Get your own Digital Clock

poniedziałek, 13 lipca 2009

BrzydUlowe listy Iwony cz.14 - 25.06.2009 i rozmowa Marka z Ulą

25.06.2009



„ Kochany Marku

Ciężko mi ten list pisać, ale muszę.
Miałam już ten zabieg, udało się, muszę jakiś czas bardzo uważać na oczy, ale widzę już dobrze. Nie o to właściwie chodzi. Po zabiegu przeszłam kompleksowe badania głowy, rezonans i inne, wykryto mi w mózgu tętniaka. Całe szczęście, że go znaleźli, bo mogłam z nim chodzić i dostać np. wylewu i umrzeć. Muszę mieć operację. Właściwie to nie chcieli mnie puścić z tego szpitala, ale uprosiłam ich o kilka dni. Strasznie się boję, mam okropne przeczucia. Boję się, że operacja się nie uda i umrę, albo będę .. no wiesz. Na wszelki wypadek pożegnałam się ze wszystkimi których kocham. Ale chcę jeszcze z tobą. Marku przyjedź do mnie jeśli możesz, tak bardzo chcę cię zobaczyć jeszcze chociaż raz. Proszę, mój adres – Gaütinger Strasβe 28 München.
Czekam na odpowiedź.

Ula”



„Ula Kochanie

Za godzinę wyjeżdżam do Monachium. Nie wiem co ci napisać. To niemożliwe żeby coś miało ci się stać. Wszystko się uda, musi. Ja oszaleję, jednego dnia jest wszystko OK, a następnego takie coś. Los zbyt ciężko nas doświadcza. Kocham cię, za kilkanaście godzin się zobaczymy. Przyjadę pod adres który mi podałaś. Marzyłem o takiej chwili, ale nie w takich okolicznościach.

Trzymaj się
Twój Marek.”

Marek jechał jak wariat, jakimś cudem nic mu się nie stało i dojechał. Jego oczom ukazał się ładny domek na przedmieściach Monachium. To tu mieszkała jego ukochana z mężem i córeczką. Ściskał w ręku bukiet kwiatów, ale bał się wejść. W końcu wziął się w garść i zadzwonił. Drzwi otworzył wysoki blondyn o jasnym spojrzeniu, Adam.
- Marek Dobrzański?
- Tak.
Adam podał mu rękę i gestem zaprosił do środka.
Marek wszedł, Adam zaprowadził go do salonu. Było tu bardzo przyjemnie, jasne meble i sporo zieleni, na półkach stało dużo zdjęć. Uśmiechała się z nich piękna kobieta – Ula.
Adam wskazał mu miejsce gdzie mógł usiąść i wyszedł.

Po krótkiej chwili do pokoju weszła Ula, na rękach trzymała Zosię. Stanęła w drzwiach i przez chwilę patrzyła na Marka. On nie potrafi wyksztusić ani słowa. Za Ulą stał Adam. Powietrze stało się gęste od emocji. Ula i Marek patrzyli sobie w oczy, nie widzieli nic poza sobą. Ich oczy przekazywały sobie miłosny komunikat. Ula podeszła powoli bliżej, wciąż trzymała Zosię, która z zaciekawieniem przyglądała się gościowi.
-Witaj Marku – powiedziała głosem pełnym emocji i bólu.
- Witaj…Ula – ściśniętym głosem wydusił Marek, chciał powiedzieć kochanie, ale opanował się.
Marek z trudem oderwał wzrok od twarzy Uli i spojrzał na jej córkę.
- To Zosia. Cześć księżniczko.
W tym momencie podszedł do nich Adam.
- Marku poznaj mojego męża Adama.
- Adam, to jest Marek , mój przyjaciel.
- My już się witaliśmy – powiedział Adam – pozwólcie, że zabiorę Zosię i pójdziemy na spacer. – Wziął córkę na ręce i wyszli.

Marek i Ula zostali sami.
- To dla ciebie – Marek podał kwiaty.
Ula wzięła je, zbliżyła się do Marka i pocałowała go w policzek.
- Dziękuję, dziękuję, że przyjechałeś do mnie.
Marek nie pozwolił się jej odsunąć. Silnym ruchem przytulił ukochaną do siebie. Stali tak długo nic nie mówiąc. Tak bardzo oboje tego pragnęli, chcieli po prostu czuć siebie nawzajem. Po chwili Ula zaczęła cicho płakać. Markowi też zakręciła się w oku łza, ale szybko się opanował, przecież musi być silny, dla niej. Pogłaskał ją po głowie i plecach, próbował pocieszyć.
- Nie płacz, jestem tu nic ci nie grozi.
- Marek…- rozpłakała się na dobre.
- Ula kochanie, tak bardzo za Tobą tęskniłem. Zaczął całować ją delikatnie po włosach, tak cudownie pachniały. Potem całował ją po twarzy, chciał zatrzymać potok łez i udało mu się. Złożył nieśmiały pocałunek na jej ustach. Wtedy Ula oprzytomniała i odsunęła głowę.
- Przepraszam, nie powinienem.
- Nie powinieneś, ale dziękuję…

Usiedli naprzeciwko siebie. Mogli tak tylko siedzieć i nic nie mówić, ich oczy robiły to za nich. Ula pierwsza przerwała tę magiczną chwilę.
- Zrobię nam herbaty i porozmawiamy, dobrze?
- Tak, co tylko zechcesz.
Wyszła do kuchni, a Marek nieświadomy co robi poszedł za nią.
- Trzymaj, pomożesz mi.
- Czy twój mąż wie o nas?
- Adam?
- A masz innego?
- Nie, - Ula się zaśmiała – tak wie, ale nie wszystko. Jak się poznaliśmy to mu opowiedziałam całą historię. Pocieszał mnie i czekał cierpliwie, aż będę w stanie mu zaufać. On jest wspaniałym mężczyzną, jesteśmy bardzo do siebie podobni charakterami. Oczywiście nie wie, że ze sobą cały czas piszemy. Trochę się zdziwił, kiedy powiedziałam mu, że poprosiłam abyś przyjechał. Ale myślę, że zrozumie. Wiesz, jutro mam operację. Strasznie się boję, szczególnie o Zosię. Ale tak bardzo zapragnęłam cię zobaczyć, gdy pomyślę, że mogę tego nie przeżyć to tak mi żal…, wtedy moje myśli skupiają się na Zosi i .. tobie Marku. Takie trudne chwile oczyszczają i wtedy wszystko lepiej widać.
- Ula ty wiesz, że ja cię kocham z całego serca i całej duszy. Ciebie i twoja córkę też. Ula jak już będzie po wszystkim to będę o ciebie walczył. Przecież my musimy być razem.
- Marek nie mówmy o tym. Na razie ja muszę przeżyć. Jest jeszcze Adam… Nie kuśmy losu, proszę cię. Przyjechałeś do mnie i to się liczy. Posiedźmy jeszcze trochę i nic już nie mów.
Siedzieli tak przytuleni, aż wrócili Adam i Zosia. Rodzina domagała się swoich praw.

Sytuacja stawała się odrobinę niezręczna.
W końcu Ula powiedziała Markowi, że zarezerwowała mu pokój w hotelu. Marek obiecał, że przyjdzie jutro do szpitala, ale Ula stwierdziła, że lepiej aby wracał do Polski i pożegnali się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz