Get your own Digital Clock

poniedziałek, 6 lipca 2009

OSTATNIA 28.cz NIESPODZIEWANEJ ZAMIANY wg Pantomimy

15 lat i 3 miesiące później...


Ula z Markiem śpią przytuleni w łóżku. Wyrwani ze snu słyszą głośne krzyki

- Mamo! Mamo! Ona mnie bije!

Nie ruszają się z miejsca , nie otwierają oczu

- Tato! Powiedz coś temu bachorowi- Nie ciągnij mnie za włosy!

Małżonkowie dalej "śpią". Do pokoju wbiega dwie podobne do siebie osoby. Dziewczyna znowu krzyczy:

- Tato! Powiedz coś temu bachorowi
- Bachorowi! Dorosła się znalazła!
- Jestem starsza, głąbie!
- O 3 minuty!
- Ale starsza! Tato no powiedz mu coś!
- Wyjdźcie!- krzyknął Marek nie odrywając głowy od poduszki
- Ale...- zaczął chłopak
- Która godzina?- zapytała Ula podnosząc się z łóżka, wyślizgując się z objęć Marka
- 6.30! Zwariowaliście- rzuciła pantoflem w stronę dzieci
- Bo ten idiota...- zaczęła dziewczyna
- Jak ty się odzywasz do brata?! Do tego w wigilię -krzyknął Marek- hahaha, dostało Ci się -naśmiewał się chłopak z dziewczyny
- Krystian! Bo jak do ciebie wstanę...- zawołał Marek
- Ok, ok. Już wychodzę- i zniknął za drzwiami
- Mamo?
- Co Agnieszko jeszcze chcesz?
- Ten... mój brat przypalił ci garnek!- zniknęła za drzwiami krzycząc: dostanie ci się za ten garnek! Oko za oko!

Marek spojrzał wymownie na Ule

-Nie ma to jak mieć dzieci. 6.30 rano, kto by pomyślał- jęczał
- Już trudno. I tak nie zasnę, a trzeba jeszcze ustroić choinkę
- To co? Wstajemy? -skrzywił się znowu przytulając małżonkę
- Tak. Czeka cię jeszcze odśnieżanie- śmiała się

I z tym optymistycznym akcentem postanowili wstać. Marek skierował się do łazienki.

Spojrzał w lustro. Stał w nim starszy mężczyzna.

Bardzo podobny do tego z przed 15 lat jednak już z oznakami siwizny, kilkoma zmarszczkami, ale tak samo radosny jak wtedy. Uśmiechnął się do swojego odpicia i powiedział

-45 wigilia w moim życiu
- Marek kiedy wychodzisz?
- Zaraz kochanie

Przemył twarz i wyszedł. Przed drzwiami stała również starsza kobieta ,ale uważał ją za tak samo piękną jak kilkanaście lat temu.
Jej zawsze wesołe oczy nie zmieniły się, twarz trochę postarzała jednak lepszym określeniem było spoważniała. Uśmiechała się do niego wesoło.

- Teraz moje 5 minut w łazience- dała mu całuska w policzek i zniknęła za drzwiami

Marek zszedł i zrobił śniadanie
- Dzieci! Śniadanie- zawołał

Wbiegły równocześnie siadając przy stole.
Doszła do nich ubrana już w domowy strój Ula.
Założyła fartuszek gospodyni domu i przysiadła się do gawędzących

- To dzisiaj przychodzi do was mikołaj?- zaczęła rozmowę kobieta
- Tak, za tą pobudkę to chyba z rózgami- skwitował Marek
- Nie mówcie tylko , że znowu wujek Pshemko się przebierze- zaczęła się śmiać Agnieszka szturchając brata
- A wujek Jasiek będzie Rudolfem? -naśmiewał się również Krystian
- Macie być mili...- zaczął mówić ojciec- i nie przynosić naszej rodzinie wstydu -chóralnie dokończyły dzieci wybuchając śmiechem
- wy dzikusy!- krzyknął śmiejący się Marek- widzisz kochanie jakie zwierzęta wychowaliśmy
- Widzę- również się śmiała
- Mamo, postanowiłam złożyć ci świąteczną deklaracje- zaczęła dziewczyna- tym razem nie podpalę dziedkowi Józefowi choinki- zaśmiała się
- Jak miło z twojej strony- mówiła ironicznie matka
- Ale nie obiecuje ,że nie namówię na to Krystiana
- Ja ci dam!- pokiwał groźnie palcem ojciec- synu jak zjadłeś to chodź ze mną na strych, boję się tam iść sam.
Mam nadzieje ,że nie zgubimy się w tym labiryncie rupieci, które twoja matka kazała zostawić.
- Ale ja nie napisałem jeszcze testamentu...
- Cisza już! Po choinkę marsz!
- Ula wskazała na schody z poważną miną
- Widzicie dzieci i tak już ponad 15 lat- znowu śmiał się Marek
- Źle ci? -dogadywała Ula
- Ha ha ha masz za swoje braciszku. Ty z tatusiem na strych ,a ja bez mamusi przed telewizor
- Mamo! To nie sprawiedliwe
- Zaraz , zaraz. Ty z tatusiem na strych ,a Agniesia z mamusią do lepienia pierogów
- Bez jaj! Ja nic nie lepie- Agnieszka nie kłóć się z matką ,bo ci w prezencie obniżę kieszonkowe
- Świetnie!- krzyknęła zła
- Jeszcze słowo ,a będziesz odśnieżać ze mną podjazd
- Może mnie jeszcze przywiążcie do oświetlenia przed domem albo wyślijcie po choinkę do lasu
- Masz to jak w banku!
- Brrr ja w tym domu nie wytrzymam
- Nie gadaj tylko ręce umyj
- Ha ha ha- śmiał się dalej brat

Zadzwonił telefon
- Ja odbiorę -zdeklarował się Marek

Po chwili wszedł do kuchni uśmiechnięty

- Synu! Dobra wiadomość! Wujek Pshemko nie będzie w tym roku przebierał się za świętego Mikołaja
- Oooo i co ja mam z tym wspólnego- wszyscy spojrzeli na niego z ironicznym uśmiechem, załapał dopiero po chwili- o nie, nie ma mowy
- Ale...- zaczął ojciec
- Nie! Koniec i kropka- Ja będę świętym Mikołajem!- wykrzyczał ojciec
- Uff- wzdychał chłopak
- A ty pomocnikiem mikołaja- dokończył
- Nie! Nie! Za jakie grzechy! Nie!

Siostra wyszła z kuchni po potrzebne produkty śmiejąc się na całe gardło.
Ubrali choinkę, zrobili jedzenie (a dokładnie Ula zrobiła) i pojechali na wigilie.
Nie obyło się bez bitwy na śnieszki pomiędzy rodzeństwem , a rodzicami.
Jak zawszę wszyscy zbierali się u jednych z dziadków.
Tym razem kolej wypadła na Cieplaków.
Przyjechali, usiedli do stołu i połamali się opłatkiem.
Ula życzyła Markowi wszystkiego najlepszzego ,a on

- Kochanie tobie życzę ,abyś uwierzyła ,że marzenia się spełniają. Wystarczy marzyć by wymarzyć sobie szczęście- wymienili pocałunki i usiedli do stołu.

Marek dostał sms-a od Violi, Sebastiana Viktorii i Julka (ich dzieci) w którym życzyli całej rodzinie wszystkiego najlepszego.
Również odpisał życząc im prawdziwie rodzinnych świąt.
Cała rodzina usiadła w kółku.
Przytuleni śpiewali kolędy, śmiali się i dokazywali.
Później otworzyli prezenty.
Ula dostała od Marka zdjęcie rodziny i dużo innych rzeczy jednak fotografia podobała jej się najbardziej.
Umyli talerze i wybrali się spać.
Drogi były oblodzone i Ala z Józefem jak i Krzysztof z Heleną kategorycznie zakazali rodziną wracać do domów.
Jasiek z Kingą i Kacperkiem zostali układając się do snu w starym pokoju chłopaka, a raczej już mężczyzny, a Beatka ze swoim chłopakiem zasnęli na kanapie.
Ula ulokowała się z Markiem i dziećmi w jej byłym pokoju.
Był przerobiony na małą biblioteczkę ,ale to samo łóżko nadal tam stało.
Dzieci zasnęły na podłodze, a Ula z Markiem ściśnięci, przytuleni do siebie na małym łóżku. Kobieta ciągle w objęciach trzymała zdjęcie ,które dostała pod choinkę.

Nastał ranek. Ula otworzyła oczy. Marka, Krystiana ani Agnieszki już nie było.
Położyła na łóżku ramkę i ruszyła w kierunku łazienki.
Nie dostrzegła nawet ,że coś się zmieniło.
Stanęła przed lustrem, umyła twarz i jeszcze zaspanymi oczami zobaczyła swoje odbicie.

Znowu była młoda, jej twarz wyglądała jak 15 lat wcześniej.
Delikatnie dotykała warg, powiek, nosa.
Usłyszała dochodzący z pokoju dźwięk telefonu.

- Słucham?
- Witam Pani Urszulo, tu Krzysztof Dobrzański.
Kiedy możemy spisać umowę <--- scena z początku opowiadania

Telefon wypadł Uli z rąk rozbijając się na drewnianej podłodze.
Do pokoju wbiegła przerażona Beatka.
Miała około 8 lat.
Oczy Uli zamgliły się widząc jej młodszą siostrzyczkę.
Chwyciła do rąk ramkę ,którą wcześniej uparcie trzymała w ramionach.
Była pusta, zwykły kawałek plastiku.
Zsunęła się na podłogę szepcząc

- To był sen, tylko sen

KONIEC


Zwyczajowy happy end nie byłby w moim stylu. Dziękuje wszystkim ,którzy dotrwali do końca. Pamiętajcie: To czas jest Panem ludzkiego losu, to on kieruje was drogami, które nie zawsze prowadzą w dobrym kierunku.
Pantomima

3 komentarze:

  1. opowiadanie świetne a sam koniec szokujący:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. o żal jak moglas ale z tym smem pojechalas chamsko :(((((((((((((

    OdpowiedzUsuń
  3. No teraz pojechałaś,rozczarowałaś mnie totalnie. Co to na koniec miało być,jakiś sen? Zakonczenie na odwal się,bez sensu. Spodziewałam się czegoś innegi.

    OdpowiedzUsuń