Get your own Digital Clock

niedziela, 5 lipca 2009

"UROKI ZALEWU"...czyli odcinek 163 wg interpretacji Martham

Nastał piękny słoneczny dzień. Ula wstała cała rozpromieniona. W myśli miała tylko wczorajsze wydarzenia:
- No gdzie jest ta nasza Ula? Przecież miała być o 18. Czyżby teraz były jej w głowie tylko wielkie konferencje i ważne spotkania biznesowe? – mówiła Iza.
- Zgłupiałaś? Nie, to nie nasza Ula. Ona nie zostawia przyjaciół od tak. – tłumaczyła Ela.
- Ela ma rację. To nie byłoby w stylu Ulki. – potakiwała Ala.
Nagle do bufetu wparowała nowa dyrektor finansowa.
- Cześć dziewczyny! – powiedziała speszona swoim spóźnieniem. – Bardzo was przepraszam ale musiałam z Markiem coś uzgodnić.
- A my tu właśnie mówimy, że z ciebie teraz taka wielka business woman się zrobiła. Że pewnie czasu dla przyjaciółek już nie będziesz mogła znaleźć. – odparła Iza.
- Iza - szepnęła Ala w stronę krawcowej by ją uciszyć.
- No wiecie co? Chyba mnie znacie prawda? Kariera jest też dla mnie ważna, to fakt. Ale na pierwszym miejscy zawsze będzie rodzina, a potem wy. – przekonywała Cieplak.
- No dziewczyny dość tych wywodów mamy przecież świętować, prawda? Komu kawałek tortu truskawkowego?
Ala podeszłą do Uli próbowała wytłumaczyć koleżankę.
- Ulka, przepraszam cię za Izę. Ona jak czasem coś palnie. Po prostu nie chce stracić przyjaciółki. Pamiętasz tą akcję z Pshemko? Wtedy się dziewczyna załamała. A wkońcu się nie dała mu zaszantażować i odwrócić od ciebie.
- Ala, ale ja to rozumiem. Nic się nie stało. Naprawdę. – mówiła to przekonująco Ula patrząc koleżance w oczy.
Z pod lady Ela wyskoczyła z wielkim bukietem kwiatów:
- Tadam. Nasza droga pani dyrektor. Z okazji pani święta chciałybyśmy wręczyć pani ten o to bukiet żółtych róż. By na nowym stanowisku czekały na panią same sukcesy, zero porażek i kłód pod nogami.
Rozmyślała:
- Dziewczyny są kochane, ale ja mam wsparcie nie tylko wśród przyjaciół ale także w rodzinie.
- Z kąd masz te kwiatki? – pytała zainteresowana Beatka jak tylko zobaczyła, z nimi siostrę w pokoju.
- Piękny – dodał pan Józef siedzący na kanapie.
- Od dziewczyn z pracy. Dzisiaj już oficjalnie zostałam nowym dyrektorem finansowym. – odpowiedziała szeroko uśmiechająca się Ula. Na zębach błyszczał jej aparat. Cała chodziła ze szczęścia. Jak by potrafiła to pewnie by odfrunęła.
- To teraz będziesz miała więcej czasu dla siebie. I będziesz tylko pokazywała co każdy ma robić, tak? – odparł Jasiek , który wygodnie rozsiadł się na kanapie.
- Jasiek! – powiedział pan Józef uderzając syna w głowę. – bycie na takim stanowisku wymaga wiele ciężkie pracy a nie obijania. No chyba, że chce się od razu je stracić.
- Dokładnie. Dlatego jutro z samego rana jadę z Markiem na ważne spotkanie biznesowe.
- A o której wrócisz? – spytał pan Józef.
- Wracam dopiero pojutrze wieczorem. – odpowiedziała Ula krzątając się po kuchni i szukając wazon do róż.
- Ale jak to? – spytał zdziwiony.
- To gdzie będziesz spała? – spytała zmartwiona Beti.
- Marek zarezerwował dla nas hotel. Tam się zatrzymamy.
Pan Józef zaniepokoił się i jednocześnie zdziwił.
- A dzisiaj jadę z Markiem nad Zalew Zegrzyński – pomyślała z nieustannym uśmiechem. – Ale oczywiście służbowo.
W biurze Marek brał ‘potrzebne’ na wyjazd dokumenty. Viola siedziała przy swoim biurku.
- To ja wyjeżdżam. Zostajesz sama na stanowisku. Poradzisz sobie, prawda? –mówił.
- Jak to sama? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – A Ula?
- Zabieram ją ze mną. – odpowiedział zadowolony tym co padło z jego ust.
- Ale jak to? Wy sobie gdzieś jedziecie a ja mam to siedzieć sama jak paznokieć? – mówiła rozczarowana.
- Nie gdzieś tylko nad Zalew Zegrzyński do Hotelu SPA. I na pewno sobie dobrze poradzisz. Wkońcu niebawem staniesz się moja jedyna asystentką. To jest świetny czas próby dla ciebie. – odparł prezes. Próbując zamknąć drzwi mając w rękach mnóstwo dokumentów.
- No proszę. Jeden dzień a już się w SPA będzie wylegiwać, śledź jeden. – mówiłą pod nosem sekretarka.
- Co mówiłaś? – spytał zaciekawiony młody Dobrzański.
- Do SPA? Mmmm… No proszę zabierzcie mnie ze sobą. Proszęęę. – błagała Viola robiąc słodką minkę.
- Viola, to spotkanie biznesowe a nie czas wylegiwania. A kto zostanie tu w firmie?
- No tak. – burknęła Violetta.
Po pewnym czasie samochód Marka pojawił się pod domem panny Cieplak.
Ula wyszła z niewielka torbą na ganek. Miała rozpuszczone włosy i była ubrana śliczną brązowozielonobiałą sukienkę. Ula na początku nie zauważyła Marka, z ganku patrzyła na bezchmurne błękitne niebo. Marek zapatrzył się w nią. Po chwili oprzytomniał i wyszedł jej naprzeciw by pomoc jej wnieść torbę do samochodu.
- Prawda, że piękna pogoda? – spytał Dobrzański idą w jej stronę.
- Marek? A ty już tutaj?
- Im szybciej wyjedziemy tym szybciej będziemy na miejscu. – odpowiedział w wziął od niej bagaż.
Prawdziwa wiosna dawała o sobie znać. Wszędzie było zielono. Kwiaty rozwinęły już swoje pąki. Były gotowe chłonąć każda tajemnicę ludzkiego świata. Ptaki ćwierkały melodyjnie fruwając od drzewa do drzewa i trzepocząc radośnie skrzydełkami.
W czasie lanchu Ala Iza i Ela spotkały się w bufecie by wypić kawę.
- A gdzie jest Ula? - spytała opierająca się o ladę krawcowa.
- Napewno zaraz przyjdzie. Pewnie wprowadza się do nowego gabinetu. - powiedziała z za lady bufetowa.
- Albo siedzi przez cały czas w tych swoich parierzyskach. - burkneła Iza.
- Może po nia pójdę. - zaproponowała kadrowa.
Tymczasem Ula i Marek wjechali samochodem do pieknego kurortu. Zauważyli duży biały budynek otoczny elementami z drewna, który pojawił się na tle błękitnej wody.
Marek zaparkował na hotelowym parkingu. Oboje wysiedli i rozglądali się dookoła.
- Chodźmy. - powiedział Dobrzański biorąc od Uli zieloną torbę.
- Weszli do pięknie urządzonego holu hotelowego. Ula z zaciekawieniem rozglądała sie na wszystkie strony gdy staneli przy recepcji.
- Proszę, to państwa kluczyk do pokoju. Życzymy miłego pobytu. - powiedziała recepcjonistka.
- Ale jak to do pokoju? - spytała zaskoczona Cieplakówna.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że wszyskie pokoje jednoosobowe zostały już zajęte. Dlatego musiałem zarezerwować pokój dwuosobowy. - odparł prezes.
- Że co?
- No tak wyszło. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. - odrzekł.
Zdenerwowana lecz speszona całą sytuacją, popatrzała na stojącą obok recepcjonistkę i powiedziała:
- Nie, nie. Wszystko wporządku.
- Więc chodźmy. - dodał Marek.
Szli długim i pięknie oświetlonym korytarzem.
- Marek, jak mogłeś? Gdybym wiedziała to napewno nie pozwoliłabym byśmy spali w jednym pokoju. Nie uważasz, że to niestosowne? - krytykowała nowa dyrektor.
- To trzeba było nie zgadzać się na wspólny pokój.
- Ale co ja miałam zrobić. Postawiłeś mnie w niekomfortowej sytuacji. Miałam wyjść na kretynkę?
Marek otworzył drzwi do ich pokoju. Weszli do niego razem. Ula odrazu podeszła do do wielkiego okna. Wyglądała przez nie widząc szeroko rozprzestrzeniający się piękny widok. Lustro wody zalewu całe lśniło od promieni słonecznych. Zalew zewsząd otaczały zielone rozłożyste drzewa. i piaszczysta szeroka plaża.
- Łał! - powiedziała Ula zdumiana tym widokiem. Oczy jej błyszczały jak szlachetne kamyki.
- Owszem, piękne miejsce. - dodał Marek kładąc swoją rękę na jej ramię.
Ala nie widząc Uli przed biurkiem staneła przed Violą.
- Gdzie Ulką? - spytała.
- Wyjechała z Markiem. - odpowiedziała Violetta.
- Jak to wyjechała? Gdzie?! - spytała zaskoczona kadrowa.
- Do hotelu na dwa dni.
- Ale jak to do hotelu? Przecież co roku mamy jakiś weekend pracujący. I wypadło na ten. Do hotelu? - powtórzyła, gdy doszła do niej ta informacja.
- No chyba wyraźnie mówię, co nie? - przedrzeźniała ją Kubasińska.
Ula i Marek wyszli na taras. Dobrzański opierał o poręcz i spoglądał na wypoczywających ludzi. Ula usiadła na wiklinowym fotelu z dokumentami na kolanach. Marek obrócił się w jej stronę i odparł:
- Co ty robisz?
- No przecież mieliśmy pracować - odpowiedziała Cieplak.
- Czy ty zawsze myślisz o pracy? Wkońcu masz szanse się zrelaksować. Jest taka ładna pogoda. - powiedział Dobrzański.
- No, ale mowiłeś, że jedziemy tu byśmy mogli spokojnie popracować nad raportem. - przypomniała.
- To jest polecenie służbowe. - odparł prezes.
- No dobra, dobra. - zgodziła się Ula podnosząc bezradnie ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz