Get your own Digital Clock

czwartek, 16 lipca 2009

BrzydUlowe listy Iwony cz.18 OSTATNIA - 25.08.2009, 26.08.2009 ... i to co stało się później....

25.08.2008





„ Kochany Marku

Jutro przylatujemy z Zosią do Warszawy. Rejs 4455 o 16.00. Będziesz czekał?
Wiem, że nasi bliscy chcieliby nas od razu przywitać. Myślę jednak, że jutrzejszy wieczór powinniśmy spędzić tylko we czworo. Zosia na pewno będzie zmęczona i zagubiona. Dla Filipa też pewnie będzie to trudny dzień. Mam nadzieję, że wszyscy to zrozumieją.
Jak się zobaczymy to ci wszystko opowiem. Na razie tylko wspomnę, że już udało się załatwić sprawę rozwodową, Adam ma prawo do nieograniczonych odwiedzin u Zosi. Ustaliliśmy szczegóły i jest naprawdę dobrze.
Wyobraź sobie, że w pracy nie chcieli mnie puścić. Moja firma zamierza otworzyć w Warszawie przedstawicielstwo, a potem może nawet oddział. Stanie się to prawdopodobnie w przyszłym roku. Chcą abym to ja prowadziła ten projekt, a później kierowała ich oddziałem. To dla mnie świetna propozycja.
Już nie mogę się doczekać jutra. Czuje się jak mała dziewczynka, która czeka na gwiazdkę z nieba.

Twoja Ula”







„Kochanie

Jutro jesteś tylko moja, z nikim nie będę się dzielił J ;) Naszych kochanych rodziców, twoje rodzeństwo i najbliższych przyjaciół zaprosiłem na pojutrze.
Czekamy. Wszystko już gotowe. Część twoich i Zosi rzeczy już przyleciała, zająłem się nimi. Mam nadzieję, że dzięki temu Zosia poczuje się troszkę jak w domu. Filipowi bardzo dużo o was opowiadałem, pokazywałem zdjęcia. On czeka na was, myślę, że zaakceptuje nową sytuacje bez większych problemów.

Twój niecierpliwy Marek”









26.08.2009


Zbliżała się pora przylotu Uli. Marek z Filipem wypatrywali w tłumie kochanych dziewczyn. Marek zaczynał się niepokoić. Nareszcie Ula z córeczką na ręku wyłowiła swój bagaż i mogła bez przeszkód pójść na poszukiwanie ukochanego. Zobaczyli się z daleka i machali gwałtownie do siebie.
- Nareszcie, witaj kochanie. – Marek cmoknął Ule w policzek i delikatnie pogłaskał Zosię po głowie. Dziewczynka była troszkę wystraszona, ale nie płakała.
- Witaj, Mareczku. – powiedziała Ula wesoło.
- Cześć Filip, jestem Ula, zobacz a tu mam Zosię.
- Cześć - odpowiedział rezolutnie dwuletni już chłopczyk, uśmiechnął się i pokazał śliczne dołeczki na buzi.
- Zaopiekujesz się nią troszkę. Widzisz ona nigdy tu nie była i trochę się boi. – Ula uśmiechnęła się do chłopca, a on do niej.
- Tak.
- No tak wszystko jasne, Filip zabieramy nasze dziewczyny do domu.

W domu Marek oprowadził je po wszystkich kątach i pokazał Zosi jej pokoik. Bardzo przypominał ten który rano opuściła. Było tu wiele jej zabawek. Szczególnie ucieszyła się na widok swojej ukochanej świnki przytulanki. Ula miała dobry pomysł, by część jej rzeczy przysłać tu wcześniej.

Ula usiadła z dziećmi na miękkim dywanie i zaczęli się bawić we trójkę. Marek patrzył na ten obrazek jak zahipnotyzowany. Po chwili przyłączył się do zabawy. Ula i Zosia były zmęczone, więc zabawa nie trwała długo. Potem Marek przygotował kolację dla Filipa, a Ula zajęła się Zosią, wykąpała ją, dała jej jeść i położyła spać. Dziewczynka była wykończona i prawie natychmiast zasnęła. Filip też niedługo poszedł do łóżka.

Nareszcie Ula i Marek zostali sami.
Marek zbliżył się do niej i mocno objął. Pocałowali się najpierw delikatnie i nieśmiało. Był bardzo zdenerwowany. Po chwili już nie myślał tylko pozwolił ustom na nieskrępowany, namiętny pocałunek. Ula bała się tej chwili, lecz zupełnie niepotrzebnie. Ich ciała pamiętały się. Wystarczyło tylko pozwolić im i same wiedziały co mają robić. Marek całował ją teraz po twarzy i szyi. Ula mierzwiła mu delikatnie włosy. Po chwili Marek przerwał pieszczoty.
- Poczekaj Ula …, ja mam plan…. Przygotowałem ci na początek kąpiel, chodź. Pociągnął ją za sobą do łazienki. Czekała tam na Ulę wanna pełna wody i aromatycznej piany. Wokół paliły się malutkie świeczki. Marek zostawił ja tam, a sam przygotował w salonie kolację z szampanem, przy świecach. Gdy Ula wróciła z kąpieli, ubrana była w cienki szlafrok, spod którego wyglądała skąpa koszulka nocna. Swoim zapachem wypełniała przestrzeń wokół. W migającym delikatnie świetle świec wyglądała bajkowo. Marek czuł narastające podniecenie.
- O jak tu pięknie, postarałeś się, dziękuję. Ula podeszła do Marka i spojrzała mu w oczy. Wyczytał w nich namiętność i obietnicę spełnienia. Otworzył szampana.
- To za nasze spotkanie po trzech długich latach…
- Wznieśli toast, a potem Ula pocałowała Marka gorąco w usta. Już nie potrafił dłużej tłumić pożądania. Porwał ja na ręce i zaniósł do sypialni. Nie chciał już czekać, Ula też nie próbowała odwlekać tego na co oboje czekali i czego pragnęli.
- Kochaj nie Marku mocno, szepnęła mu do ucha.
- Ula, Ula jak ja na ciebie czekałem, tyle nocy o tobie marzyłem.
Całował jej piersi, delikatnie zamykał je w dłoniach, pieścił brzuch i smukłe uda. Szybko uwolnił ją z leciutkiego szlafroka i koszulki, była piękna, chwilę sycił oczy, a ukochana rozpinała mu koszulę, błądząc dłońmi po jego torsie i plecach. Gdy przeszła do spodni, pomógł jej szybkimi ruchami. Teraz w końcu dotarła do źródła rozkoszy. Pieściła go delikatnie, lecz zdecydowanie, Marek nie pozostawał jej dłużny. Badał zachłannie skrywane zakamarki jej ciała.
- Ulka ostrożnie bo nie wytrzymam , wiesz jak długo pościłem.
Ula westchnęła z rozkoszy, Marek unieruchomił jej niesforne dłonie i stali się jednością.

Zmęczeni, wtuleni nadal w swoje nagie ciała, zasnęli na chwilę. Nie było jeszcze tak późno. Marek oprzytomniał pierwszy. Patrzył na Ule, zarumienioną od namiętności i wcale nie zamierzał pozwolić jej na sen. Przyniósł do łóżka kieliszki z szampanem i przekąski.
- Ulka, kochanie, nie jesteś głodna? Zjedz coś, noc jeszcze długa, musisz mieć siły, bo ja jeszcze nie skończyłem.
- Marek ty wariacie – zamruczała zmysłowo i przeciągnęła się. Marek patrzył na nią z pożądaniem. Zjedli małe co nieco.

Nagle Marek sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął małe pudełeczko.
- Ula, właściwie to oświadczyłem ci się już w liście, ale chcę jeszcze raz. Kochanie czy wyświadczysz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja żoną?
- Tak, odpowiedziała bez wahania. Marek założył jej na palec piękny pierścionek zaręczynowy.
Uczcili tę chwilę szampanem i truskawkami.

Nad ranem uporządkowali trochę miłosny poligon, ubrali się w grzeczne piżamki, wiedząc, że bladym świtem przybiegnie tu Filip, a Zosia będzie głośno domagać się uwagi i miejsca w rodzinnym łożu.

Byli szczęśliwi, a kilka tygodni później zostali mężem i żoną.


Kochać to nie znaczy zawsze to samo

Można kochać tak lekko, mozna kochać bez granic

Kochać, żeby wszędzie i zawsze być razem

Wierzyć, że jest dobrze, gdy jesteśmy sami





Kochać to nie znaczy zawsze to samo

Kiedy jesteś daleko kochasz przecież inaczej

A kiedy pragniesz tak mocno, żebyś nie żałował

Kiedy jesteś daleko możesz wszystko stracić





A kiedy przyjdzie na Ciebie czas

A przyjdzie czas na Ciebie

Porwie Cię wtedy wysoko tak

Do góry Cię uniesie





Lecz nagle możesz zacząć spadać w dół

To już nie to samo





Kochać to nie znaczy zawsze to samo

Trzeba stale uważać, żeby kogoś nie zranić

Nie tak łatwo jest kochać, nie tak łatwo być razem

Kiedy wszystko najlepsze dawno już za nami




2 komentarze:

  1. Twoje listy Iwono dogłębnie mnie poruszyły , muszę przyznać że dawno nic mnie tak nie wzruszyło jak to co właśnie przeczytałam.Masz niesamowity talent, bo gdy to czytałam miałam wrażenie jakbym była w tym świecie, w niektórych momentach nawet płakałam jak dziecko. Liczę na kolejną historię opisana przez Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNE LISTY MAM NADZIEJE ZE INNYM TEZ SIĘ PODOBAŁY . MAM NADZIEJE ŻE NAPISZESZ JESZCZE JAKIEŚ OPOWIADANIE O MARKU I ULI.

    OdpowiedzUsuń