Get your own Digital Clock

piątek, 10 lipca 2009

BrzydUlowe listy Iwony cz.7 - 05.04.2008 i 06.04.2008

5.04.2008

W kościele w Rysiowie zebrali się wszyscy krewni i znajomi Uli.
Z Monachium przyjechało kilka osób bliskich Adamowi, ale nie było ich wiele. Właśnie trwała uroczystość. Kościół był udekorowany dyskretnie i elegancko.
Ula i Adam stali przed księdzem i słuchali czym jest miłość małżeńska. Ksiądz, biegły w teorii, mówił krótko i pięknie. Goście się wzruszyli.
Marek siedział niewidoczny w ciemnym kącie i nie słuchał.
Patrzył, Ula w skromnej sukni ślubnej, pięknie uczesana i delikatnie umalowana przykuwała całą jego uwagę. Masochista, przyszedł tu aby ją zobaczyć i życzyć szczęścia.
Kobieta którą kochał wyglądała na szczęśliwą, przy jej boku, jego miejsce zajmował inny.
Marek musiał przyznać, że robił wrażenie. Przystojny, wysoki blondyn. Z jego twarzy biła szczerość, siła i radość. Nagle głos Uli przerwał obserwacje. To było jeszcze gorsze.

- Ja Ula, biorę ciebie Adamie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.

- Ja Adam, biorę ciebie Urszulo za żonę i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
– Adam nauczył się słów przysięgi po polsku i kalecząc nasz język wywołał ogólną wesołość w kościele.

To on chciał jej to powiedzieć i powtarzać codziennie….

Już nic nie widział ani nie słyszał.Potem zagrały organy, było po wszystkim, powinien iść i złożyć im życzenia ale nie był w stanie. Został tam aż wszyscy poszli.



6.04.2008


„Ula
Byłem w kościele na twoim ślubie. Siedziałem tak, że nikt mnie nie widział. Chciałem podejść i życzyć wam szczęścia, ale nie dałem rady. To było za trudne. Patrzeć na ciebie i innego mężczyznę, słuchać jak obiecujesz mu miłość do grobowej deski. Przychodząc tam sam sobie wbiłem nóż w serce, a właściwie zrobiłem to na własnym ślubie.
Wyglądałaś na taką szczęśliwą i radosną, bałem się popsuć ten nastrój. W końcu to był twój ślub, powinnaś go wspominać z zadowoleniem, a nie zakłopotaniem. Pięknie razem wyglądaliście, pewnie każdy ci to mówił.
Teraz już mogę i życzę ci szczęścia, miłości i spełnienia marzeń. Wysłałem ci dzisiaj kwiaty do Rysiowa, chyba jeszcze tam jesteś. Nie śmiem mieć nadziei na spotkanie z tobą, ale jeśli chciałabyś mnie zobaczyć to napisz…
Twój Marek”



„Marku
Dziękuję za życzenia i kwiaty, są piękne. Białe róże z bladoróżowymi gałązkami storczyka w bordowe plamki. Miałam dziwne skojarzenia, niewinność i wyrafinowanie skropione krwią… Były bez bileciku, ale wiedziałam, że są od ciebie, co chciałeś mi powiedzieć? Może lepiej nie odpowiadaj.
Wiem, że byłeś w kościele, widziałam cię z daleka, zawsze cię rozpoznam. Poza tym czułam twój wzrok na sobie.Wybacz, ale nie jestem na siłach aby się z Tobą zobaczyć, nie dzień po moim ślubie. Nawet ten list i kwiaty dużo mnie kosztują. Marku wciąż jesteś w moim sercu na dnie i tam pozostaniesz. Nie należymy do siebie, nigdy tak nie było. Lepiej się nie spotykajmy. Za kilka dni wyjeżdżamy z Adamem w krótką podróż poślubną, a potem wracamy do naszego domu do Monachium. Napiszę za jakiś czas.
Ula”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz