Ula uśmiechnęła się delikatnie.
Śmiać się z czyjegoś nieszcześcia nie wypada ale co poradzić?
W końcu Marek mógł być tylko z nią i z nikim innnym.
Z rozmyśleń Uli wyrwał ją głos Marka:
M-No już prawie jesteśmy na miejscu.
U- A jak się ten hotel nazywa?
M- ‘Blus pidźama dżem’
U- Marek!
M- No mówię poważnie.
U- Ale coś mi się przypomniało, nie chodzi o nazwę.
M- Co się stało? -przejął się
.U- Moja pidżama!
M- Zapomniałaś?
U- Tak. -z zażenowaniem.
M- To będziesz spać bez.
U- Świntuch.
M- Może i tak ale za głupote trzeba płacić skarbie.
Ula nadąsała się i odwróciła do okna co ona zrobi?
Znów zapomniała piżdżamy.
W akademiku jak zdawała mature też jej zapomniała.
‘Głupia Ula’ skarciła się w duchu.
M- Oj nie fochaj się.
U- Alee..
M- Żadne ale.. poradzimy sobie -puścił jej oczko.
Ula uśmiechnęła się.
Nim się spostrzegli przybyli na miejsce.
Marek otworzył drzwi Uli.
U- Jak tu cudownie.!
M- Wiedziałem.
U- Co?
M- Że ci się bedzie podobać.
U- No chodźmy już chce obejrzeć pokój.
Marek wziął bagaże i stanał pod recepcją.
Kazał Uli iść w stronę windy.
Odebrał klucz i weszli do niej..
Ula zobaczyła w ręku Marka klucz, jeden klucz.
U- Co to ma znaczyć?
Marek podązył za jej wzrokiem.
M-Ah mówisz o jednym pokoju?
U-właśnie. jednym?
M- Ula jesteśmy dorośli.
Winda stanęła.
Marek wyszedł.
Ula oniemiała.
Ruszyła za nim.
Ula podsumowała ‘Marek i ja, jeden pokój, bez pidżamy’
U- tto będzie katastrofa- skwitowała cicho pod nosem....
czy to jest prawdziwe?
OdpowiedzUsuń