Get your own Digital Clock

środa, 3 czerwca 2009

"PIERWSZA NAMIĘTNOŚĆ" wg Małgośki

Marek całował namiętnie Ulę na biurku. Z coraz większą siłą wpijał się w jej usta.
Kręciło się jej w głowie.
-M…marek przestań proszę-szepnęła
Marek tylko zamruczał,wciąż ją całując .
Zaczęła się wyrywać,lecz jego ramiona były silniejsze
-Nie!-krzyknęła mu prosto w usta.
Spojrzał na nią nieprzytomny
-Czy sprawiłem ci ból?
Na jego twarzy widoczna była troska
-Nie,Marek…nie mogę,ktoś może tu wejść.
Z ociąganiem pomógł jej podnieść się z biurka. Dłońmi objął jej twarz .
-Ale tu nie ma nikogo -powiedział. Spojrzała na jego twarz,to było wstrząsające odkrycie.
Pragnął jej.
-Marek ,czuję się tu nieswojo-zerknęła na drzwi
.Uśmiechnął się.Przyciągnął ją do siebie i czule ustami musnął jej usta.
-Ula…tu nikogo nie ma.Jesteśmy tylko my.
-Ale ja nie chcę…tzn chce,ale…-zaczęła się jąkać
-Ale boję się,że ktoś jednak jest w firmie.
Marek zrozumiał. Pragnęła go,ale to nie było odpowiednie miejsce. Powinien to wiedzieć już wcześniej, poniosło go i poczuł się głupio.
-Przepraszam,nie myślałem.
To samo się stało. Speszyła się,przecież sama straciła głowę.
-A może byśmy poszli nad rzekę-zaproponował
-Mówiłaś ,że tam na pewno jest teraz pięknie.
Zdziwiła się trochę jego propozycją
-Na spacer?- zapytała wciąż oszołomiona
Uśmiechnął się. Jego dłonie spłynęły z jej ramion by pochwycić jej dłonie
-Na długi,romantyczny spacer.
Tylko ty i ja…i rzeka-zaśmiał się
Odwzajemniła ten uśmiech. Bardzo się jej ten pomysł spodobał.
Tylko oni i nikt więcej.
-Dobrze,ale musimy porozmawiać - zgodziła się już rozluźniona chociaż twarz wciąż płonęła.
-Rozmawiać?-przekrzywił przekornie głowę
Ula zaśmiała się głośno -Tak-dotknęła dłonią swoje usta,pulsowały.
Marek widział jak wielkie wrażenie zrobiły na niej jego pocałunki.
Sam nie był obojętny. Wciąż miał przyspieszone tętno.
Pożądał jej,ale nie tak jak innych kobiet. Czuł nieznane mu dotąd uczucia.
Wielką czułość i… wstyd ,że się tak zapomniał. Ona była przerażona. Taka delikatna.
Nie reagowała tak jak inne,reagowała instynktownie.
Spojrzał na jej zarumienioną twarz.Ula…jego Ula,taka słodka i niewinna.
Już od dawna czuł ,że coś się z nim dzieje dziwnego.
Cieszyła go każda chwila w której ta dziewczyna była blisko.
Lubił na nią patrzeć. Jak się rumieni,na jej oczy skryte pod koszmarnymi okularami.
Były piękne i pełne ciepła gdy na niego patrzyła.
Kochała go,taką szczerą i ufną miłością.
Oszukiwał ją! Poczuł do siebie odrazę.
Nie,to przeszłość! Teraz pragnął jej,nie dla udziałów.
Głupi pomysł! Intrygi przestały mieć znaczenie.
Pragnął jej dla siebie! Uśmiechnął się do tej myśli. Jest moja.
Ula zerkała na dziwny wyraz twarzy Marka
-Coś nie tak?-zapytała
-Nie,wszystko w porządku-otrząsnął się z rozmyślań
-Idziemy?-objął ją czule ramieniem
-Tak-szepnęła
Widziała że Marek o czymś rozmyślał. Ale co oznaczał ten tajemniczy uśmiech? Może go potem o to zapyta. Wzięła torebkę,Marek w tym czasie zamknął gabinet
-Gotowa?-spytał wyciągając do niej rękę
-Tak,gotowa-powiedziała,podając mu swoją dłoń.
Spojrzeli na siebie uśmiechając się. Skierowali się do windy trzymając za ręce.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi, drzwi drugiej windy otworzyły i krokiem skradającej się modliszki wyłoniła się Viola................


......... Było już ciemno. Spacerowali brzegiem rzeki trzymając się za ręce.
Oboje milczeli. Słychać było tylko szum rzeki.
Ula zadrżała.
-Zimno ci?-zapytał Marek
-Może trochę-odpowiedziała szukając jego oczu
Zatrzymali się,pogładził ją dłonią po twarzy. Nie chciał jeszcze kończyć tego wieczoru
-A może rozpalę ognisko-spytał szybko
-A potrafisz?-Ula roześmiała się głośno
-Jestem mężczyzną przecież-napuszył się Marek
-To dobry pomysł,jest tak pięknie ze nie mam ochoty jeszcze wracać-powiedziała szczerze.
Ucieszyło go to bardzo,aż sam się zdziwił siłą własnej reakcji.
To był tak magiczny wieczór. Nie myślał o jutrze,był szczęśliwy.
-A jak rozpalisz to ognisko-Ula kpiła nadal
-Tu cię zaskoczę
Puścił jej rękę i pobiegł do samochodu.
Ula poczuła chłód,ale to nie był chłód wieczora.
Marka przy niej nie było,to był powód. Zjawił się nagle niosąc zapałki i koc.Okrył nim konar
-Proszę,siadaj-powiedział
Ula usiadła bardzo zaskoczona a on częścią koca okrył jej ramiona
-Uprzedzę twoje pytanie-zaśmiał się
-Koc przydaje się w podróży-nie był pewien czy mu uwierzyła
Zajęło mu trochę czasu by zgromadzić opał na ognisko.
Ula cały czas się przyglądała. Ręce mu się trzęsły gdy próbował rozpalić ogień.
Dlaczego jest taki zdenerwowany? Może to dlatego że chciał już być obok niej.
Chciał ją przytulić. Ula milczała. Obserwowała Marka i jego zmagania.
Oto on, prezes rozpala dla niej ognisko.
Troszczył się o nią. Było jej tak cudownie błogo.
Są sami. Iskry rozbłysły kładąc cienie na ich twarze.
Marek spojrzał na Ulę. Siedziała uśmiechnięta z zamkniętymi oczyma.
Nie mógł oderwać wzroku. Kochał ją.
Ta myśl jak prąd obiegła jego ciało. Kochał ją,tak!
Zdał sobie wreszcie z tego sprawę. Usiadł obok obejmując ją ramieniem.
Ufnie wtuliła się w niego. Naszły go nagle wyrzuty sumienia.
Po co ją wcześniej oszukiwał,był świnią !
Ona na to nie zasługiwała. Ale teraz już koniec kłamstw!
Powinien powiedzieć jej o wszystkim,ale jak? Nie,nie dziś. Nie zniszczy tej chwili.
-Marek-zapytała Ula -Czy naprawdę trzeba zwalniać ludzi?
Marek oprzytomniał. No tak,przecież istnieją nadal problemy a tylko ona może mu pomóc.
-Chyba nie mamy wyjścia-burknął
Ula odsunęła się od niego.
-I naprawdę nic się nie da zrobić?-spytała
Cholera,nie mógł jej oszukiwać ale nie wiedział jak jej powiedzieć prawdę.
-Ula,nie mówmy teraz o tym. Jest tak miło. Dziś zapomnijmy o wszystkim
Popatrzyła ze smutkiem na niego
-Dobrze,dziś nie ale jutro musimy porozmawiać
Nie mógł czekać dłużej, musiał ja pocałować.
Przysunął sie do niej i szepcząc jej w usta spytał
-Na czym skończyliśmy
Ula drgnęła a on zamiast czekać na jej odpowiedź wpił się w jej usta.
Mmmmm czysta słodycz.
Ula gdy tylko zaczęło ogarniać ją już znane podniecenie poczuła strach.
Strach przed samą sobą.
-M…marek
-Tak?-zapytał nie przerywając wędrówki z jej ust w kierunku ucha
-A może powinniśmy już jechać, jest dosyć późno
Zaśmiał się głośno. Nie miał ochoty,ale nie chciał też jej przestraszyć
-Dobrze,odwiozę cię ale mi obiecaj, że to nie ostatni taki wieczór.
-Obiecuję- wyszeptała
Objął jej twarz dłońmi i wpił się w jej usta.
Trwało to chwilę a Uli zaczęło brakować tchu.
-Do domu-powiedział Marek
Tak nagle przerwany pocałunek sprawił że Ula straciła równowagę.
Marek złapał ją na ręce i ze śmiechem powiedział
-Czas odwieźć księżniczkę do domu
Ula nie wierzyła w to co usłyszała. Ona księżniczką? Milczała jednak, bała się że to tylko sen.
Nie chciała się obudzić a Marek dumnie niósł ją do samochodu.
Było mu z tym tak dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz