Get your own Digital Clock

wtorek, 21 lipca 2009

Opowiadanie Mei cz.14 - "NIE UDAŁO SIĘ"

Ula ledwo dokończyła piosenkę nie dając nic po sobie poznać. ona jedna wiedziała ile ją to kosztowało. Wiedziała,że mui stąd jak najszybciej uciec,jesli nie chce rozmawiać z Markiem. Szybko czmychnęła za kulisy. Chłopakom z zespołu powiedziała tylko,że bardzo źle się czuje i nie może dalej wystąpić. Panowie byli załamani. Nie wiedzieli co zrobić. Dorota na pewno by wiedziała,ale musiała wracać za granicę i omijał ją już drugi występ. Na razie PEARL poprosił o przerwę. Ula tym razem nie myślała o innych,lecz wyłącznie o sobie. UCIECZKA - tylko to brzmiało w jej głowie. Chłopcy namawiali ją ,żeby odpoczęła ile potrzebuje i wróciła na scenę. Ula była nieugięta. NIE MOGŁA. Zdawała sobie sprawę z tego,że naraża ich na klęskę,obaiała sie reakcji fanów. ALE NIE MOGŁA. Wtem ktoś zapukał do garderoby. Ochroniarz.
- Eee.. Młody! Ktoś chce rozmawiać z Elle. Niejaki Marek Dobrzyński czy tam Dobrzański. Mówi,że to on jest winny. Rozumiesz coś z tego?
- Nie,ale spytam Elle. Poczekaj na zewnątrz.

- Ulka,jakiś Marek do ciebie przyszedł,twierdzi,że jest winny. O co chodzi?
Ulka była przerażona,nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- To jest... to.. dawny znajomy. Ale.. nie.. nie chciałabym z nim rozmawiać.
- Aha... czy to nie on jest powodem twojego złego samopoczucia?
- Może. - odpowiedziała zamyslona.
- Dobrze,ja cię rozumiem i w ogóle,ale czy zdajesz sobie sprawę z konsekwencji?
- Tak. Poniosę wszelkie koszta.
- Jak chcesz Ulka,ale czy warto dla tego gogusia przerywać coś na co się ciężko pracowało?
- JUŻ DOBRZE ! PRZESTAŃ ! WRACAMY NA SCENĘ !!! - ryknęła.
Takiej Ulki nie znali. Wybuchnęli głośnym śmiechem i otworzyli drzwi. Za nimi stał ochroniarz przytrzymując Marka.
- Przepraszam,ale musimy dokończyć koncert. - odrzekł młody i torując Uli drogę skierowali się w stronę sceny.
"Ula nawet na mnie nie spojrzała.... " - pomyślał rozżalony Dobrzański. W środku gotował się ze złości,nie wiedział co ma począć. Był wściekły. Na ochroniarza,na tego lalusia z zespołu. Był zły na SIEBIE. Postawnoił wrócić do Sebastiana...
- Stary,to jest Ulka,prawda?
- Tak,to jest ULA,MOJA ULA! Byłem za kulisami,bo pradopodobnie przerwałi ze względu na to,że mnie zobaczyła. Ale nie chcieli mnie do niej wpuścić,a gdy wyszła z całym zespołem to nawet na mnie nie spojrzała. Jestem załamany.
- Coś wykombinujemy. Nie może teraz tak łatwo odejść! - Sebastian uwielbiał takie gorące sytuacje i całkowicie się podkręcił.
- No ale co mam zrobić?!
- Niech spokojnie skończą. Mają jeszcze parę numerów do zagrania. Zdążymy coś wymyśleć.
- To myśl !!!!!!!!!! Ja nie jestem w stanie....... - dodał rozżalony i spojrzał na scenę. Stała już tam i znowu pięknie śpiewała.
- Seba,ona już do końca życia będzie mnie tak zaskakiwać. Ma tyle talentów. Jest niemożliwa! CUDOWNA!
- Mam pomysł... - powiedział Seba i szepnął mu do ucha parę zdań. Twarz Marka rozjaśniła się uśmiechem.
- Jesteś genialny! Tylko co,jeśli mi się nie uda?
- Jej się nie uda,durniu!
- Do dzieła.
Ula zauważyła,że Marek z Sebastianem wychodzą z klubu.
Była zaskoczona. " Tak szybko się poddał... Kurde blaszka! co ja myślę w ogóle! PRZECIEŻ NIE CHCĘ GO WIDZIEĆ!"
Po koncercie była bardzo zmęczona i marzyła tylko o kąpieli w swojej wielkiej wannie wypełnionej pachnącą pianą. Zamówiła taksówkę. Nie wiedziała,że ktoś jedzie za nią....
Marek zaryzykował. Wiedział,że Ula musi mieszkać gdzieś indziej niż w Rysiowie. Wywnioskował to na podstawie godzin spędzonych pod jej domem. A teraz cieszył się jak dziecko,widząc jak taksówka,którą jechała Ula zatrzymuje się pod wielkim apartamentowcem. Marka dużo kosztowało przekonanie ochroniarza,by wpuścił go na podwórko...
Marek zorientował się,ze pani Cieplak mieszka pod numerem 14. Gdy stanął przed drzwiami z tym numerem stchórzył. Tak bardzo bał się jej reakcji. Ale wiedział,że tym razem nie może pozwolić jej odejść tak łatwo. Wziął głęboki oddech i zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Zapukał jeszcze raz. Nadal cisza. Pociągnął delikatnie za klamkę i wszedł do środka. Jego oczom ukazało się przepięknie urządzone mieszkanie. Patrząc na nie Marek miał wrażenie,że Ula wcale się nie zmieniła. Wszystko było tu takie skromne. Takie Ulowe. Marek uwielbiał ten przytmiotnik. Uwielbiał wszystko co kojarzyło mu się z Ulą,a samą Ulę kochał,kochał jak nigdy jeszcze nie było mu dane...
Spostrzegł,że drzwi łazienki są lekko uchylone,bije z nich lekkie światło,ale i dobiega cicha muzyka. Zajrzał przez szparkę. Ula leżała w narożnej wannie,z głową odchyloną do tyłu. Zanurzona była w puszystej pianie. Nuciła pod nosem razem z radiem wolny utwór. Dookoła paliły się świece. Marek był wzruszony tym widokiem. Do oczu napłynęły mu łzy. Ula instynktownie otworzyła oczy. Miała wrażenie,że nie jest sama,ale wiedziała,że to niemożliwe. Marek odsunął się i usiadł na podłodze przy drzwiach łazienki. Płakał jak małe dziecko. Ula zastanawiała się,czy aby na pewno zamknęła za sobą drzwi będąc oszołomiona wydarzeniami sprzed kilku godzin. Wyszła z wanny,gasząc pobieżnie świeczki,wyłaćzyła radio. Usłyszała dziwne hałasy. Jakieś skomlenie? " Co się dzieje,do licha?! Kurde blaszka co to za wycie?! " Otworzyła szeroko drzwi owinięta tylko ręcznikiem i walnęła nimi siedzącego Marka.
- Ula mocniej,uderz mnie mocniej! Należy mi się.
- Maaaarek?! Co ty tu robisz?
- Jestem skończonym idiotą. Przepraszam,nie powinienem był tu wchodzić. Już sobie idę.
Ula była zdezorientowana. Nie wiedziała jak się zachować. Z jednej strony była wściekła,że tak sobie wszedł tu bez pozwolenia,w dodatku po tym wszystkim co jej zrobił,a z drugiej chciała zatrzymać go,idącego w stronę drzwi.
- Marek... - szepnęła cicho,ale nie usłyszał.
- Marek stój! Poczekaj..
Drgnął i stanął w miejscu. Podeszła do niego cicho od tyłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz