- Witaj Marku- matka ucałowała syna- cześć synu- uściskał jego dłoń- właśnie się zastanawialiśmy gdzie się podziewasz-popatrzył przez ramię na siedzącą w aucie Ule- teraz już wiem- A tak złapałem gumę i nie miałem jak wrócić do domu. Ula chodź tu skarbie!- zawołał machając ręką w znaczącym geście
Ula wyszła zmieszana z samochodu.
- Witam- przywitała się nieśmiało uśmiechając- Mamo, tato, ale co wy tu robicie?- Przyjechaliśmy cię odwiedzić zanim pójdziesz do pracy. Myśleliśmy ,że się z Tobą zabierzemy, bo ojciec ma wizytę u lekarza, a gabinet jest zaraz koło firmy. Widzę jednak ,że nie ma takiej możliwości…- Ależ nie. Niech Państwo pojadą z nami- zaproponowała Ula- Możemy?- dopytywał ojciec- No skoro Ula zaprasza- sprostował Marek
Wsiedli do auta. Ruszyli. Pani Helena rozpoczęła rozmowę wychylając się z tylnego siedzenia
- A to wy jesteście parą?
Ula z Markiem wymienili znaczące spojrzenia
- Tak- odpowiedział mężczyzna- Pani Ulo mój syn jest cudownym mężczyzną prawda?- Tak- odpowiedziała- Pamiętam jak był mały to…- Mamo litości, Ula nie chce tego słuchać- Nie chce Pani słuchać? -oburzyła się- Wręcz przeciwnie, chętnie dowiem się jeszcze czegoś o Marku- odpowiadała skupiając się na jeździe- Widzisz synu. Pamiętasz twoje 5 urodziny? Zamówiliśmy klauna i nasz kochany Maruś nie wyszedł z pokoju, bo się bał. Tak się biedak przeraził ,że musieliśmy mu założyć..- Nie mamo!- Cicho synu. Musieliśmy mu założyć pieluchy ,bo się biedak moczył- To straszne, biedny Marek -odpowiedziała Ula prychając
Krzysztof zabrał głos
- No dość tych wspomnień, popatrz jak twój syn już wygląda.
Wzrok matki skierował się na syna ,który chował głowę w dłoniach. Nie trudno było dostrzec purpurową od wstydu twarz mężczyzny.
- Eee przesadzasz. A Pani Urszulo! Właśnie! Muszę Panią ostrzec. Niech pod żadnym pozorem nie ja Pani kotletów naszego syna. Mistrzem kulinarnym to on nie jest, ale ta potrawa wychodzi mu wybitnie źle
- Dobrze- uśmiechnęła się do siebie- dziękuje za ostrzeżenie- Mamo czy możesz mi zrobić jeszcze większy wstyd?- Nie przesadzaj.
Po chwili ciszy Helena znowu zaczęła
- A czy wy już TO robiliście?- Mamo! Zaraz pójdziesz pieszo! -wybuchnął Marek- Nie koniecznie, już dojechaliśmy - zawołała rozradowana Ula- Dziękujemy za transport- odpowiedział jak zawsze poważny Krzysztof- Tak, a do rozmowy wrócimy kiedy indziej- przypomniała Helena
Seniorzy zniknęli za ścianą budynku.
-Uff- jęknęli równocześnie z ulgą zakochani- Przepraszam cię za nich.- Nie musisz mnie przepraszać. Typowa teściowa, twoja matka wczuwa się w rolę
I weszli do budynku. W windzie Marek złapał Ulę za rękę ,ale tym razem jej nie wyrwała. Trzymali się śmiało wychodząc z ,,metalowego pudełka”
- Cześć Aniu- Cześć Ula, dać ci pocztę bo Violi jeszcze nie… ma?- troszkę zmieszała się widząc ich zaciśnięte dłonie- a wy co? Problem z ,,Kropelką” ( w sensie kleju)- Nie dlaczego? - pytał uśmiechnięty Marek- To ty ten yyy razem?- Razem- Ula puściła oczko- a teraz mogę prosić pocztę?- Tak proszę- podała koperty
Marek zatrzymał się przy swoim biurku.
-To pa- i dał ukochanej całusa- Nie żegnaj się ze mną, jestem przecież za ścianą- Właściwie racja, ale chciałem mieć powód- Idź ty- i dała mu pstyczka w nos- muszę jeszcze wyprostować Violettę, miała przychodzić punktualnie. Jeśli nie przyjdzie do 10.30 będę musiała ją spakować- Zwolnisz ją?- Nie wiem, naprawdę nie wiem
Minęło 30 minut. Marek pobiegł do Seby aby pochwalić się ,że udało mu się odzyskać Ulę.
- Cześć stary!- Cześć! A co ty taki rozradowany?- Ula mi wybaczyła!- Ooo gratuluje.- Teraz muszę jej udowodnić moją miłość- Prawdziwą miłość?- Oczywiście. Jeszcze we mnie wątpisz?- Ty się serio zakochałeś, wow- wątpisz we mnie- odpowiedział zażenowany- No wiesz, znałem cię z innej strony- Ale ona mnie zmieniła- Chyba na lepsze- stwierdził przyjaciel- No ja myślę- przerwał jakiś głos zza mężczyzn
W drzwiach stała Ula. Powolnym krokiem zbliżała się do biurka Seby patrząc na jakiś papier. Oderwała wzrok od teczki
- A wy co tu knujecie?- A nie nic- odpowiedział Marek- Yhym już ci wierzę- Marek właśnie yyy wychwala twoją yyy… jajecznicę!- wymyślił Sebastian- Aha… to wszystko tłumaczy. Sebastian?- Słucham?- Ty masz jakieś problemy natury osobistej?- mówiła ze skrzywioną miną- Dlaczego?
Jej wzrok skierował się na palce ,którymi nerwowo bawił się mężczyzna. Szybko schował je pod biurko.Postanowił zmienić temat
- A Pani prezes ma do mnie jakąś sprawę?- Tak… szukam mojego sekretarza. Miał on zanieść te papiery do Maćka- dyrektora finansowego. Nie widzieliście go przypadkiem?- mówiła ironicznie- Ciekawe gdzie się gnojek schował- żartował Sebastian patrząc na Marka- To ja go poszukam - wziął od Uli papiery i pobiegł- Sebastian jeszcze coś- jej mina zrobiła się nieco złowroga- Słucham?- Viola znowu nie przyszła do pracy. Miała przychodzić punktualnie, taka była nasza umowa. Ja jako prezes jak i Urszula Cieplak nie pozwolę sobie na łamanie zasad- Ula ja wiem jak to wygląda ,ale ona naprawdę się stara. Wiesz to ta ciąża- Sebastian czy ty naprawdę wierzysz w to ,że ona spóźnia się tylko przez to ,że jest w ciąży?
Popatrzył na nią zrezygnowany
- No właśnie… sam widzisz.
Odwróciła się i już miała wychodzić
-I co teraz zrobisz?- Jak elektrowstrząsy nie pomogą to sama nie wiem. A właśnie… nie przypominam sobie żeby Marek jadł u mnie jajecznicę- puściła mu perskie oko- miłej o owocnej pracy życzę
I zniknęła na korytarzu.
GODZINA 11.00 ULA SIEDZI W SWOIM GABINECIE
- Cześć kochanie- mówi uśmiechnięty Marek- Cześć -burknęła Ula- Co się stało?- Jestem zdenerwowana- Dlaczego?- Bo…- Bo… bo co?- Bo… Violetta puka się! (wykrzyknęła na wchodzącą kobietę)- Marek wyjdź proszę, ja muszę z kimś porozmawiać- Ok dokończymy później
Violetta usiadła na krześle przed biurkiem
- Dlaczego moje rzeczy są spakowane do pudełka !? -krzyczała- Nie unoś na mnie głosu- mówiła jeszcze spokojnie- Jak możesz tak mnie traktować, trochę szacunku!- Ty domagasz się szacunku! Perfidnie łamiesz umowę zawartą w obecności wielu osób i śmiesz zarzucać mi ,że nie mam do Ciebie szacunku!- Nie pamiętam o żadnej umowie !- Nie?!
Ula wykonała telefon do Sebastiana i Marka. Po chwili obaj stali w gabinecie
- Ta… kobieta! mówi mi ,że nie pamięta o żadnej umowie! Sebastian co o ty myślisz?- Yyyy Violuś obiecałaś ,że będziesz przychodzić punktualnie. Tak było- Dziękuje, a ty Marek… pamiętasz umowę- Tak. Viola miałaś przychodzić punktualnie- Dziękuje, możecie wyjść. Sama widzisz Viola. Umowa była i nie dziwi mnie ,że jej nie pamiętasz, ty mnie poprostu nie słuchasz. Nieposłuszeństwo wobec szefa, tak to się nazywa. A o długach pamiętasz?- Yyy -spuściła z tonu- a nie możesz ich spłacić?- A czy ja Viola wyglądam na świnkę skarbonkę? Co ty myślisz ,że ja wygrałam w totolotka? Sama musisz to spłacić- Ale Ula…- Ula? To już nie baba bez kultury ,która unosi się do takiej damy jak ty bez szacunku?- Bo ja się dzisiaj spóźniłam bo, bo autobus złapał gumę, jakieś auto ugrzęzło w zaspie śniegu- Violetta litości! Jest środek lata!- chciałam powiedzieć w zaspie piasku- próbowała dalej- A czy Warszawa wygląda jak Sahara- Sahara?- No pustynia Sahara- No spóźniłam się przez ten żwir na drogach- Yhym tak- Ula, Uleńka i co teraz ze mną? Nie zwalniaj mnie!- Nasza umowa jest dalej aktualna. Chcesz kopie na piśmie?- Nie . Dziękuje, dziękuje ,dziękuje
Już wychodziła
- Aha Violetta! Tylko chyba powinnaś przychodzić teraz inaczej ubrana. Chyba ,że chcesz pomagać Panią sprzątającym w tych szpilkach i spódnicy?- Słucham?- Przyjmuję cię na stanowisko osoby sprzątającej do odwołania- Słucham?- Pani Zuzanna da ci szczotki, miotły płyty- Ale jak możesz…
Całej rozmowie przysłuchiwał się Sebastian. Słysząc ,że Viola znowu się pogrąża pociągnął ją za drzwi. Ula usłyszała tylko: ,, Ciesz się ,że cię nie wyrzuciła i bądź cicho”
Do gabinetu wrócił Marek- Postąpiłaś słusznie.- Mam nadzieję. Chcę ją troszkę przytemperować, dla jej własnego dobra- Myślisz ,że Ci się uda?- Wiara czyni cuda muszę wierzyć ,że się uda- posłała mu słodki uśmiech- A to czego jesteś taka zła?- Bo…
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz