Get your own Digital Clock

poniedziałek, 22 czerwca 2009

"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.1 wg Małgośki

-Tata,tata-krzyczał Miłosz do Marka by zwrócić jego uwagę

Marek siedział na obrzeżu piaskownicy i przeglądał raporty.Ula huśtała synka a malec krzyczał ile miał sił na ojca by ten spojrzał na niego.
Marek podniósł głowę i uśmiechnął się.Miłosz machał rączkami szczęśliwy z zabawy.
-Miłoszku a kto cie kocha najbardziej w świecie-zapytał Marek ze śmiechem
-Tata,tata-krzyczał malec
-Akurat…-prychnęła Ula
-Koledzy widzę macie jakiś układ,a ja? Mnie nie chcecie przyjąć do paczki?
Marek wstał ,objął ja w pół i zaczął smakować jej usta.Uwielbiał te chwile kiedy czuł jej ciało,zapach, smak.
Schrupał by ja całą gdyby nie nieodpowiednie miejsce.Czul jej piersi na swoim ciele i…okropnie jej pragnął.
-Bardzo chcemy…-mruczał miedzy pocałunkami
-Mama!-krzyknął Miłosz zniechęcony brakiem uwagi
-Och…-westchnął Marek,Ula wyrwała mu się i pogroziła palcem.Trudno było wracać do rzeczywistości
-Ty kusicielu-mówiąc to posłała mu tęskne spojrzenie
Zrobił niewinną minkę i posłał jej buziaka.
Uwielbiał takie chwile ale jeszcze bardziej te kiedy jej namiętne ciało należało do niego.

Miłosz miał już 2 latka.Czas mknął nieubłaganie.Firma prosperowała dobrze wiec Marek nie miał problemów jako takich.
Czasem zdarzały się tylko małe kłopoty ze zdrowiem Krzysztofa ale i te mijały szybko.Patrzył na swoją roześmiana rodzinę i był wdzięczny losowi ze postawił Ulę na jego drodze.Gdyby nie ten dar losu byłby pewnie mężem Pauliny,udawałby że jest szczęśliwy i pławiłby się w rozkoszach z modelkami.Wzdrygnął się na myśl o nich.Ależ był głupi.Po co były mu te romanse,nie dawały mu nic poza problemami i kacem.Jego życie nie miało wtedy żadnego celu.A teraz…kochał i był kochany.Wiele się zdarzyło zanim marzenia się ziściły.Miał to wszystko w pamięci i z czasem śmiał się z własnej głupoty,a zwłaszcza ślepoty.
Kiedy przypominał sobie początki znajomości z Ulą czuł wstyd.Był idiotą.Miał jej serce,jej przyjaźń a szukał tylko guza i kłopotów .No fakt,duży udział miał też w tym Seba.Nakręcał go na te intrygi tylko nie zdawał sobie sprawy że robi większą przysługę niż myślał.Sprawił ze zbliżył się do Uli i pokochał.Pokochał tak bardzo ze dałby się za nią zabić.
Jego jedyna miłość patrzyła właśnie na niego z uśmiechem biorąc Miłosza na ręce
-Kochany,może poszlibyśmy na spacer do parku
-Dobry pomysł,pokażemy Miłoszowi jak się karmi kaczki-Marek wziął malca na ręce
-Kolego,pokażę ci miejsca gdzie zakochałem się w twojej mamusi
Malec klaskał w ręce chociaż nie zdawał sobie nawet sprawy z tego co to miłość.
Marek posadził go w wózeczku,Ula wsunęła rękę pod jego ramię
-Miłoszku zapinaj pasy,ruszamy w sentymentalną podróż
Malec śmiał się szczęśliwy z jazdy,jechał z tatą a to było bardzo ważne.Ula zerkała na swoich chłopców pobłażliwie.
-Jakby miała dwóch synów-pomyślała i zaśmiała się cichutko.

-//-

Dzień był słoneczny a park dawał wytchnienie i odpoczynek.Ula była wyśmienitym humorze.Patrzyła jak Marek szusował z Miłoszem w wózeczku.Kochała tego faceta,był troskliwy i czuły.Miała szczęście że należał do niej.To nic ze nie był taki od początku ich znajomości,wyczuwała intuicyjnie jego dobre serce.Ratowała go przed tym zapleśniałym światem pełnym fałszu i poz.Ratowała go dla siebie.
Miłosz machał rączką do niej i śmiał się z całych sił.Jej świat,ci dwaj mężczyźni…jak mogła pragnąć więcej.
Uśmiech nie znikał z jej twarzy.
-Mamo,mamo!Tata jest kielowca a ja autecko-śmiał się Miłosz
-Widzę kochanie,tylko niech pan kierowca trochę zwolni bo inaczej dostanie laską od jakiejś potrąconej staruszki-śmiała się w głos
-Ja?-śmiech Marka słyszała aż tu
-Kochanie…ja jeżdżę przepisowo-krzyknął
-Przepisowo czy nie pora wracać do domu.Na pewno jesteście głodni
-Ja tak,ja tak…-wrzeszczał malec
Marek zadyszany pojawił się nagle obok
-Obaj jesteśmy głodni mamusiu
Ula nie mogła się nie roześmiać widząc zbiedzoną minę męża
-No wiec kierunek dom panowie
Humor im dopisywał.Mijali przechodzących ludzi którzy uśmiechali się do nich przyjaźnie.Nagle uśmiech Uli znikł.
Marek spojrzał w tym samym kierunku zdziwiony jej zachowaniem.
Z naprzeciwka szedł Aleks.Minął ich z ironicznym grymasem na twarzy.
-Ula,daj spokój.Nie myśl o nim-powiedział Marek głaszcząc ją po ramieniu.
-On mnie tak nienawidzi-wyszeptała smutno
-Kochanie,Aleks już taki jest.Zatruł się własnym jadem.Nic nam nie zrobi więc zapomnij o nim
Lecz Ula nie potrafiła zapomnieć jego miny.Szydził z ich szczęścia.To bolało,bardzo bolało…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz