Get your own Digital Clock

niedziela, 5 lipca 2009

"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.11 wg Małgośki

Znajomość z Karoliną i jej córką Mają rozkwitała. Ula miała w niej wspaniałą przyjaciółkę. To dzięki Karolinie mogli wreszcie ona i Marek pobyć chwilkę sami.

Marek bardzo chciał wyjechać z Ulą chociaż na kilka dni i wreszcie marzenia mogły się spełnić , Miłosz i Maja tak się ze sobą zżyli że mała nieobecność rodziców nie była problemem. Karolina bardzo chętnie zgodziła się na ich trzydniowy wyjazd. Marek był bardzo szczęśliwy, nareszcie sami. Pojechali tam gdzie ich miłość nabrała innego wymiaru, do niezapomnianego SPA. Zamówili wcześniej pokój tym razem z jednym wspólnym łóżkiem. Kiedy tylko weszli Marek przywarł do Uli zniecierpliwiony. Jego usta żądały wzajemności. Tak pragnął takiej chwili, od tak dawna nie kochali się bez obaw,że przerwie im Miłosz. Marek tulił Ule jak skarb największy, jego dłonie rozpoczęły wędrówkę po jej ciele odnajdując guziczki które trzeba było rozpiąć. Ula nie była mu dłużna, rozkoszowała się jego skóra której dotyk parzył lecz sprawiał taka przyjemność. Koszula Marka poszybowała na lampę, jego oczy zabłysły pożądaniem. Sukienka zsuwała się z jej ramion ukazując mu obraz zapierający dech. Ula miała na sobie tylko skromną bieliznę która pokazywała więcej niż ukrywała

-To zakup specjalny na tę okazję kochany-lekki rumieniec zabarwił jej policzki
-Bajeczny…- mówiąc to dotykał delikatną koronkę staniczka
-I taki zmysłowy-wyszeptał podążając ustami tam gdzie przed chwila były dłonie

Marek wyjął spinkę z jej włosów które spadły kaskadą na ramiona. Uwielbiał jej widok nigdy nie mógł się nim nasycić. Chociaż była jego żoną od kilku lat to odkrywał w niej wciąż coś nowego co potęgowało jeszcze bardziej jego pragnienie. Pocałunki sprawiły że wygięła się do tyłu, przeszedł go dreszcz, pragnienie paliło od środka gorącym płomieniem

-Jesteś taka piękna-wyszeptał jej do ucha
-Podobam ci się?
-I ty jeszcze pytasz?!-jego głos załamywał się od intensywności pragnienia
-Jesteś idealna… taka piękna i… moja!

Marek z trudem wypowiadał słowa. Pieścił ją dłońmi, pieścił ustami i nie mógł się nasycić jej skórą tak jedwabistą, że to przyprawiało go o wariacje serca. Czuł jak jej dłonie dotykają go delikatnie jak skrzydłem motyla zaledwie muskając

-Ula …czy ty wiesz… co ty ze mną robisz?
-Mam nadzieje… że tego pragniesz- zaśmiała się uwodzicielsko
-Czy pragnę? Ja błagam o to…

Ich usta złączyły się na nowo, nie dotarli do łóżka. Osunęli się na miękki dywan. Marek chciał jej pokazać jak bardzo ją kocha jak jej namiętność wzrasta bez końca. Chciał jej dać skrawek nieba. Całował ją milimetr po milimetrze Aż jej ciało drżało w jego ramionach. Smakował jej skórę delikatnie znacząc ślady językiem. Przedłużał te słodkie tortury do granic możliwości, Ula krzyknęła wpadając w otchłań ekstazy. Wywołało to uśmiech na twarzy Marka, to był tylko początek tego co miał jej zamiar ofiarować. Nie kochali się od razu, nie tym razem. Mieli mnóstwo czasu na to ,teraz sycili się wzajemnymi pieszczotami które nie miały mieć końca. Przez kilka godzin słychać było tylko westchnienia rozkoszy. Kiedy w końcu padli wyczerpani Ula zapytała drżącym głosem

-Co …to… miało być?
-Pragnienie kochanie… i miłość do ciebie

Pogładziła go dłonią po policzku a jego oczy uśmiechały się ze szczęścia. Tak dawno nie mogli sobie pozwolić na zapomnienie, teraz musieli wykorzystać te trzy dni do maksimum. I to miała zamiar zrobić, wykorzystać każdą minutę.

-Ula?
-Yhmm
-Czy wiesz jak bardzo cię kocham?

Spojrzała na niego z uśmiechem. Widziała te miłość w jego oczach, czuła ją w jego dotyku. Ta miłość była w każdym ich wspólnym dniu, w każdym wypowiadanym przez niego słowie i w gestach i uśmiechu. Wiedziała jak bardzo ją kocha, wiedziała bo sama czuła te miłość. Była jak burza a czasem jak strumyk szemrzący w zaciszu lasu. Chwilami jak szaleństwo a potem jak błogi poranek rozśpiewany tysiącami ptasząt, jak ulewny deszcz który zamienia się w wielobarwną tęczę. Tym była jego miłość, szczęściem które zostało jej podarowane jak najpiękniejszy prezent.

-Wiem kochany, kochasz mnie tak bardzo jak kocham ciebie…

Musnął jej usta delikatnym pocałunkiem.

-Nigdy nie przestanę cie kochać, nie potrafiłbym żyć bez ciebie nawet jednej minuty…

Jej oczy zaszkliły się od łez ,była taka szczęśliwa. Czasem aż ją to przerażało, bała się że to sen i może się zbudzić, lecz jego ramiona dawały jej zaraz bezpieczeństwo i wiarę że nie śni. Jej wymarzony książę. Kto by przypuszczał, że tak to się skończy on mężczyzna bawiący się kobietami i ona szara myszka pragnąca bajkowej miłości. A jednak to ją pokochał, to do niej należał już na zawsze.

-Kocham cię …-wyszeptała wtulona w jego ramiona.

Zapadała w sen lecz uśmiech szczęścia pozostawał na jej twarzy.

-Mój książę… -nie wiedziała czy wypowiedziała to na głos czy była to jej myśl.

Marek wtulony w jej włosy spał już a jego opiekuńcze ramiona skrywały ją dając jej bezpieczeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz