Był słoneczny, wiosenny poranek na zegarach wybijała godzina 7:00.
Ula zerwała się z łóżka powtarzając co chwilę [kurde blaszka, spóźnie się do pracy].
Reszta domowników spała , a Ula w popłochu szukała ważnych dokumentów do pracy, nagle zaczęła szukać ich pod łóżkiem, a tam jej oczom ukazała się stara drewniana skrzynka.
Dziewczyna, z obawą podniosła wieko i spojrzała na przeróżne ,,skarby" z dawnych lat m.in. stary zeszyt w wyblakłej żółtej okładce.
Ula otworzyła go, na pierwszej stronie widniał napis
PAMIĘTNIK ULI CIEPLAK
Wertując kartki, można było dostrzec wpisy dziewiętnastoletniej dziewczyny,
na zabuj zakochanej w chłopaku, jednak dalsze wpisy pokazywały ból, udrękę i rozpacz towarzyszącą temu związkowi.
Na stare kartki spływały łzy łzy Uli,
nie miała siły tego dalej czytać zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i rzuciła zeszyt w kąt.
Znajdując dokumenty w kuchni udała się do wyjścia pełna zadumy i przemyśleń.
Całkowicie straciła poczucie czasu, stojąc na przystanku nie zdawała sobie sprawy, że odjechały jej aż dwa autobusy, dopiero dzwoniący telefon rozbudził ją z letargu,
-Słucham –powiedziała Ula.
-Cześć Ula tu Marek, co się z tobą dzieje , już 11 , a ciebie wciąż nie ma w pracy , czy coś się stało ?-w jego głosie można było wyraźnie wyczuć niepokój.
-Nie, wszystko w porządku, tylko po prostu uciekł mi autobus
-Przyjechać po ciebie-zaproponował mężczyzna
-Dziękuję , ale nie ma takiej potrzeby za 10 minut mam następny
-No dobrze , w takim razie czekam na ciebie w pracy.
Ula rozłączyła się, jej myśli wciąż błądziły miedzy dwoma rzeczami starym pamiętnikiem i Markiem. Gdy autobus przyjechał dziewczyna do niego wsiadła i próbowała znaleźć logiczne wytłumaczenie swoich dziwnych rozmyślań. Wysiadając na przystanku, miała nadzieję na to, że dzisiejszy dzień będzie radosny, pogodny i wreszcie spotkanie z Markiem będzie przebiegało od początku do końca , bez żadnych nie proszonych narzeczonych i byłych chłopaków.
Wchodząc do firmy, spojrzała na niebo, a tu jak ręką sięgnął, zaczęło podać.
Od razu uśmiech zniknął z jej twarzy a do tego, przy windzie widok, który wytwarzał rany na jej sercu, Marek obejmujący Paulinę .
Omijając ich poszła schodami.
Mina Marka oczywiście była nie tęga, już w głowie wymyślał jak wytłumaczy się Uli .
Idąc do gabinetu zobaczył przy recepcji ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz