Get your own Digital Clock

poniedziałek, 6 lipca 2009

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.27 - PRZEDOSTATNIA !!! - wg Pantomimy

Minęło 2 miesiące.

Para zakochanych jak i zaręczonych tańczyła właśnie na weselu Violi i Sebulka.

-Pomyśleć ,że już za 6 miesięcy to do nas będzie należał pierwszy taniec- wzdychał Marek
- Tak, będę tańczyć z najpiękniejszym facetem jakiego widziałam
- A ja z najpiękniejszą kobietą jaką widziałem- Urszula Dobrzańska, fajnie brzmi- Bardzo fajnie -sprostował

Muzyka nieco zwolniła.
Teraz wszyscy tańczyli wolny taniec przytuleni.
Viola z Sebastianem "frunęli" rozradowani po parkiecie.

- A pamiętasz twoje oświadczyny?- mówiła z uśmiechem
- Jak mógłbym zapomnieć
- Jak to było? Urszulo Cie,cie, cie... hahaha
- Przestań! Wiesz jak się denerwowałem
- I było czym?
- Było. Dalej się dziwie ,że się zgodziłaś
- Phi. A pamiętasz minę Pshemko?
- Taak, biedak prawie zesłabł
- Ale o co mu chodziło jak mówił: ,, Pasujecie do siebie jak satyna do szwu jednopoziomowego" ?
- Nie wiem, chyba... pas, nie wiem
- A kto by zrozumiał Pshemko...

Wtuliła się w ramię Marka nie przestając tańczyć.
Po chwili muzyka znowu się zmieniła, ludzie zaczęli tańczyć w rytm piosenki ,,Czerwone korale".

Do Marka podszedł Pan Józef, poklepał go po ramieniu

- Mój przyszły zięciu, odbijamy...
- A tak proszę

Marek wrócił do stolika, a Pan Józef zaczął tańczyć z córką

- No Ulcia, jeszcze pół roku i...
- Tak tato już to dzisiaj słyszałam. I to do mnie będzie należał pierwszy taniec- zaśmiała się- Marek już przeżywał...
- Tak, bardzo się przejmuje. Wybij mu jednak z głowy ten kurs salsy. Na weselu tańczy się normalnie, a nie jak w ,,Tańcu z gwiazdami"
- Tato on żartował... chyba
- Ha ha widzisz, sama nie wiesz
- A twoje wesele kiedy?
- Moje i Ali już za rok
- Kurde blaszka... tyle mam czekać na zastępczą mamę?
- Nie było terminów
- Poczekam

W tym samym czasie...

- No Seba wyrobiłeś się chłopie...
- Słucham?
- Żona, za niedługo córka...
- A ty przyszła żona, za niedługo może córka... jesteśmy na tym samym poziomie
- Oboje przed nocą poślubną
- A wam tylko to w głowie, zbereźniki...- wtrąciła się Viola
- Violuś!- prawdziwie ucieszył się Sebastian
- Sebulku chodź idziemy
- Gdzie?
- Do kuchni. Zobaczymy jak Panie kucharki sobie radzą
-Dobrze. Marek zaraz wracamy
-Ok

Siedział teraz popijając napój. Na jego kolanach nagle usiadła Ula. Dała mu całusa

- Kochanie?
- Słucham?
- Ty tak serio z tym kursem salsy?
- Tak, a co?
- Nie możesz na niego iść
- Dlaczego?
- Ja nauczyłam się już tańczyć jak TY mnie prowadzisz. Jak będzie wyglądać jak Pan młody będzie tańczył jak zawodowy tancerz, a Pani młoda będzie kaliczyć i deptać mu po nogach?
- Normalnie
- Nie denerwuj mnie
- Może pogadamy o tym później?
- Dobrze, a teraz chodź idziemy się przespacerować
- O 3.00 w nocy?
- A co to przeszkadza
- To chodźmy

Złapał ją za rękę i poszli. Przechadzali się wokół sali.
Ludzie w środku śpiewali: ,, Gorzka wódka, gorzka wódka!" ,
a Państwo PRZYSZLI młodzi śmiało szli w stronę świecącej na niebie białej kuli światła.

- Piękna noc- wzdychała Ula
- I piękna kobieta obok mnie... czego chcieć więcej?
- Nie podlizuj się- śmiała się
- Kiedy to prawda- dał jej całusa
- Marek...- Yhym?
- Ile chciałbyś mieć dzieci?
- Ile tylko urodzisz -śmiał się
- Pytam serio...
- Ula, każde pokocham tak samo mocno. Zobaczymy co nam przyniesie los
- Córkę? Syna?
- Córkę...
- Córeczkę tatusia -śmiała się
- I syna... synusia mamusi
- Będzie z ciebie świetny tatuś... w swoim czasie- sprostowała gdy w oczach Marka zaświeciły się małe iskierki
- Nauczę córkę jak postępować z facetami...
- Tak jakbym ja nie potrafiła- wtrąciła Ula
- A syna grać w...
- golfa- znowu wtrąciła
- Z ust mi to wyjęłaś
- Rozumiemy się bez słów
- Nasze dzieci będą słynnymi osobistościami...
- O nie, nie, nie- pokiwała głową
- Co nie?
- Nie będziemy ustawiać im przyszłości. Jak sobie pościelą tak sie wyśpią. To ich życie i nie będziemy zmuszać ich do spełniania naszych marzeń...
- Racja. Nadal nie potrafię zapomnieć, że za mnie to rodzice podjęli decyzję
- Chyba powinniśmy wracać- powiedziała Ula
- Kiedy mi tu tak dobrze...- przytulił ją mocniej do siebie

Złożyła na jego ustach długi, namiętny pocałunek

- Chodź marzycielu- pociągnęła go zaczepnie za krawat
- Idę marzycielko- posłał jej łobuzerski uśmiech

Wrócili do sali. Właśnie trwała zabawa z konikiem bujanym.
Stary dziadek Sebastiana próbował prześliznąć się z jednej strony kółka na drugą.
Męczył się i wiercił , ale jego stare nogi nie miały już siły przesuwać konika na biegunach.
Marek nie wiele myśląc jednym ruchem popchał staruszka aż ten zatrzymał się przy swojej równie starej żonie.
Cała sala śmiała się i biła brawo wybawicielowi.
Mężczyzna poklepał Marka dziękując za pomoc.

-Do usług- skwitował tylko

Później to Ula męczyła się z zabawką ,ale po chwili dojechała już do Marka.
Teraz on jednym susem pojechał w kierunku Violi.
Biała suknia kobiety ciągnęła się po ziemi, ale ona nie zwracała na to uwagi.
Była tak szczęśliwa, że w końcu znalazła miłość ,że nie zwracała uwagi na to jak wygląda.
Zabawa trwała do białego rana.

Zmęczeni zakochani wrócili do domu taksówką.
Bez namysłu rzucili się na łóżko i w objęciach pofrunęli do królestwa Morfeusza.

Czas dalej mijał nieustająco, ale jak to czas, nic go nie zatrzyma...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz