- Bo… ( w tym momencie zadzwonił telefon) Czekaj dam na ,,głośno mówiący” to wszystko zrozumiesz
Rozmowa telefoniczna:
- Halo?- Witam Panie Karolu- mówiła sztywno- Niech się Pani nie martwi, wszystko urośnie- Panie Karolu, zna mnie Pan, czy ja wyglądam na idiotkę? Nie dam sobie wmówić ,że trawa urośnie na kamieniach- yyy ten tylko ,że… bo- tak, tak rozumiem- mówiła z ironią- to… bo… my to naprawimy- Jak? Podlejecie?- O tak właśnie
Usłyszała w słuchawce huk i kilka przekleństw- Co się tam dzieje?!- krzyknęła- Nie nic. Bez obaw trawka urośnie… będzie Pani miała piękny ogródek i będzie sobie Pani mogła posie… -zaczął mówić miłym tonem, ale ona nie dała się nabrać- Jadę do was! A niech ,któregoś dorwę w swoje ręce to nawet Pudzianowski wam nie pomoże!- Ależ nie trzeba…- Niech mnie Pan nie doprowadza do apopleksji! Będę za 20 minut!
Rozłączyła się i spojrzała na Marka.
- Ula wow ty taka stanowcza? pewna siebie?- Wolę krzyczeć niż patrzeć jak burzą mój dom. Gdzie zamieszkam? Pod gruzami?- To wstawaj, jedziemy- O nie, nie, nie! Nie ma mowy! Nie będziesz patrzył jak rozrywam ich na strzępy- Masz rację- uśmiechnął się- pomogę ci w tym- Marek!- No co?! Wstawaj!
Po chwili jechali już przez las. Dom Uli znajdował sie nieopodal Warszawy zaraz za ,,Księżym lasem” (nie wiem czy kolo Warszawy jest jakiś las, nigdy tam nie byłam. ,, Księży las” znajduje się w mojej miejscowości i sobie niekulturalnie zgapiłam nazwę :D ) Auto zatrzymało się przed pięknym, nowoczesnym jak i również typowo cieplakowym domem. Już od progu biło od niego rodzinne ciepło. Ula wparowała do środka oglądając w miedzy czasie maszyny i nieszczęsny “trawnik”
- Ooo Pani Ula! Miło nam- usłyszała głos szefa , który w pokoju siedział razem z pozostałymi pracownikami- Ooo Pan Daniel!- zaczęła przyjaźnie- Jak mi NIE miło! CO TO MA BYĆ ! -dokładnie sylabizowała każde słowo wskazując na ziemię za oknem. Marek przyglądał jej się tylko nie okazując żadnych emocji- dom miał być gotowy 2 tygodnie temu! Przyjechałam tu bo robicie ze mnie idiotkę!- Niech Pani tak nie mówi!- oburzył się Daniel- Nie!? To jak Pan Karol próbował mi wmówić ,że trawa urośnie na kamieniach tylko trzeba ją podlać- ktoś z oddali prychnął- to nie było dla mnie obraźliwe? To tak jakbym ja wmawiała Panu ,że koparka świetnie nadaje się jako środek transportu na przyjęcie balowe to jakby się Pan poczuł?- Yyy- No właśnie. To co z tą trawą wreszcie?!- Została rozsypana na podjeździe zamiast wokół domu- skrzywił się- Jak fachowiec może rozsypać trawę w złym miejscu?- Bo…bo…bo- Boooooooooo?- Bo Grzesiek jest daltonistą i do tego ślepnie i nie widział dobrze i…- zaczął mieszać- Aha. Czyli mój dom buduje niewidomy człowiek?- Ale ja widzę tylko tak czasem mnie…- zerwał się z miejsca- A jak się Panu coś stanie? Na budowie jest wiele miejsc gdzie…- Pani Ulo ja mam rodzinę do wyżywienia
Mina Uli zmieniła się drastycznie. Teraz nie była już zła tylko rozżalona. Westchnęła
- Kiedy mogę odebrać kluczę i przy okazji przelać pieniądze na konta?- Ten… yyy… myślę ,że za tydzień
Ula uniosła jedną brew- Nie, znaczy się za 5 dni
Ula nie zmieniła wyrazu twarzy
- Proszę przyjechać za 4 dni. Wszystko będzie gotowe- Ok. Mam nadzieje!- pogroziła im palcem i odwróciła się do wyjścia- Niech Pan zrobi żonie masaż relaksujący, jest strasznie spięta- zawołał jeden z budowlańców- ha ha -zaśmiał się Marek i chwycił Ulę w talii ta zdążyła jeszcze zmrozić wzrokiem żartownisia
Znowu wsiedli do auta.
- I nie widziałem masakry- zażartował Marek odpalając silnik- Jak można? No jak można siać trawę na kamieniach?- dalej żaliła się kobieta patrząc na podjazd- Eee jeszcze cztery dni i wszystko będzie gotowe. A tak poza tym ładny dom. Naprawdę. Już sobie wyobrażam nasze dzieci jak biegają- rozmarzył się- Ooo jesteś w ciąży?- drażniła się z nim- Phi. Nie planujesz ze mną przyszłości?- Planuje ,ale w innej kolejności (ale mi się zrymowało :D )- Jakiej?- Najpierw skromny ślub…- Skromny?- Tak .- No tak . Ty nie wyjdziesz za mnie na pokaz tylko z miłości- A kto powiedział ,że za Ciebie wyjdę ?- dalej go drażniła, teraz on zmroził ją wzrokiem- No wiesz… a po ślubie co?- Po ślubie miesiąc miodowy…- Uuuu miesiąc miodowy- Marek marzył, każdy wie o czym myślał. Ula dała mu sójkę w bok- A dopiero później dziecko- Świetny plan- dał jej całusa ciągle patrząc na drogę- A na miesiąc miodowy gdzie byś chciała pojechać?- Nie wiem. Podobno trzeba zjeść z kimś beczkę soli…- No czyli Wieliczka -przerwał jej i oboje wybuchnęli śmiechem- Dobry pomysł- To był żart. Ty będziesz miała SKROMNY ślub ,a ja ODLOTOWY miesiąc miodowy- Ok, ok. Nie jęcz już tyle
Wrócili do firmy. Marek usiadł za biurkiem, a Ula wchodziła właśnie do gabinetu. Zaatakowała ją Viola, która ku zdziwieniu prezeski nie kłóciła się dalej w sprawie pracy.
- Ula, Ula! Potrzebuję kobiecej rady- Słucham?- Jak, jak mam przeprosić Sebulka za to całe zajście rano, że miał przeze mnie kłopoty…- Viola nie wiem. Nie wchodzę w czyjeś życie z buciorami- To je zdejmij i po problemie- mówiła poważnie
Marek prychnął nie odrywając wzroku od papierów. Ulka uśmiechnęła się tylko i powiedziała
- Jak się kocha to zwykłe słowo PRZEPRASZAM jest balsamem na ludzkie rany. Jeśli ci wybaczy to świetnie, jeśli nie to znaczy ,że Cię nie kocha. Nie dość ,że go przeprosisz to jeszcze przekonasz się do jego uczuć. Dwie pieczenie na jednym ogniu.- Gdzie? Głodna jestem…
Marek znowu prychnął
- Ok, ok rozumiem- popatrzyła zła na Marka- dzięki Ula. Zrobię jak radzisz. Uważaj na tego przedłużacza- Słucham?- No jak ktoś zdradza czyjeś sekrety i wydaje na pewną śmierć….- Aaaa haha -zaśmiała się Ula- Violuś mówi się ,że jest kablem ,a nie przedłużaczem. Haha- Eee jedno i to samo
I zniknęła za ścianą
- Dalej nic nie rozumiem- krzywił się Marek
Ula pociągnęła go za krawat
- Chodź to wszystko ci wytłumaczĘ
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz