Get your own Digital Clock

piątek, 3 lipca 2009

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.22 wg Pantomimy

Odsunął ją od siebie. Na jego twarzy dostrzec można było zastanowienie. Nie był zły, rozgniewany, lecz jednak nieco smutny.- Ula ja nie mogę być twoim kochankiem. Męża można mieć tylko jednego- I kto to mówi, zresztą ja przecież nie...- Muszę o ciebie walczyć (przerwał) nie poddam się . Odnajdę tego faceta...- Ale...-... i załatwimy to po męsku.
Ruszył biegiem wołając- Nie wiem jak ,ale go znajdę- Marek!- wołała za nim
Wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon. Sam nie wiedział gdzie jedzie ,ale chciał działać. Po kilku sekundach auto zatrzymało się ,a wszyscy mieszkańcy Rysiowa usłyszeli huk.
-Szlak! - krzyczał wysiadając- I tak mnie nie zatrzymasz!- wołał kopiąc w przebitą oponę- Marek!- dalej próbowała Ula
Ten jednak nie słuchał szedł dalej tam gdzie go nogi poniosą
- A jak mi Ciebie nie odda to załatwię to inaczej. Powieszę go za włosy...- On jest łysy- zawołała z oddali- A kto tu mówi o głowie. Pod pachami się chyba nie goli, prawda?- A skąd mam wiedzieć?! Zatrzymaj się i to już!- krzyczała rozgniewana- A później... -nie zwracał na nią uwagi, dalej obmyślał strategię
Nagle PACH. Mężczyzna potknął się i upadł. Ula korzystając z okazji podbiegła do niego. Usiadła by nie mógł wstać, przytrzymała jego ręce i zatkała usta
- Jacek to mój facet...- ***- dalej jęczał coś przez zamknięte usta- ...od ogrodzenia, matole! Dom buduje i spotykam się z nim by wybierać materiały!
Po dłuższej ciszy
-***- coś tam mówił
Odetkała mu usta
- Bardzo się zbłaźniłem?- skrzywił się- Troszkę, słodko wyglądasz jak się złościsz- Ja nie byłem zły tylko zdeterminowany- Tak, tak ,tak- Niech to... mogłem chociaż...- mnie posłuchać do końca?- to też ,ale mogłem chociaż iść pieszo. Ciekawe jak ja wrócę do domu z przebitą oponą?- A kto powiedział ,że musisz wraca?
Wtedy na drogę dojazdową wjechało auto i zakochani uświadomili sobie ,że leżą na środku asfaltu. Wstali, otrzepali się z brudu i jakimś cudem udało im się przepchać stojący na samym środku drogi, porzucony wcześniej przez Marka samochód
- Porzuciłeś swój największy skarb żeby dorwać mojego fachowca?- pytała dociekliwie- Przepraszam ,że cię zostawiłem. Sam nie wiem co we mnie wstąpiło- Ja mówiłam o samochodzie- No wiesz! Ty jesteś moim największym skarbem- i przytulił ją mocno do siebie- No dobrze już dobrze. A teraz do domu- No to pa- od razu posmutniał- Gdzie idziesz?- Do domu. Przecież mnie wygoniłaś- Raczej zaprosiłam. Do domu czyli tu do domu.- Tego tu?- Nie! Wysyłam cię do Pani Dąbrowskiej wiesz- Ok, ok. Ale twój tata nie będzie zły?
Ula zrobiła minę nieco znudzonej
-Nie bez obaw. Znajdziemy dla Ciebie jakieś ciuchy u Jaśka i coś się wymyśli- Jesteś pewna. Nie chcę znowu wklejać coś do twojej pamięci.- Dobre wspomnienia możesz- uśmiechnęła się do niego uroczo
Weszli do środka. Ula poinformowała ojca o przebitej oponie Marka. Dla własnych potrzeb pominęła fakt o furii ukochanego, więc Pan Józef nie miał się czym denerwować. Od czasu do czasu jęczał tylko na te zapaskudzone drogi. Ula dała Markowi jakiś podkoszulek i krótkie spodenki brata. Rozścielili kanapę i powoli wszyscy zbierali się do pokojów. Ula przyszła jeszcze po buzi na dobranoc :D
- To do jutra- czekała uśmiechnięta na całusa- Pa- odwzajemnił uśmiech i przytulił Ule- Ej, a całus?- A jak Pan Józef nas zobaczy?- To co?
I wbiła się w jego usta. Pożegnali się , wymienili kilka miłych spojrzeń i ruszyli do łóżek. Wybija 1.00 w nocy. Jak to w nowym miejscu niekiedy ciężko jest zasnąć i to właśnie spotkało Marka. Wiercił się i kręcił po kanapie ( to nie ta sama co z IKEI to ciężko zasnąć :D )aż nie wytrzymał i wstał. Przeszedł się po domu aż znalazł się przy drzwiach jego wybranki. Wślizgnął się do środka. Spała sobie w łóżku przykryta kołdrom. Wyglądała tak niewinnie, delikatnie jakby płatek śniegu miał ją połamać. Usiadł na krześle wpatrując się w zamknięte, okryte snem powieki kobiety.
- A Pan co tu robi? -zapytał szepcząc cień Pana Józefa- A ja... y bo... -zmieszał się trochę- nie mogłem zasnąć ,więc przyszedłem sobie...- popatrzeć?- dokończył przedstawiciel starszego pokolenia- niech Pan idzie ze mną. Napijemy się herbatki ziołowej i od razu sen wróci
Marek skinął głową i podążył za rozmówcą. Usiedli przy stole
- Żal mi Pana Panie Marku- Dlaczego?- Zakochany Pan po uszy- Aż tak widać?- Pamiętam jak ja spotkałem matkę Uli. Jej ojciec powiedział mi ,że nie może patrzeć jak gapię się na nią jak na boginie. Powiedział ,że moje serce powinno być wolne. Ale na to było już za późno. Oddałem je już dawno temu. Wie Pan...- Przepraszam ,że przerywam, ale proszę mówić do mnie Marek. Jaki ze mnie Pan?- Dobrze- uśmiechnął się- Wiesz Marku co zrobiłem jak chciałem poderwać matkę Uli?- Nie- uśmiechnął się- Boże, jak sobie to teraz przypominam- zaśmiał się- Wiedziałem ,że ona umie świetnie pływać. Postanowiłem ,więc zrobić z siebie łamagę i udałem ,że się topie, haha. Wskoczyła ,wyłowiła mnie z wody, ale później miałem przechlapane- Dlaczego?- Bo udałem ,że nie mogę oddychać. Chciałem żeby zrobiła mi usta-usta- haha dobry pomysł- Tak. Był dobry do puki nie dostałem w twarz kołem ratunkowym- Ale jednak później był ślub i te sprawy...- Tak, ale mogłem ją po prostu zagadać , a nie udawać topielca.- W sumie racja- To jest właśnie przykład ślepej miłości- Ale jednak miłości- Taak miłości
Dopili herbatę. Po niej szybko zasnęli. Ula wstała dosyć wcześnie. Zaparzyła herbatę, zrobiła kanapki i drugie śniadanie do szkoły dla Beatki i Jaśka. Siedziała przy stole. Pan Józef skoro świt wybrał się na grzyby pod pretekstem ,, ruchu rekreacyjnego dla zdrowotności" ,ale Ula wiedziała ,że po prostu nie może już wysiedzieć w domu. Marek chwilę po Uli również wrócił do rzeczywistości ,a obudził go dźwięk gwizdka. Wstał i poszedł do kuchni
- Cześć- mówił uśmiechnięty- O cześć, już wstałeś. Jak się spało?- Dziękuje ,dobrze
Pocałował ją w czoło
- Ty widzę już tylko praca- Jaka tam praca? Śniadanie robię- Pomóc ci?- Zalej herbatę proszę- Już się robi
Zjedli śniadanie śmiejąc się i dokazując. Ula poszła do łazienki się szykować. Zajęło jej to 45 minut przez ,które Marek cały czas jęczał -,,długo jeszcze? Co można tyle robić w łazience? Kobiet to ja nigdy nie zrozumiem". Udało się. Wyszli z domu gotowi do drogi. Ula zostawiła tylko rodzeństwu kartkę:
,, Śniadanie macie w lodówce. Jasiek nie zapomnij odebrać Beatkę z lekcji baletu. Tata jest na grzybach. Całuje Ula"
Wyszli przed dom.
- Zaraz!- przypomniał sobie Marek- czym pojedziemy skoro moje auto jest niesprawne?
Rozległ się dźwięk otwierającego się pojazdu
- Moim samochodem- odrzekła uśmiechnięta Ula- To, to przecież mogłaś mnie już wczoraj odwieźć do...- Nie słyszę cię -przerwała Ula- wsiadaj i nie gadaj
Ruszyli. Marek poprosił jeszcze by Ula podwiozła go do domu. Chciał się przebrać. Dojechali na miejsce.
- Na miejscu!- Dzięki - dał jej całusa- zaraz wracam
Wysiadł z auta. Po chwili Ula usłyszała zszokowane wołanie Marka
- Mamo, tato? Co wy tu robicie?
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz