Ula wołała o pomoc jak oszalała:
-Pomocy! Pomocy! Niech nam ktoś pomoże!
W błyskawicznym tempie zjawił się tłum gapiów, ktoś zadzwonił po karetkę...
Ula pamięta tylko gdy wsiadała z Markiem do karetki...
U:Marek, nie zostawiaj mnie..Proszę..Kocham Cię, nie pozwolę Ci umrzeć! ;(
W szpitalu:
U:Tato, nie wrócę na noc do domu, jestem w szpitalu.
J:Jezus Maria, Ulcia! Co się stało?
U:Mnie nic..Marek miał wypadek, potrącił go samochód, i.. muszę z nim zostać.
J:Jeju, takie nieszczęście. Oczywiście Ulcia, zostać, córciu..
U:Dobranoc, tato.
J:Dobranoc, dobranoc..
Józef jeszcze długo siedział i myślał..
,,Jednak między Ulcią a Markiem coś iskrzy, ojojoj..”
W szpitalu.
Marek powoli się budził.
Przez półsen wyszeptał:
-Ula?
-Marek..Marek! Tak się o Ciebie bałam, myślałam że Cię stracę..
-Już dobrze kochanie, nie płacz z mojego powodu, będzie dobrze..-uśmiechnął się słabo.
-Leż, ja zapytam lekarza czy z Tobą wszystko ok.
-Ale ja się czuję napraw..
-Pójdę.-przerwała mu.
Ula poszła do lekarza zapytać o Marka.
U:Panie doktorze, czy z Markiem w porządku?
L:Jego stan jest stabilny, lecz jeszcze jest bardzo osłabiony..Musi leżeć, nie denerwować się..Przydadzą się jeszcze dodatkowe badania.
U:Jakie badania?
L:Tylko takie ogólne, wie Pani, żeby być pewnym że jest całkowicie zdrowy, i nic mu nie zagraża..
U:Ale nie myśli pan, że coś poważnego?
L:Nie nie.. proszę być dobrej myśli-uśmiechnął się.
U:Dziękuję.
Poszła do Marka.
U:Skarbie, śpisz?
M:Nie, nie.. czekam na Ciebie. I co powiedział lekarz?
U:Wszystko jest w porządku.-nie mówiła mu o badaniach, żeby go nie stresować.
Połóż się, odpoczywaj..Ja tu będę.
M:Ula, idź do domu, wyśpij się.
U:Będę spała tutaj, obok Ciebie. Nie ruszę się stąd bez Ciebie-uśmiechnęła się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz