Get your own Digital Clock

środa, 22 lipca 2009

Twórczość loose 'przelana na klawiaturę' cz.36

Marek przez całą drogę do swojego gabinetu zastanawiał się
jak poprawić swoje relacje z Ulą, wpadł na świetny pomysł, z wielkim uśmiechem mijał korytarz,
kiedy wszedł do gabinetu zobaczył Ulę, stojącą przy jego biurku i układającą papiery.

Po cichu podszedł do niej i objął ją w pasie wtulając twarz w jej włosy, sam się sobie dziwił tak spontanicznej reakcji. Dziewczyna poddała się chwili przymykając oczy, jednak po krótkim czasie odwróciła się w jego stronę z zamiarem wyrwania się z jego ramiona, była niestety za słaba

-Marek , proszę cię - mówiła cicho nie patrząc mu w oczy

Ten chwycił ją za podbródek i przybliżając jej twarz przejechał ustami po jej nosie, policzkach, zbliżając się do ust

-Naprawdę muszę już iść – wyszeptała prosto w jego usta
-Nigdy ci na to nie pozwolę, obiecałam, że zerwe z Paulą i to zrobię, tylko błagam cię ,
nie oddalaj się ode mnie-rzekł przytulając ją i całując jej policzek a później ucho i szyje.

Ula przy Marku nie potrafiła racjonalnie myśleć, oderwanie się od niego graniczyło z cudem. Biorąc głęboki wdech odsunęła go od siebie i powiedziała

-Tutaj zostawiłam ci papiery, idę do księgowości po rozliczenia, bo nie chciałabym zostawać po godzinach
-Nigdy ci nie przeszkadzało zostawanie do późna-powiedział Marek z chytrym uśmieszkiem, błądząc palcami po jej plecach
-Ale dzisiaj mi przeszkadza, bo jestem umówiona, naprawdę przepraszam-rzekła po czym sprawnym ruchem wyswobodziła się z jego ramion i udała się ku wyjściu
-Z tym Piotrem tak !? – zapytał Marek z wyrzutem w głosie
-Nie rozumiem, o co ci chodzi ???- nie rozumiała zachowanie Marka, czyżby był zazdrosny???
-Mnie o nic -powiedział wciąż obdarzając ją przenikliwym wzorkiem, najchętniej nie wypuszczał by jej z rąk, a co dopiero dzielił się nią z jakimś Piotrem
-To dobrze , w takim razie do jutra- odrzekła i wyszła z jego gabinetu

Marek nie mógł skupić się na pracy, myślał jak zatrzymać Ulę w pracy aby nie spotkała się z tym Piotrem, wcześniejszy plan by wypalił gdyby nie Piotr.

Kiedy na zegarach wybiła godzina 17, Marek wyszedł do sekretariatu

-Marek, ja już wychodzę, muszę jechać do rodziców, więc Sebulek jest twój na cały wieczór- rzekła rozradowana i puszczając oczko Uli, wyszła.

Dobrzański stał dalej przy biurku Violi udawał, że czyta papiery

-Ula -powiedział -Mogłabyś zerknąć na to okiem ???
-Hmm to są sprawozdania, Viola je przygotowała-powiedziała spokojnym głosem, wyłączając komputer i wstając z fotela
-Tak, ale one miały inaczej wyglądać i zawierać najważniejsze informacje, zawsze ty je przygotowywałaś- popatrzył na nią zza papierów robiąc smutną minę Ula zaśmiała się
-Ja miałam dużo rozliczeń, więc kazałam się tym zając Violi, jak chcesz mogę je jutro poprawić- powiedziała biorąc torebkę z wieszaka
-Dobrzee.. znaczy nie, ja je potrzebuje na teraz ????- odrzekł Marek stanowczym głosem
-Teraz, ale już jest 17,a poprawianie tego zajmie mi co najmniej 2 godziny-powiedziała z rozżaleniem
-Nie martw się odwiozę cię do domu, a pozatym mogę z tobą nad tym posiedzieć-zaproponował z lekkim uśmiechem
-Marek, ale naprawdę dzisiaj nie mogę, w każdy dzień, ale nie dzisiaj- próbowała się wykręcić , jednak Marek nie dawał za wygraną
-Nie martw się pan doktor poczeka-powiedział z ironią w głosie i wszedł do swojego gabinetu
-A więc o to chodzi- mruknęła cicho Cieplak pod nosem
-On tak, ale mój tata nie
-Nie rozumiem, co ma z tym wspólnego twój tata ???-zapytał dziwny
-Jadę z tatą do lekarza, Piotr jest kardiologiem, więc sam rozumiesz -rzekła cichym głosem, opierając się o biurko
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że tu chodzi o twojego ojca???- Marek z wyrzutem spojrzał jej prosto w oczy
-Nie dajesz mi dojść do głosu- odrzekła
-Myślałem, że coś cię łączy z tym Piotrem, był wtedy z tobą u Pshemko- odpowiedział jej podchodząc do okna
-On przynajmniej nie ma u swoim boku narzeczonej i ślubu- rzekła patrząc na niego smutnym wzrokiem pełnym żalu i rozgoryczenie
-Wiesz przecież .- zaczął, jednak Ula mu przerwała.
-Tak wiem, nie kończ , musze iśc , czekają na mnie, a te sprawozdania skończę w domu, będziesz je miał rano na biurku-powiedziała roniąc pojedynczą łze i wybiegła z gabinetu..

Marek przyglądał się jej postaci, kiedy wsiadała do taksówki, wiedział, że postępuje nie fair, cos musiał zakończyć, żeby dać początek czemuś nowemu.
Biorąc teczkę wyszedł z gabinetu w kierunku tylko jemu znanym....

1 komentarz:

  1. BEZNADZIEJNY KONIEC... :) Do konca snu uli był świetny;) Ale potem szkoda mówić

    OdpowiedzUsuń