zadzwonił telefon.Ula właśnie karmiła malca kaszką która była wszędzie tylko nie w jego buzi.Wytarła ręce i odebrała.W słuchawce usłyszała płacz Violetty
-Ula…Marek…Marek…
-Co Marek?-krzyknęła
-…O boże,Ula…zabrało go właśnie pogotowie!
Uli zadrżały ręce.Wysłuchała do końca rozmowy chcąc się dowiedzieć gdzie go zabrano.Zadzwoniła po taksówkę i pośpiesznie umyła i ubrała malca.Taksówka już czekała.Ula ocierała ukradkiem łzy,starając się nie rozpłakać by nie przestraszyć Miłosza.W szpitalu byli już Marka rodzice
-Mamo,tato co się stało?
-Nie wiemy,jeszcze nic nie wiemy-płakała Helena
-Podobno zemdlał i z tego co nam mówiono jeszcze nie odzyskał przytomności-wtrącił Krzysztof

Ula usiadła bez sił na krzesło.Nie rozumiała co się dzieje.Jak to nie odzyskał przytomności,czy to jakiś koszmarny sen?!Dopiero po dwóch godzinach pojawił się lekarz.Diagnoza była straszna,guz mózgu.Niestety nie można było go operować,szpital nie posiadał odpowiednio wykwalifikowanego lekarza.Przerażenie ogarnęło wszystkich.Krzysztof najbardziej przytomny zaczął wypytywać lekarza o możliwie najlepszego chirurga specjalizującego się w takich przypadkach.Obaj panowie odeszli na bok i rozmawiali bardzo długo czas.Krzysztof wyciągnął telefon,lekarz podał mu numer.Rozmowa musiała być zagraniczna bo Krzysztof rozmawiał po angielsku.Ula I Helena przyglądały się temu w napięciu.Krzysztof w końcu odłożył telefon,uścisnął rękę lekarzowi i podziękował mu.
-Tato co się stało?-spytała Ula
-Dodzwoniłem się do kliniki specjalizującej się operacjach mózgu w Chicago i uzgodniłem przyjęcie Marka
Ula patrzyła na niego oniemiała
-Teraz muszę was zostawić by pozałatwiać wszystkie formalności związane z przewiezieniem Marka do tej kliniki
-Helenko,zostajesz czy jedziesz ze mną
-Jadę z tobą może na coś się przydam,mam trochę znajomości-powiedziała przez łzy
-A ty Ula-spytał
-Ja zostaję,muszę go zobaczyć.Na nic się wam nie przydam.
Dobrzańscy wyszli pospiesznie a Ula poprosiła o zaprowadzenie jej do męża.

-//-

Widok tej całej aparatury wywołał u niej kolejną falę łez.Wzięła krzesło i usiadła obok łóżka.Miłosz widząc tatę zaczął śmiać się do niego i gaworzyć łapiąc go przy tym za rękę.Ulę dławiły łzy
-Syneczku,tata jest bardzo chory i nie może wziąć ciebie na ręce-tłumaczyła malcowi płacząc bezgłośnie
Miłosz nie zdawał sobie sprawy z sytuacji,był tylko czteromiesięcznym dzieckiem.Był zdziwiony że tata nie uśmiecha się do niego,nie bierze go na ręce.Po chwili rozpłakał się głośno.Weszła pielęgniarka by sprawdzić co to za płacz.
-Proszę pani,nie powinna tu pani przebywać z dzieckiem-zwróciła jej uwagę
-Ja wiem-powiedziała cichym głosem Ula
-Niech nam pani pozwoli jeszcze chwilę tu zostać
Kobieta spojrzała na nią współczującym wzrokiem,zrozumiała jej ból
-Dobrze,ale tylko na 10 minut.Bardzo proszę.
Ula podziękowała jej smutnym uśmiechem.Pielęgniarka wyszła.Ula pocałowała Marka w policzek,jej łzy spadły na jego twarz.
-Kochany,wrócę tu jeszcze.Bądź silny,nie możesz nas przecież zostawić samych.Jak będzie wyglądało nasze życie bez ciebie-szloch zdławił jej słowa
-Walcz kochany,walcz dla nas…
Nie mogła już nic powiedzieć,łzy jej na to nie pozwoliły.Wstała przytulając malca który zasnął ze śladami łez na małej ,delikatnej twarzyczce.Stanęła na chwilę w drzwiach by spojrzeć jeszcze raz na niego.Kolejna fala łez zalała jej twarz.
-Wrócę jeszcze do ciebie-wyszeptała i zamknęła drzwi

cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz