Get your own Digital Clock

piątek, 17 lipca 2009

Opowiadanie Mei cz.3 - "ROZKOSZ I WSPOMNIENIA NIERAZ W PARZE IDĄ"

- Jak Cię się tu podoba?
- Miałeś rację: jestem zachwycona.
- Zapewniam,będziesz jeszcze bardziej,to jest widok dla wszystkich. A przecież nasze pokoje też mają balkony. Chyba nie myślałaś,że będziemy mieli widok na podjazd hotelu,a tylko w oddali majaczy morze?
- ..Marek..? Kiedy Ty zdążyłeś wszystko zarezerwować? Skąd w ogóle pomysł na takie miejsce i czy mi się tylko wydaje,czy Ty znasz to miejsce?
- Chodź,pokażę Ci nasze pokoje.
Pociągnął ją za rękę,którą silnie zacisnął na jej delikatnej dłoni,jakby bał się,że mu ucieknie. Ula uśmiechała się w duchu. Doszli do drzwi z numerem 514.
- Ula,to Twój pokój,zamknij oczy!
Jedną ręką otwierał drzwi,a w drugiej nadal trzymał jej dłoń.
Przekręcił klucz,popchnął drzwi,wpuszczając Ulę jako pierwszą. ” Pierwsza… Ula jest pierwsza..” - lekko przeraziła go ta myśl,lecz szybko zajął się kontynuowaniem niespodzianki. Zamknął drzwi,mówiąc,żeby jeszcze nie otwierała oczu i nie podglądała. Dopiero gdy stanął przed nią powiedział,że może to zrobić. Ula uczyniwszy to oniemiała.
- Marek… bardzo gustowny pokój,podoba mi się tu.
- Ula to jeszcze nie wszystko..
- Właśnie,a gdzie są moje bagaże?
- Już dawno są w naszych pokojach. Mój to 515,tuż obok Twojego.
- Będę Cię miała bardzo blisko.
Obydwoje uśmiechnęli się do siebie,nie wiedząc jeszcze jak bardzo blisko siebie będą.
- Chodź,tak jak obiecałem pokażę Ci naprawdę przyjemny widok. - nadal trzymał jej rękę. Marek otworzył drzwi balkonu,po czym weszli oboje. Ula zaniemówiła. Podeszli w ciszy do barierki,Ula oparła się o nią,wyrywając swoją dłoń z dłoni Marka. Stanął tuż za nią. Wpatrywała się w rozległy krajobraz jak w obrazek,bo faktycznie przypominał pejzaż. Spośród drzew,krzewów wyłaniał się błękit Bałtyku. Była zachwycona. Marek zaczął mówić…
- Pytałaś mnie wcześniej o coś. Znam to miejsce,byłem tu. Jak zdążyłaś już pewnie zauważyć hotel jest na lekkiej skarpie. Za nim znajdował się dom pana Dobrzańskiego,a konkretnie mojego dziadka. Przyjeżdżałem tu rok w rok z rodzicami,a niekiedy sam,dopóki nie pochłonęło mnie nazwijmy to dorosłe życie. Wkrótce zaczęto tu budować hotel,a dziadek przeprowadził się do Warszawy,zmuszony nagłymi decyzjami miasta,musiał zrównać swój dobytek z ziemią. Kiedyś były inne czasy. Niedługo po przeprowadzce zmarł,nie był bardzo schorowany,ale myślę,że tęsknota go ostatecznie zabiła. - Ula przytuliła się do torsu Marka stojąc nadal do niego tyłem,on kontynuował.
- Przed śmiercią dziadek powiedział mi,żebym się nie martwił,tylko pamiętał,że nie są ważne dobra materialne,tylko najważniejsze są uczucia,miejsca, a przede wszystkim ludzie. Wiesz jaka była jego ostatnia prośba? Żebym wrócił tu z wyjątkową osobą i pokazał jej największy skarb Dobrzańskich… - urwał,po czym mówił dalej.
- W hotelu jesteśmy mile widziani. To dziadka zasługa,który umiejętnie nawiązał dobre stosunki z właścicielami. Dodam jeszcze tylko,że Paulina tu nigdy nie była. Ja sam nie byłem tu od czasów pamiętnych wakacji z rodzicami. - zakończył swoją opowieść.
Ula była zaskoczona. Poczuła się naprawdę wyjątkowo,a uśmiech sam cisnął jej się na usta. Odwróciła się do Marka. Był tak blisko. Zamknęła oczy. Ich usta znajdowały się na tej samej wysokości. Marek miał rozanielone spojrzenie i nie chciał czekać dłużej. Pocałował ją bardzo subtelnie,tak jak zasługuje na to delikatna kobieta. Zdał sobie sprawę,że widzi w niej kobietę,piękną kobietę o bogatym wnętrzu. Oboje napawali się tą chwilą. Byli tacy szczęśliwi,wtuleni w siebie.

Marek pozwolił Uli oswoić się z miejscem,dał jej czas na kąpiel i rozpakowanie się. Wieczorem zjedli kolację na balkonie,który okazał się ich wspólnym. Po kolacji poszli się położyć zauroczeni sobą,okolicznościami. Gdy każde z nich przyłożyło głowę do poduszki,obudziły się niechciane wyrzuty sumienia. I w Marku, i w Uli.

Ula nie mogła zasnąć. Wyszła na balkon i wpatrywała się w fale uderzające o brzeg,w oddali na niebie widziała błyskawice. Nie zwracała jednak uwagi na zbliżającą się burzę,myślała za to jak powiedzieć Markowi,że miał to być odpoczynek,czas na refleksje,przemyślenia,a nie na to,by stała się jego… kochanką. Marek także nie mógł zasnąć,dręczyły go myśli o intrydze. Wiedział,że jeśli chce być z Ulą,musi jej to wyjaśnić,zanim sama się dowie. Decyzja o rozstaniu z Pauliną kiełkowała w nim od dawna,ale to uczucie do Uli pomogło mu ją podjąć. Nie był już zdziwiony swoim zachowaniem. Chciał wykorzystać te chwile,ten czas. Jego wyrzuty dotyczyły także hulaszczego trybu życia,był zły na siebie,ale cieszył się jednocześnie z tego,że Ula wykrzesała z niego to co dobre w nim pozostało. Wyrzuty sumienia nie dotyczyły jego relacji z Ulą. Tego co się między nimi dzieje,a co za tym idzie swojego zachowania i reakcji był pewien jak niczego innego w życiu….
Wyszedł na balkon,gdzie dojrzał Ulę. Tak jak on nie mogła spać,pragnął podejść do niej i ją przytulić. A jeszcze bardziej pragnął dotykać jej ciała i sprawić jej przyjemność. Ula nie odwracając się,powiedziała:
- Podejdź tu,Marek. Musimy porozmawiać,aby móc spokojnie zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz