Pofrunął. Nie było łatwo. Obijał się o krawędzie kotła , co rusz nóżka wpadała w smołę. Piórka kleiły się od dymu. Trzepotał skrzydełkami , trzepotał ile starczyło sił. Wierzył że Serduszko pomoże . Serduszko , które nigdy wcześniej się nie ujawniało. Nie wiedział ,że istnieje . Nie był świadomy jego ogromu , jego głębi i rozpiętości. Kiedy zapukało pierwszy raz nie wiedział co się stało. Myślał ,że to piekielne mazie bulgotają w ogromnych kotłach. Pukanie jednak powtórzyło się jeszcze parę razy. Nie umiał nazwać tego stanu. Ale było mu w nim dobrze . Nagle jego głowę pochłonęła jedna myśl, „a może warto zobaczyć „inny świat”? Oddalał tą myśl za każdym razem kiedy Wujek Dobra Rada przychodził w odwiedziny, zagrzać sobie nóżki w piekielnym ognisku. Ale myśl uporczywie powracała, kiedy tylko wychodził. Kanarek nie był w stanie już myśleć o niczym innym, jak tylko o tym by opuścić ten zgubny padół. Nad nim rozpościerało się cudowne , niebieskie niebo i Ona. Ona była gdzieś tam. Widział ją kiedyś , przemknęła przed jego oczyma i pozostawiła ślad już na zawsze. Gdyby mógł się oderwać , gdyby mógł do niej pofrunąć… Wtulić się w jej rozłożyste gałęzie. Troszeczkę kłujące , ale pełne ciepła . Wtedy już nic nie byłoby ważne , deszcz by nie padał , a burza nie byłaby taka straszna. W jej gałęziach byłby bezpieczny . Byłaby jego Sosną już na zawsze. Pragnął dotykać jej swoimi malutkimi nóżkami, dziobać delikatnie korę i usuwać niechciane robactwo. To byłoby cudowne życie….I nagle trach! Całe piekło zatrzęsło się ! Ściany kotła poruszyły się gwałtownie , uderzając Kanarka w skrzydło. Upadł. Bolesny upadek , będzie musiał próbować wzbić się jeszcze raz. Nie może , skrzydło ma zwichnięte. Długo potrwa zanim je wyleczy. Zanim wzbije się znów w powietrze , do Niej.
Ale dlaczego ściany piekła się poruszały?....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz