- Marek,sam widzisz.. to nie ma sensu, zawsze ktoś lub coś nam
przeszkadza,to chyba jakiś znak.
- Ale Ula,jak znak? Co Ty mówisz? - na twarzy Marka malował się niepokój.
Zaczął przeczuwać najgorsze i ku jego zdziwieniu bardzo go to bolało.
Nie chciał nawet o tym myśleć.
- Nie powinnam była dopuścić do takiej sytuacji jak ta teraz.. to wbrewmoim zasadom! Wyobrażasz sobie co by się stało,gdyby Viola faktycznie nas przyłapała? Chciałabym,żebyś zdawał sobie sprawę z tego,że tu nie tylko chodzi o Ciebie,ale także o mnie
- Ula ja.. nie wiem co pow.. to znaczy rozumiem Ciebie,ale to bywa silniejsze od nas. - uśmiechnął się rozmarzony.
- Marek! Nie zachowuj się jak dziecko! To nie jest wcale śmieszne! To poważna sytuacja i chyba nadszedł czas by wreszcie ją rozwikłać,nieuważasz? - tymi słowami sprowadziła go ostatecznie na ziemię.
" Czyżby jakieś ultimatum? Nie,to niemożliwe.. Ula?! Co robić?! "
- Ula to wszystko nie jest takie proste. Mam tyle na głowie,potrzebuję odpoczynku,
muszę sobie ułożyć plan na najbliższe ciężkie dni.. Niepamiętam, kiedy ostatni raz moje sprawy były tak skomplikowane. - nagle słowa zaczęły przychodzić mu z łatwością.
- Ula,proszę Cię,wyjedź ze mną.. - ledwie usłyszała jego szept.
Widziała jaki jest przerażony,zagubiony,a w jej głowie było coraz więcej wątpliwości.
- Marek,chciałabym,ale to byłoby nieuczciwie wobec Pauliny, Twojej narzeczonej. - w jej głosie wyczuł chłód,ale oczy miała smutne.
- Ula,zgódź się,tylko przy Tobie znajduję ukojenie,przy Tobie jestem innym człowiekiem,
a wszystko wokół wydaje się jakby prostsze. - niemyślał ani o intrydze,ani o kobiecie czekającej na niego w domu.
Słowa te przyniosły mu niebywałą ulgę. Ula była zaskoczona jego szczerością.
Widziała wielkie błyszczące zrozpaczone oczy i postanowiła.
" Najlepiej byłoby gdybyśmy zamknęli sprawy między nami do tego czasu, aż Twoje życie osobiste przestanie być tak zagmatwane. Do czasu, aż wszystko się wyjaśni. Tylko, że nie potrafię Ci odmówić. " - pomyślała jeszcze.
- Może ten wyjazd pomoże Ci podjąć pewne decyzje. Zgadzam się,Marek.
- Jesteś wspaniała,dziękuję.
Chciał ją przytulić,ale wyswobodziła się ledwie z jego ramion.
- Wracam do domu,nie mogę tu spędzić całej nocy,a na Ciebie ktoś czeka.- mimo wszystko była brutalna.
- Wyjeżdżamy jutro,będę po Ciebie o 10.
- Marek udał,że nie słyszy tamtych trzeźwych słów.
- Chcesz jechać w środku tygodnia? Tak nagle? Jak to.. wytłumaczyć?
- Wyjeżdżamy,bo musimy. Prezes nie musi tłumaczyć się firmie.
- Ale asystentka tak. I narzeczony musi wytłumaczyć się narzeczonej.
- Sama słyszysz: słowo ASYSTENTKA zobowiązuje. A Ty jesteś mojąasystentką. Asystentka prezesa. Ładnie brzmi. I dlatego zabieram Cię ze sobą. A teraz chodź odwiozę Cię do domku. - uśmiechnął się do niej.
- Marek - przerwał jej kładąc palec na ustach.
- Ćśś.. nie mów nic. Wszystko będzie dobrze obiecuję Ci. - tym razem dała się przytulić.
Obydwoje zamknęli oczy:ich serca zaczęły bić spokojniej,ich złe myśli zaczęły się oddalać.
Teraz najbardziej zdali sobie sprawę z tego,że potrzebny jest im spokój i kilka dni odpoczynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz